Przez kilka ostatnich miesięcy mogliśmy śledzić w mediach informacje o dostarczanym Ukrainie uzbrojeniu, aby mogła ona skutecznie odpierać inwazję rosyjskiego najeźdźcy. Polska pod tym względem pozytywnie się wyróżnia i jest liderem w kwestii udzielanej pomocy – zarówno wojskowej, jak i humanitarnej. Jednak to nie tylko dostarczane przez sojuszników czołgi i systemy obrony przeciwlotniczej mogą zapewnić naszym sąsiadom przewagę nad okupantem. Kluczem może okazać się tu cywilna technologia, której skuteczne wykorzystanie okazuje się być równie istotne co siła ognia dział artyleryjskich.
Wielu specjalistów od techniki wojennej zwraca uwagę, że jest to pierwszy pełnoskalowy konflikt na terenie Europy od czasów II wojny światowej (co podobno wiąże się z zafascynowaniem Wladimira Putina tym okresem) i jednocześnie pierwszy hybrydowy konflikt na taką skalę. Warto jednak zauważyć, że o ile taktyka wojenna Rosjan może i jest z poprzedniej epoki, to z drugiej strony nowoczesne (także cywilne) technologie wykorzystywane są w tym konflikcie w nieznanym wcześniej historii stopniu. Dzięki wsparciu specjalistów z całego świata, a także własnej wysoko wykwalifikowanej kadrze, strona ukraińska całkowicie zdominowała to pole, skutecznie wspierając swoje oddziały w walce, zapewniając logistykę cywilom czy odpierając próby rosyjskiej dezinformacji.
Postaram się przybliżyć tutaj, jaką rolę pełnią podczas tej wojny nowoczesne cywilne technologie. Nie chcę tutaj co prawda umniejszać roli na przykład przerabianych na potrzeby wojskowe cywilnych dronów czy improwizowanych linii produkcyjnych kamizelek kuloodpornych z płyt Hardox, czy wszystkich niezwykle użytecznych rzeczy, jakie wychodzą dzisiaj spod ukraińskich drukarek 3D, jednak skupię się na technologiach cyfrowych, które są nie tylko „ciekawostką”, ale pokazują prawdziwą transformację technologiczną, jaką przeszła Ukraina w ostatnich latach. Przede wszystkim szkoląc kadry, które na co dzień pracowały w branży IT, a w chwili kryzysu stały się bardzo skutecznym zapleczem dla wspomagania działań wojennych, logistycznych czy informacyjnych.
Niewątpliwie najważniejszą kwestią, która zapewniła Ukrainie wsparcie całego zachodniego świata, a także znacząco zwiększa skuteczność działań wojskowych, było zapewnienie stabilnego podłączenia do sieci Internet na terenach, na których toczą się walki. Ogromnym wsparciem w zapewnieniu dostępu do globalnej sieci w najbardziej niedostępnych punktach okazało się przekazanie Ukrainie przez Elona Muska tysięcy terminali Starlink. Ten kontrowersyjny miliarder na bezpośrednią prośbę ukraińskiego rządu w trybie natychmiastowym przekazał pięć tysięcy urządzeń pozwalających na dostęp do Internetu z dowolnego miejsca na Ziemi. Warto wspomnieć, że swoją cegiełkę dołożył tutaj też Polski Koncern Naftowy Orlen, finansując zakup i dostarczając na Ukrainę kolejną partię takich terminali. Satelitarny szerokopasmowy Internet dociera wszędzie, a jedynym warunkiem działania jest wystawienie go w miejsce o dobrej widoczności nieba. „Uzbrojone” w takie urządzenie oddziały frontowe są w stanie błyskawicznie wezwać wsparcie lub podać koordynaty do ostrzału artyleryjskiego. Nigdy wcześniej w historii konfliktów zbrojnych komunikacja nie była tak sprawna.
Jednak do trudno dostępnych miejsc docierał nie tylko Starlink. W Kijowie, Charkowie i innych dużych miastach już w pierwszych dniach wojny Obrona Terytorialna, z pomocą specjalistów z lokalnych firm IT, instalowała hotspoty w bunkrach, schronach i stacjach metra. Znacząco podniosło to komfort życia ukrywających się tam cywilów, którzy dostali możliwość skontaktowania się z rodziną i przyjaciółmi, byli na bieżąco z informacjami o zagrożeniach czy mogli zgłosić zapotrzebowanie na niezbędne leki. Bardzo szybko powstały też aplikacje, dzięki którym Ukraińcy mogli sprawdzić zaopatrzenie sklepów, dostępność leków w aptekach czy paliwa na stacjach benzynowych. Takiego komfortu nie mieli na przykład Syryjczycy podczas walk zbrojnych toczących się na ich terytorium. Ukraińcy pokazali tutaj niesamowitą solidarność i sprawność w działaniach wymagających wysokich, technicznych kompetencji.
Bardzo ciekawym wątkiem są również media społecznościowe, którymi strona ukraińska operuje wyjątkowo sprawnie, co nie powinno nikogo specjalnie dziwić, zważywszy na fakt, że prezydent tego kraju wywodzi się z showbiznesu. Dzięki sprawnej komunikacji ukraińskich liderów, a także profesjonalnym kampaniom informacyjnym skierowanym do mieszkańców państw zachodnich udało się bardzo szybko zdobyć serca i uznanie światowej opinii publicznej. Twitter, Instagram czy TikTok zostały całkowicie zdominowany przez proukraińskie treści. Niewątpliwie znacznie to ułatwiło przekonanie ludzi na całym świecie do zaangażowania się w pomoc humanitarną dla ofiar tej wojny, a także pozwoliło liderom na skuteczniejsze wywieranie nacisku politycznego na zachodnie rządy, na przykład w kwestii próśb o dostawy broni i amunicji. Przy okazji udało się obalić mit o ogromnym wpływie, jaki na kształtowanie zachodniej opinii publicznej miały „rosyjskie farmy trolli”. Skala tego zjawiska i jego wpływu na rzeczywistość okazała się – wbrew temu, czym straszyły nas liberalne media i politycy – marginalna.
Niestety rozpowszechnianie filmików z bohaterskimi żołnierzami czy wzruszające historie o uratowanym z płomieni piesku nie są jedynymi działaniami, jakie mają za zadanie ukraińscy specjaliści od komunikacji. Przede wszystkim zbierają jednak dowody o dokonywanych przez okupantów zbrodniach wojennych. Tysiące zgłoszeń napływa z każdego zakątka kraju, w którym choć na chwilę stanął but rosyjskiego żołnierza. Inwazja jest prowadzona w sposób wyjątkowo brutalny, ale to właśnie ogrom relacji i materiałów, jakie strona ukraińska pokazuje światu, pozwala im uwiarygodnić swoje stanowisko. Gdyby nie one, to bardzo łatwo byłoby Rosjanom przekonać przynajmniej część zachodniej opinii publicznej, że masakra w Buczy, Borodziance czy Irpieniu była mistyfikacją, albo prowokacją Batalionu Azov.
Oczywiście takie ordynarne próby dezinformacji cały czas się pojawiają. Aktywność Rosjan w Internecie jest równie wysoka co sympatyków strony ukraińskiej, ale ich działania są nieporównywalnie mniej skuteczne – przynajmniej wśród europejskich i amerykańskich odbiorców, którzy potrafią samodzielnie zweryfikować wiarygodność takich informacji. Analiza kanałów na komunikatorze Telegram pokazała, że istnieje tam co najmniej kilkadziesiąt polskojęzycznych stron i czatów, w których kolportowana jest rosyjska dezinformacja. Większość z nich nie osiąga poziomu nawet 200 obserwujących, z czego ogromną częścią mogą być po prostu fejkowe, stworzone w celach propagandowych konta. Niestety od mieszkańców Zachodu dużo bardziej podatni na takie działania są mieszkańcy Afryki, Ameryki Południowej czy Azji. Kierując swój przekaz w tamtą stronę, Rosjanie bardzo często posługują się kartą „rasizmu”, przedstawiając Ukraińców jako ideowych spadkobierców nazizmu, czy próbują zrzucić odpowiedzialność za konflikt na NATO (którego czołowe kraje przez wzgląd na liczne interwencje militarne w różnych częściach świata nie są darzone zbyt dużą sympatią). Tam też znacznie częściej możemy się spotkać z prorosyjskimi opiniami, które nie tylko usprawiedliwiają rosyjską inwazję na Ukrainę, ale jawnie jej kibicują, traktując ją jako wojnę pomiędzy próbującym zdominować całą Ziemię Zachodem a resztą „wolnego świata”.
Zapewnienie stabilnego dostępu do Internetu w rejonach walk, wsparcie logistyczne cywili za pomocą mobilnych aplikacji i skuteczna działalność w social mediach to nie są jedyne sukcesy strony ukraińskiej w wykorzystaniu nowoczesnych technologii podczas wojny. Powszechne jest wykorzystywanie również zaawansowanych systemów sztucznej inteligencji i uczenia maszynowego. Przede wszystkim widzimy tutaj wyraźnie trzy główne obszary: monitorowanie ruchu telekomunikacyjnego w celu śledzenia gdzie pojawiają się rosyjskie oddziały, wykorzystywanie nowoczesnych systemów przewidywania i odpierania cyberataków na infrastrukturę sieciową i niespotykane do tej pory w Europie tak szerokie zastosowanie systemów rozpoznawania twarzy. Oczywiście nie są to jedyne obszary, gdzie uczenie maszynowe mogłoby znaleźć zastosowanie (i pewnie znajduje), ale skoro weszły do oficjalnych medialnych przekazów, to strona ukraińska musi być z nich wyjątkowo dumna i warto się nad nimi pochylić, i o ile wykorzystywanie danych telekomunikacyjnych do śledzenia ruchów wroga wydaje się dość oczywiste, to dwa pozostałe zastosowania zaawansowanych systemów uczenia maszynowego mogą być nieco bardziej interesujące.
Przede wszystkim warto zauważyć, że Ukraina podjęła współpracę z najlepszymi amerykańskimi firmami zajmującymi się cyberbezpieczeństwem. Nie byłoby to możliwe, gdyby sama nie posiadała odpowiednio wykwalifikowanej kadry pracowników IT, którzy potrafili szybko zintegrować nowoczesne systemy z własną infrastrukturą sieciową. Od wojny w Donbasie i zajęciu Krymu przez Rosjan w 2014 roku sektor telekomunikacji i technologii informacyjnych na Ukrainie przeszedł niesamowitą transformację, stając się najprężniej rozwijającym się sektorem nowych technologii na świecie. Ukraińskie software-housy dostają kontrakty na całym świecie, a specjaliści z tego kraju są bardzo cenieni. Ta transformacja była mocno wspierana przez wszystkie ukraińskie rządy. Podobnie jak zabezpieczanie systemów pod kątem cyberbezpieczeństwa, trwała wiele lat. Rosyjska inwazja znacznie przyspieszyła ten proces, jednak nie udałoby się tego dokonać bez wcześniejszych przygotowań. Udało się dzięki temu uniknąć takich spektakularnych wpadek, jak na przykład na Białorusi, gdzie hakerzy z grupy Anonymous w ramach akcji odwetowych skutecznie zablokowali tam internetowy system sprzedaży biletów kolejowych, dzięki czemu skutecznie sparaliżowali ruch pociągów w tym kraju na dłuższy czas. Udało się też uniknąć poważnych wycieków poufnych i tajnych informacji, jakie dotknęły armię rosyjską i białoruską. Jest to szczególnie istotne w kontekście naszego kraju, który (podobnie jak wiele innych krajów Europy) czasami na kwestię zabezpieczenia kluczowej infrastruktury i procesów przymyka oko – czego chyba najbardziej jaskrawym przykładem był wyciek maili z poczty ministra Dworczyka (którego najprawdopodobniej dokonały właśnie białoruskie służby). Mamy tutaj ewidentnie lekcję do odrobienia i powinniśmy się uczyć od naszych wschodnich sąsiadów.
Kolejnym ciekawym zagadnieniem jest szerokie zastosowanie systemów do rozpoznawania twarzy. Nie jest to nowe czy wyjątkowo trudne zagadnienie – uczenie komputera rozpoznawania poszczególnych osób za pomocą ich cech biometrycznych pozostaje w kanonie najczęściej wybieranych tematów prac dyplomowych przez studentów informatyki czy robotyki od kilkunastu lat. Dużo bardziej kontrowersyjne jest jego masowe użycie. To właśnie systemy rozpoznawania twarzy są silnikiem chińskiego oka Wielkiego Brata – systemu social scoringu. Kamery monitorują tam każdy ruch, a ich działania – zarówno w przestrzeni miejskiej, jak i w Internecie – są oceniane, przez co można uzyskać bonusy lub kary. Próby zaimplementowania takich rozwiązań mają także miejsce na przykład w Moskwie czy bogatych państwach arabskich. Nic dziwnego, że ludzie Zachodu patrzą na takie systemy niechętnie (zupełnie zresztą słusznie). Jednak użycie takiego systemu w warunkach wojennych wydaje się nieco bardziej usprawiedliwione.
Zdjęcia, które ludzie wrzucają na swoje social media, są doskonałą bazą danych dla takich systemów. W taki właśnie sposób byli identyfikowani polegli w walkach Rosjanie czy zbrodniarze wojenni z Buczy. Jednak to nie jest ich jedyne zastosowanie. Za pomocą miejskich kamer Ukraina może rozpoznawać i wyszukiwać potencjalne grupy dywersji czy identyfikować szpiegów. Jeżeli wierzyć przekazom medialnym, to kilka razy technologia ta okazała się w we wspomnianych przypadkach wyjątkowo skuteczna. Oczywiście niesie to za sobą pewne zagrożenia, np. system może się pomylić i błędnie oskarżyć niewinną osobę o szpiegostwo, ale powinno to działać raczej jako narzędzie wspomagające tradycyjny wywiad, a nie go całkowicie zastępować.
Otwartą kwestią jest to, jak wojna na Ukrainie zmieni podejście społeczeństwa i rządzących do technologii. Wydaje się, że nawet po zwycięstwie Ukrainy (w które wszyscy całym sercem wierzymy) jej rządzący nie będą chcieli porzucić rozwiązań, które miały zastosowanie podczas wojny. Co gorsza, implementację takich rozwiązań głośno postulują liderzy głównych frakcji w Parlamencie Europejskim. Projekt likwidacji anonimowości w sieci i zakazu używania komunikatorów z szyfrowanymi połączeniami już jest tam dyskutowany. W planach są również oparte na sztucznej inteligencji boty, mające przeczesywać cały Internet, włącznie z prywatnymi rozmowami, i systemowo wyszukiwać źródła dezinformacji czy oznaczać podejrzane rozmowy. Wchodzimy tutaj na bardzo niebezpieczną ścieżkę, która może nas doprowadzić tylnymi drzwiami do europejskiej wersji chińskiego systemu social scoringu.
Bardzo ważny w nadchodzącej dyskusji na temat bezpieczeństwa i prywatności w Internecie będzie postulat postawienia grubej czerwonej linii pomiędzy czasem wojny a czasem pokoju i skupienie uwagi na defensywnych systemach ochrony kluczowej infrastruktury – takiej jak strony organów państwowych, systemy do obsługi opieki zdrowotnej, energetyki czy transportu zbiorowego. W przeciwnym wypadku będziemy zmuszeni oddać swoją prywatność w ręce polityków, w imię walki z – niezbyt, jak się okazuje, skuteczną – rosyjską czy chińską dezinformacją. Oczywiście nie twierdzę, że nie powinniśmy nawet w czasach pokoju monitorować potencjalnie niebezpiecznych grup – związanych zarówno ze skrajnymi ruchami politycznymi, jak i społecznościami imigranckimi, wokół których bardzo często skupione są organizacje przestępcze. Nie powinno się to jednak odbywać za pomocą całkowitego pozbawienia prywatności całego społeczeństwa, jak to obecnie postuluje wielu europejskich polityków.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Działania wojsk podczas wojny na Ukrainie w aspektach dowodzenia, łączności i rozpoznania
Wojna na Ukrainie pokazała nam też, jak ważne jest posiadanie własnego przemysłu technologicznego i silnego sektora IT. Tysiące wykwalifikowanych specjalistów przestawiło swoje codzienne obowiązki na tryb wojenny. Programiści pomagali zapewnić logistykę cywilom, zabezpieczali kluczową infrastrukturę internetową państwa czy wspomagali oddziały wojskowe, elektronicy przerabiali cywilne drony i komunikatory radiowe, tak aby mogły być bardziej skuteczne w walce wojskowej, specjaliści od sieci komputerowych doprowadzali łączność ze światem wszędzie tam, gdzie ukrywali się cywile i gdzie była taka możliwość, a wiele zakładów zajmujących się obróbką-skrawaniem przestawiło swoje linie produkcyjne na kamizelki kuloodporne. Kapitał ludzki to jeden z najdroższych skarbów Ukrainy i po wojnie przyszły rząd będzie musiał zrobić wszystko, aby zatrzymać go w kraju, bo tylko to pozwoli na sprawną odbudowę. Nam zaś, jako sąsiadom i przyjaciołom Ukrainy, pozostaje życzyć jej szybkiego odrodzenia jako silne, sprawne i nowoczesne państwo. Jej przyspieszona transformacja technologiczna pokazuje, że ma ona wszelkie predyspozycje, aby takim być.
Artykuł został pierwotnie opublikowany w kwartalniku “Myśl Suwerenna. Przegląd Spraw Publicznych” nr 1-2(7-8)/2022.
Grafika: Shutterstock