23 lutego 2022 roku. W Kijowie odbywa się spotkanie w ramach Trójkąta Lubelskiego. Prezydenci Polski i Litwy okazali wsparcie dla głowy państwa zagrożonego eskalacją konfliktu trwającego już od 2014 roku. Jak doskonale wiemy pełnoskalowa wojna rozpętała się już następnego dnia. Rzeczone spotkanie stanowi symboliczny koniec starego porządku w stosunkach polsko-ukraińskich. Wydarzenia ostatnich trzech miesięcy pokazały, że jesteśmy świadkami przełomu w relacjach Polski i Ukrainy. Nie trzeba włączać jednego z kanałów na YouTubie, aby się przekonać, że historia dzieje się na naszych oczach.
Na początek, warto zacytować poniższe słowa Prezydenta Andrzeja Dudy wypowiedziane tamtego dnia w Kijowie:
Pamiętajmy, że gra nie toczy się wyłącznie o granice wpływów rosyjskich czy o suwerenność Ukrainy, ale przede wszystkim – o nową architekturę bezpieczeństwa na świecie, o którą wszyscy mamy obowiązek dbać i którą przez wiele lat z wielkim mozołem tworzono, aby zapewnić w jak najszerszym zakresie bezpieczeństwo i możliwości pomyślnego, niezachwianego rozwoju
„Za wolność naszą i waszą” – hasło kojarzące się przede wszystkim z walką narodowowyzwoleńczą w imię obcych interesów, dzisiaj używane nabiera innego znaczenia. Otóż zdarzyła się sytuacja niespotykana od dawna. Ratując Ukrainę:
-
Po pierwsze – wspieramy swój narodowy interes
-
Po drugie – pomagamy stronie, która toczy wojnę sprawiedliwą
-
Po trzecie – wybraliśmy opcję, która nie jest skazana na porażkę
Przyczyny realizacji interesu narodowego poprzez wsparcie Ukrainy najlepiej widać na mapie politycznej naszego regionu. Z Federacją Rosyjską graniczymy na długości 210 kilometrów. Doliczając do tego Białoruś, długość granicy, z której może zostać przeprowadzone uderzenie wynosi 628 kilometrów. Dodatkowe 535 kilometrów, które mogliby uzyskać Rosjanie po podbiciu Ukrainy, stanowiłoby dla Polski śmiertelne zagrożenie. Pokusa Kremla do sprawdzenia jedności Sojuszu Północnoatlantyckiego byłaby na pewno większa, niż ma to miejsce obecnie. Z tego względu, wsparcie Kijowa zdecydowanie leży w naszym interesie i to niezależnie od tego, jakie relacje łączyły oba państwa przed wybuchem wojny.
Trudno mieć jakiekolwiek wątpliwości, kto jest stroną agresywną w tym konflikcie. Żądania Moskwy wyrażone zostały już w grudniu ubiegłego roku. W skrócie, Władimir Putin chce pisemnej deklaracji uniemożliwiającej rozszerzenie Sojuszu Północnoatlantyckiego na wschód oraz uzależnienia obecności wojskowej NATO w krajach przyjętych po 1997 roku od zgody Federacji Rosyjskiej (w tym miejscu pozdrawiam tych, którzy uważają, że oddanie kawałka Ukrainy Putinowi zapewni święty spokój). Stanom Zjednoczonym i ogólnie świata zachodniego są to warunki absolutnie nie do przyjęcia. Taka postawa stanowi dla Kremla potwierdzenie rzekomo agresywnych zamiarów wobec Rosji.
Samo pojęcie wojny sprawiedliwej i jej ewolucji na przełomie wieków wymaga rozważań na oddzielny artykuł. Na potrzeby obecnych rozważań, odwołam się do pojęcia rozumianego obecnie. Katechizm Kościoła Katolickiego w punkcie 2309 wymienia cztery warunki wojny sprawiedliwej, które muszą zostać spełnione jednocześnie, czyli:
-
aby szkoda wyrządzana przez napastnika narodowi lub wspólnocie narodów była długotrwała, poważna i niezaprzeczalna;
-
aby wszystkie pozostałe środki zmierzające do położenia jej kresu okazały się nierealne lub nieskuteczne;
-
aby były uzasadnione warunki powodzenia;
-
aby użycie broni nie pociągnęło za sobą jeszcze poważniejszego zła i zamętu niż zło, które należy usunąć. W ocenie tego warunku należy uwzględnić potęgę współczesnych środków niszczenia.
Samemu Czytelnikowi pozostawiam do rozważenia, która ze stron spełnia wszystkie powyższe warunki.
Już pierwsze dni pokazały, że Ukraina nie jest skazana na porażkę. Ośmioletnie przygotowania na pełnoskalową inwazję wzmocnione walką ukraińskich żołnierzy w Donbasie nie poszły na marne. Zamiast zajętego Kijowa w 3 dni, celem strategicznym Rosji na chwilę obecną jest zajęcie Siewierodoniecka. Zamiast obojętności krajów zachodu i business as usual jest realne wsparcie militarne i polityczne Ukrainy, z amerykańskim Lend-Lease Act na czele. Wobec powszechnej wiary społeczeństw zachodnich w triumf liberalnej demokracji, mającej gwarantować wieczny pokój na świecie, determinacja i wola walki narodu ukraińskiego jest szczególnie istotna.
W naszej historii jest to naprawdę wyjątkowa sytuacja. Rodzi ona oczywiście pewne szanse, jak i zagrożenia.
Dlaczego nowa przyjaźń?
Inwazja rosyjska na Ukrainę poruszyła nasze społeczeństwo do tego stopnia, że w większości wyraziła gotowość na przyjęcie dowolnej liczby uchodźców z Ukrainy. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej, w obliczu kryzysu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej, było to nie do pomyślenia. To tylko pokazuje, że Polacy potrafią w razie potrzeby pomóc uchodźcom, jeśli uchodźcy rzeczywiście nimi są. Spontaniczna reakcja polskiego społeczeństwa wzmocniła renomę naszego państwa w świecie zachodnim. Pomimo próby przypisania przez zachodnie media rzekomego rasizmu w momencie największego zamieszania, w dużej mierze został obalony wizerunek państwa niechętnego do przyjmowania uchodźców. Może to być szczególnie istotne wobec postępującego kryzysu żywnościowego w Afryce, mającego ogromny potencjał wywołania nieporównywalnie większego, niż w roku 2015, kryzysu imigracyjnego. Wobec powyższego, Polska będzie miała niezwykle silny argument przeciwko potencjalnej przymusowej relokacji imigrantów z zupełnie innego kręgu kulturowego.
Ukraińcy otrzymali wsparcie nie tylko od społeczeństwa, ale także od państwa polskiego. Przyznanie im niektórych świadczeń socjalnych, przysługujące do tej pory obywatelom polskim, było niezwykle ważnym wsparciem. Po pierwsze, znacząco ułatwiło odnalezienie się przybyszom w nowej rzeczywistości. Po drugie, był to sygnał dla walczących na froncie żołnierzy ukraińskich, że ich najbliższym w Polsce krzywda się nie stanie. Można powiedzieć, że Polska zadbała nawet o morale walczących na Ukrainie żołnierzy. Wszystko wskazuje na to, że ten niezwykle hojny gest zostanie odwdzięczony nie tylko miłym słowem. 22 maja Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zapowiedział własny projekt ustawy o charakterze symetrycznym do polskich ustaw zapewniających Ukraińcom podstawowe świadczenia.
Niezależnie od treści przyszłego aktu prawnego, jest to wyraźny sygnał zacieśnienia więzi nie tylko na szczeblu politycznym, ale również na polu gospodarczym i kulturowym. Zważywszy na to, że Prezydent Polski na chwilę obecną jest najbardziej popularnym zagranicznym politykiem na Ukrainie, potencjał na rozwój jest ogromny. Z tego względu, promocja polskiej kultury wśród społeczeństwa ukraińskiego powinna być naszym absolutnym priorytetem. Tym bardziej, że „moda na polskość” wiecznie trwać nie będzie. Za to potencjalna gospodarcza ekspansja nie będzie łatwą sprawą. Po wojnie priorytetem Ukrainy będzie zapewne odbudowa przemysłu oraz infrastruktury krytycznej. Na tym obszarze Polsce będzie niezwykle ciężko rywalizować z globalnymi zachodnimi przedsiębiorstwami, zwłaszcza zza Oceanu. Niemniej jednak, podjęcie rękawicy w tej materii jest konieczne do tego, aby zbudować sieć wpływów i miejmy nadzieję, że tak się też stanie.
Uciekinierzy z Ukrainy najczęściej trafiają do większych ośrodków miejskich. Sprawia to, że struktura demograficzna poszczególnych miast diametralnie się zmieniła. Kilkunastoprocentowy przyrost liczby mieszkańców Białegostoku jest jednym z łagodniejszych. W Rzeszowie uchodźcy z Ukrainy przyczynili się do zwiększenia populacji miasta o ponad 1/3. Niewiele mniej zauważalny przyrost zanotowano w miastach, w których już przed 24 lutego żyła liczna społeczność ukraińska (Wrocław, Kraków, Warszawa). Co to wszystko oznacza? Kwesta asymilacji przybyłej po 24 lutego ludności będzie absolutnie kluczowa dla przyszłości Polski. Trudno na chwilę obecną zakładać, jaka część z przybyłych uchodźców pozostanie w Polsce, a także ile z nich i kiedy wróci do swojej ojczyzny. Jedno jest pewne, monoetniczność Polski trwająca ponad siedem dekad właśnie dobiegła końca. To oznacza, że czekają nasze społeczeństwo nowe wyzwania, znane wcześniej jedynie z podręczników historii i relacji naszych przodków.
Na ten moment, absolutnym minimum jest umożliwienie Ukraińcom nauki języka polskiego (a nie na odwrót, jak niektórzy sugerują). W naszym interesie leży także, aby jak najwięcej uchodźców możliwie jak najszybciej odnalazło pracę. Jeśli jednak spojrzymy na to, w jakiej branży są największe braki, będzie to trudne do zrealizowania. Pracownicy fizyczni pochodzący z Ukrainy, niezwykle potrzebni polskiej branży budowlanej, wyjechali walczyć za swój kraj. Trudno oczekiwać, aby tą lukę wypełniły kobiety z dziećmi. Dlatego, jako społeczeństwo musimy uzbroić się w ogromną cierpliwość. Obciążenie budżetu państwa dodatkowymi świadczeniami socjalnymi dla uchodźców, już teraz dla społeczeństwa kosztowne, będzie wymagać od nas samych coraz większych wyrzeczeń. Nie mniejszym wyzwaniem jest podjęcie jako społeczeństwo i państwo wspólnego, skoordynowanego wysiłku integracji społecznej i kulturowej z Ukraińcami. Asymilacja jest konieczna, aby pokojowe współistnienie Polaków i Ukraińców w jednym państwie było możliwe. Pozostawienie mniejszości ukraińskiej na pastwę losu to prosta droga do stworzenia poważnych problemów w przyszłości.
Dlaczego chwilowe uniesienie?
Na ten moment Ukraińcy okazują ogromną wdzięczność za okazaną przez Polaków pomoc. Jednak po zakończeniu wojny, codzienne problemy przykryją nawet największe wyrazy wdzięczności. Niektóre rodziny po wojnie zostaną w Polsce, ściągając z ojczyzny walczących dotychczas mężczyzn, którzy przynajmniej w części będą dotknięci traumą wojenną. Przystosowanie tych ludzi do społeczeństwa będzie stanowić poważne wyzwanie, zwłaszcza jeśli nie wiemy, ile takich osób będzie potrzebować pomocy. Jeśli nie będą w stanie pracować, państwo będzie musiało utrzymywać te osoby. Za to Ukraińcy, którzy podejmą pracę, ze względu na mniejsze wymagania względem Polaków, będą atrakcyjniejsi dla potencjalnych pracodawców. Słynne „1300 i umowa o dzieło, bo mam Ukraińców na Pana miejsce” będzie nie tylko przyczynkiem do powstawiania kolejnych memów, ale także do wyrażania frustracji. Tym większej, o ile bardziej powszechne będzie zjawisko bezrobocia.
Jak już wcześniej zostało wspomniane, pakiet świadczeń socjalnych dla uchodźców już teraz stanowi poważne obciążenie dla budżetu państwa. Do 12 maja świadczenie „Rodzina 500 plus” przyznano dla około 691 tysięcy ukraińskich dzieci1. W obliczu rozwijającego się kryzysu ekonomicznego można łatwo domyślić się, na kogo spadnie najwięcej pretensji. Z tego względu, istotne jest, aby beneficjentami nie były osoby, które wyjechały z Polski. O ile wjazd na Ukrainę skutkuje automatycznym przerwaniem wypłaty po 30 dniach, to w przypadku migracji wewnątrz Unii Europejskiej należy przede wszystkim liczyć na uczciwość obdarowanego. Tutaj należy się zastanowić, czy przerwanie wypłat nie powinno następować od razu po przekroczeniu granicy, a także czy istnieją sposoby na ściślejszą kontrolę migracji ludności ukraińskiej na obszarze wspólnotowym.
Masowa migracja uchodźców do największych miast zdecydowanie utrudni ich asymilację z polskim społeczeństwem. Im większy odsetek ludności danego miasta będzie ona stanowić, tym chętniej będzie próbować wpłynąć na nowe otoczenie. Dlatego w najbliższej przyszłości należy się spodziewać znaczącego zwiększenia aktywności ukraińskich działaczy społecznych w Polsce. Działalność ta może być skanalizowana w niepożądanym dla naszego społeczeństwa kierunku. Zresztą całkiem niedawno już mogliśmy się przekonać o niebezpieczeństwie, jakie nam grozi. Incydent z 9 maja, kiedy to związana z Fundacją Otwarty Dialog Iryna Zemlyana oblała czerwoną farbą rosyjskiego ambasadora w Polsce Siergieja Andriejewa, pokazał dobitnie, z czym możemy się mierzyć w przyszłości.
Nie dość, że ta sytuacja obnażyła słabość polskich służb, których obowiązkiem jest ochrona dyplomatów, to jako państwo nie potrafiliśmy wyrazić jednoznacznego stanowiska. Roztropnością wykazano się na alei Szucha. Minister Spraw Zagranicznych Zbigniew Rau ocenił, że oblanie czerwoną substancją ambasadora Rosji Siergieja Andriejewa, to incydent, który nie powinien mieć miejsca i jest ze wszech miar godny ubolewania. Innego zdania był szef MSWiA Mariusz Kamiński: Zgromadzenie przeciwników rosyjskiej agresji na Ukrainę, gdzie każdego dnia dochodzi do zbrodni ludobójstwa było legalne. Emocje ukraińskich kobiet, biorących udział w manifestacji, których mężowie dzielnie walczą w obronie ojczyzny są zrozumiałe. Polskie władze nie rekomendowały ambasadorowi Rosji składania kwiatów 9 maja w Warszawie. Policja umożliwiła ambasadorowi bezpieczny odjazd z miejsca zdarzenia. Są to słowa w moim odczuciu co najmniej niezrozumiałe. Wyniki kontroli wewnętrznej w Policji nie wykazały nieprawidłowości, co wyklucza jakąkolwiek rewizję stanowiska. Tutaj również pozostawiam czytelnikowi do oceny, która z wypowiedzi powinna odzwierciedlać stanowisko państwa polskiego.
Zagrożeniem jest również rewizja polityki zagranicznej rządu ukraińskiego. Za prezydentury Wołodymyra Zełenskiego relacje z Polską przed 24 lutego ulegały systematycznej poprawie. Nie oznacza to jednak, że Ukraina nie potrafiła czegokolwiek wyegzekwować naszym kosztem. Nawet w obliczu zbliżającej się wojny. Blokada tranzytu kolejowego na przełomie 2021 i 2022 roku stała się przyczynkiem do negocjacji, podczas których strona ukraińska wywalczyła zwiększenie liczby zezwoleń przewozowych dla ukraińskich kierowców ciężarówek ze 160 tysięcy do 200 tysięcy. Jednocześnie, jako jedno z pierwszych państw zadeklarowaliśmy dostarczenie broni defensywnej. Na przykładzie relacji z Polską, państwo ukraińskie pokazało, jak prowadzić politykę zagraniczną w obliczu zagrożenia. W trakcie wojny, Polska jest jednym z pionierów wsparcia wojskowego dla walczącej Ukrainy. Jednak nawet dostarczenie dwustu czołgów T-72 nie zagwarantuje nam silnej pozycji w negocjacjach pokojowych. Kluczem do wpływu na rozstrzygnięcie wojny ukraińsko-rosyjskiej będzie to, czy wygra opcja zgniłego kompromisu (Niemcy, Francja, Włochy) czy też odrzucenia wszelkich ustępstw (USA, Wielka Brytania, Polska). Języczkiem u wagi w tej rozgrywce jest Turcja, która umiejętnie lawiruje między Ukrainą a Rosją, nie zrażając żadnej ze stron konfliktu. Niezależnie od tego, brak jakiejkolwiek partycypacji Polski w przyszłej konferencji pokojowej na chwilę obecną będzie oznaczać wielką porażkę naszej dyplomacji, na co jednak na razie się nie zapowiada.
Co nas czeka w przyszłości?
Ogromna przychylność ze strony społeczeństwa i elit Ukrainy wobec naszego kraju musi zostać dobrze spożytkowana. W polityce zagranicznej nie możemy zadowolić się odsłonięciem lwów na Cmentarzu Orląt Lwowskich. To powinien być gest zapowiadający szczere pojednanie, na które lepszej chwili nie będzie. Z tego względu, priorytetem powinno być odblokowanie przez Ukrainę możliwości ekshumowania i godnego pochowania pomordowanych na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej ofiar Rzezi Wołyńskiej. Godny pochówek umęczonych osiem dekad temu naszych rodaków mógłby zamknąć tą trudną kwestię, nie utrudniając naszych relacji przez kolejne osiem dekad. Jednocześnie nie łudźmy się, że banderyzm całkowicie zniknie z przestrzeni publicznej Ukrainy. W powszechnej świadomości dla Ukraińców jest postacią znaną z walki z Sowietami, a nie bezbronnymi Polakami. Obecnie trwająca wojna pisze jednak nowych bohaterów i to oni z czasem będą wywieszani na sztandarach, a nie żołnierze Ukraińskiej Powstańczej Armii. Zamknięcie tej trudnej kwestii jest o tyle ważne, że wytrąciłaby silny, emocjonalny argument z ręki rosyjskiej machiny informacyjnej mającej skłócić oba narody.
⇒ CZYTAJ RÓWNIEŻ: Konopko: Mołdawia kolejnym państwem do „denazyfikacji”? ⇐
Wojna na Ukrainie rozbudziła na nowo jagiellońskie wizje prowadzenia polityki zagranicznej. Jeśli jednak wrócimy do XXI wieku, szybko wybudzimy się ze snu. Mimo przychylności administracji Donalda Trumpa, próba przejęcia roli lidera w regionie Intermarium nie powiodła się. Wobec skrycie prorosyjskiej postawy Niemiec, włączenie do tej inicjatywy Ukrainy może dać Polsce kolejną szansę. Jednocześnie musimy pamiętać przede wszystkim o zabezpieczeniu naszych interesów, zwłaszcza że odbudowana Ukraina szybko mogłaby stanowić dla państwa polskiego poważną konkurencję. Tym bardziej, że to w Polsce jest liczna mniejszość ukraińska, a nie na odwrót.
Jako puentę pozwolę zacytować fragment przemówienia Prezydenta Andrzeja Dudy do Rady Najwyższej Ukrainy z 22 maja:
To swoisty paradoks, że tak wielkie zło, które wyrządzają na Ukrainie najeźdźcy, wyzwoliło z drugiej strony tak wielkie dobro. Wierzę, że to dobro, te nawiązane przyjaźnie pomiędzy milionami Polaków i Ukraińców sprawią, że będziemy dobrymi sąsiadami już na zawsze. To wielka, dziejowa, historyczna szansa i wielki, dziejowy, historyczny przełom.
Choć będzie to niezwykle trudne do spełnienia, życzę tego sobie i Wam, czytającym.
[Grafika: Adam Kozłowski]
_______________________________
1 https://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/8418448,500-plus-ukraina-dzieci-wnioski.html