Polska odzyskała niepodległość i powróciła na mapy Europy nieco ponad 100 lat temu, w burzliwym czasie wojen, dyplomatycznych gier i politycznych przekształceń. Na chwilę powróciła jako Królestwo Polskie by szybko, zgodnie z ówczesną modą, przyjąć formę republikańską. Monarchia nie doczekała się króla, ale nie umniejsza to powagi gorączkowym przygotowaniom, jakie podejmowano przed i podczas I Wojny Światowej. Spośród szerokiej gamy kandydatów i typowanych rodzin szczególe miejsce zajmuje polska gałąź rodu Habsburgów, której członkowie bliscy byli sięgnięcia po kilka europejskich koron. Choć, jak wiemy z historii, monarchiczne dążenia w Polsce, na Ukrainie i w krajach bałkańskich nie zakończyły się pomyślnie dla przedstawicieli rodu, zdążyli oni, zwłaszcza w dwóch pierwszych przypadkach, wrosnąć w narodową tkankę, pozostawiając niezatarty ślad. Działalność arcyksięcia Karola Stefana, który nieomal zasiadł na polskim tronie jako Stefan II (uwzględniając Batorego) to temat na inną opowieść, zaś w poniższym tekście przybliżone zostaną losy „Habsburga ukraińskiego” w osobie syna wspomnianego, arcyksięcia Wilhelma.
Historia Ukrainy, choć kraj ten znajduje się dziś w bezpośrednim sąsiedztwie Polski, pozostaje wciąż bardzo słabo znana, a to daje pole do popisu propagandystom i ideologom, tworzących z okruchów prawdy narrację na potrzeby własnych celów. Początki ukraińskiej państwowości to bardzo szeroki temat, a w zależności od przyjętego podejścia można się jej doszukiwać w starożytności, średniowiecznych podbojach skandynawskich Waregów, w kozackich wojażach lub w instytucjach powołanych do życia na początku XX wieku. W obliczu konfliktów XXI-wiecznych państwowość Ukrainy bywa całkowicie kwestionowana, a kraj sprowadzany do roli „ziem okrainnych” (inaczej: peryferii) Rosji. Nie jest to miejsce ani czas na roztrząsanie tej kwestii. Pozostaje zaś faktem, że młody Wilhelm Habsburg zaczynał się interesować Ukrainą w okresie, kiedy Ukraińcy, nie posiadający zbiorowej tożsamości, nie pierwszy i nie ostatni raz w historii zaczęli przejawiać nastroje niepodległościowe.
Ukrainę, choć istniała wcześniej w różnych znaczeniach tego słowa, trzeba było poskładać z różnych elementów, a wręcz stworzyć od nowa, w oparciu o zachowaną tkankę historyczną. W odpowiedzi na to wyzwanie powstały dwa projekty o charakterze monarchistycznym, które w poszukiwaniu tożsamości sięgnęły po wzorce zakorzenione w dziejach ukraińskich ziem. Pierwszym był hetmanat Pawło Skoropadskiego powołany do życia przez zaborców, który choć był tworem efemerycznym, pozostawił po sobie spuściznę w postaci emigracyjnych organizacji monarchistycznych. Za drugim z nich stał arcyksiążę Wilhelm Habsburg – postać bardzo barwna, awanturnik, który sporą część życia poświęcił na realizację marzenia o potężnej i niepodległej Ukrainie pod swoim panowaniem. Wilhelm, znany później jako Wasyl Wyszywany bądź książę Wasyl, był ostatnim jak dotąd Habsburgiem, który dołożył swoją cegiełkę do 800-letniego gmachu monarchii obejmującej swym zasięgiem organizmy o zróżnicowanej strukturze. Dynastia, chcąc podtrzymywać trwanie i przeprowadzać ekspansję, musiała doprowadzić do perfekcji mechanizm adaptacji, posługując się stosunkowo prostą metodą – w nowych państwach nie wywracała stosunków społecznych do góry nogami, a zamiast tego wzmacniała narodowe poczucie „historyczne”, niezależnie od faktycznego stopnia ich zakorzenienia w historii. Ta elastyczność sprawdzała się z grubsza od Włoch aż po Hiszpanię do II połowy XIX wieku, kiedy intronizacja cesarza Maksymiliana I na tron Meksyku zakończyła się jego egzekucją. Niewątpliwie scenę tą, uwiecznioną na obrazie republikanina, Edouarda Manet, miał z tyłu głowy arcyksiążę Karol Stefan, biorąc udział w polskiej „grze o tron”. Był człowiekiem świadomym zmian zachodzących w otaczającym go świecie, naocznym świadkiem zmiany reguł kierujących światem polityki.
Krótka historia Ukrainy
Obszar, w granicach którego usytuowana jest dzisiejsza Ukraina, stanowił niegdyś teren transferowy dla różnych ludów koczowniczych, a w okolicy V-VI wieku osiedliły się na nim plemiona słowiańskie. W wieku IX wschodni Słowianie założyli Ruś Kijowską, która w XII wieku stanowiła już potężny ośrodek państwowy pod rządami, wareskiej (potocznie: wikińskiej) dynastii Rurykowiczów. Ich stolica, początkowo usytuowana w Nowogrodzie, została z czasem przeniesiona do Kijowa. W połowie XII stulecia państwo zaczęło dzielić się na dzielnice, a centrum kraju i jego wschodnia część znalazły się pod panowaniem mongolskiego chanatu Złotej Ordy. W tym samym czasie na zachodzie wykształciła się dzielnica znana jako Księstwo Halicko-Wołyńskie, od 1253 r. zwane po łacinie Regnum Russiae. Później obszar dzisiejszej Ukrainy stał się areną działań Wielkiego Księstwa Litewskiego, Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, Chanatu Krymskiego oraz Królestwa Polskiego. Po zjednoczeniu Polski i Litwy więzami unii lubelskiej z 1569 r. większość omawianych terenów znalazła się w administracyjnych granicach Rzeczpospolitej Obojga Narodów.
W 1667 r., w pokłosiu wojen z Rosją i powstania Chmielnickiego, Ukrainę podzielono między monarchię polską i rosyjską, z grubsza wyznaczając granicę na Dnieprze. Stan ten utrzymał się do I rozbioru Polski, po którym większość Ukrainy znalazła się pod władaniem carów Rosji, a fragment obejmujący Ruś Czerwoną, Zakarpacie i Bukowinę wszedł pod panowanie Austriackie. Wiek XIX upłynął pod znakiem prób wypracowania ukraińskiej tożsamości, a sposobność zastosowania koncepcji w praktyce nadarzyła się na początku XX wieku, gdy Europa pogrążyła się w I Wojnie Światowej, a cesarstwo Romanowów upadło. W 1917 r. Ukraińska Centralna Rada proklamowała powstanie Ukraińskiej Republiki Ludowej. Siły bolszewickie rozpędziły demokratycznie wybraną Konstytuantę, a wówczas Rada ogłosiła niepodległość nowego tworu politycznego. Niepowodzenie Państw Centralnych poskutkowało utworzeniem w austriackiej Galicji Wschodniej Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej, wkrótce przyłączonej do Polski. Kolejna korekta granic nastąpiła po wojnie polsko-bolszewickiej, kiedy ziemie na wschód od Zbrucza włączono do Ukrainy Sowieckiej (od 1922 r. części ZSRR). Do czasu ogłoszenia niepodległości w 1991 r. terytorium Ukrainy zostało znacznie powiększone: w 1945 r. o Galicję Wschodnią i Wołyń zachodni, odebrane Polsce, północną Bukowinę i południowo- wschodnią Besarabię, należące wcześniej do Rumunii oraz czechosłowackie Zakarpacie, a w 1954 r. także o Półwysep Krymski.
Narodziny arcyksięcia Wilhelma Habsburga
Arcyksiążę Wilhelm Habsburg, nazwany tak na cześć cesarza Wilhelma II, swojego ojca chrzestnego, urodził się w 1895 r. w Puli, na terenie dzisiejszej Chorwacji, podobnie jak pozostałe dzieci arcyksiążęcej pary, Karola Stefana i Marii Teresy. Pragnieniem jego ojca ta gałąź rodu, zwana później żywiecką, miała zostać spolonizowana. Sam doskonale władał językiem polskim, dwie córki wydał za polskich książąt z rodów Radziwiłłów i Czartoryskich, a swe rezydencje ozdabiał obrazami, których realizację zlecał wiodącym artystom polskim. Kulminacja wysiłków Karola Stefana nastąpiła w 1907 r., kiedy oficjalnie ogłosił polskość swojej rodziny. Na wczesnym etapie rozwoju bracia Wilhelm i Leon otrzymali staranną edukację prywatną, do której ich ojciec przywiązywał dużą wagę. Ogromne znaczenie odgrywały języki, niemiecki, francuski, włoski, angielski i polski, którego Wilhelma uczono od najmłodszych lat. Dopełnienie procesu edukacyjnego stanowiły liczne podróże obejmujące swym zasięgiem Europę wraz z Rosją i północną część Afryki.
Jak na ród Habsburgów przystało, zarówno Karol Stefan jak i jego synowie mieli do odegrania określone przez cesarza role. W monarchii prześcigano się w koncepcjach, zastanawiając się nad przyszłością krajów koronnych i innych elementów wchodzących w jej skład. Arycksiążę wierzył, że narody chwiejącej się monarchii habsburskiej zyskają niepodległość, a nowe państwa staną się krajami koronnymi habsburskiego imperium. Starał się wychowywać synów w taki sposób, by w przyszłości mogli z powodzeniem reprezentować cesarza w podporządkowanych sobie krainach, nosząc tytuł regenta, księcia bądź króla. Proces edukacji Wilhelma miał go przygotować do przyszłej roli króla Polski, jednak historia miała się potoczyć nieco inaczej, a kiedy kwestię polską zagospodarował Karol Stefan, jego najmłodszy syn zaczął skłaniać się ku kuszącej alternatywie.
Należy przy tym pamiętać, że w łonie monarchii habsburskiej funkcjonowały zarówno narody szlacheckie jak Polacy i Węgrzy, których sugestywny opis zawarł Stanisław Koźmian w zbiorze Podróże i polityka, a także narody chłopskie jak Ukraińcy. Roszczenia tych pierwszych starano się zaspokoić nim całkowicie wyrwą się spod zależności – jak w przypadku projektu intronizacji arcyksięcia Karola Stefana, zaś w tych drugich planowano „oczarować masy w momencie, kiedy wkraczały one do polityki” (Snyder, s. 40). Cesarz liczył na to, że narody chłopskie wejdą w epokę demokratyczną z tradycyjnie zakorzenioną lojalnością, której najbardziej jaskrawy przykład stanowił Tyrol. Spory między państwami rozgrywano w taki sposób, by odsunąć niezadowolenie od Wiednia.
W latach 1913-1915 Leon i Wilhelm przebywali w akademii w Wiener-Neustadt, gdzie zgodnie z zaleceniami traktowano ich bez taryfy ulgowej. Odpowiednio przygotowani bracia trafili na front wschodni, gdzie walczyli z Rosjanami. Podczas gdy Leon szybko zdobywał wojenne wyróżnienia za odwagę, Wilhelm koncentrował uwagę na urokach ziem ukraińskich. Skąd u niego takie zainteresowania? Nie ma pewności, jednak możemy pochylić się nad kilkoma wskazówkami. W 1908 r. arcyksiążę Karol Stefan wraz z rodziną osiadł w podkrakowskim Żywcu, gdzie odziedziczył pokaźny majątek, obejmujący także słynny browar. Pod jego zarządem teren rozkwitał i przynosił znaczące dochody, maksymalizowane za sprawą modernizacji i wprowadzanych usprawnień. W wieku około 14 lat Wilhelm w swoich notatkach zanotował, że wówczas po raz pierwszy zetknął się z Ukraińcami, nazywanymi inaczej Rusinami, i wierzył, że Ukraińcy, „którzy tak niedaleko od Żywca żyją, są naprawdę zbójnickim plemieniem. To mnie bardzo ciekawiło i przyciągało moją uwagę” (Zięba, s. 13). Być może wtedy zaczęła mu świtać w głowie koncepcja okiełznania „dzikich rozbójników” i oddania ich pod władzę cesarza.
Obraz Ukraińców, jaki wyrobił sobie Wilhelm będąc młodym chłopcem, nie odbiega znacząco od wyobrażenia ówczesnych elit habsburskich, które dużą wagę przywiązywały do rozgraniczenia między tym co szlacheckie, a tym co pospolite, odnosząc to także do kwestii narodów. W opowieściach o dzikości Ukraińców przodował Olgierd książę Czartoryski, szwagier Wilhelma, którego później obwiniał o zapatrywania nacjonalistyczne (A. A. Zięba, Arcyksiążę Wilhelm Habsburg – Żywczanin w poszukiwaniu tożsamości, s. 13). Niektórzy badacze uważają, że w okolicy żywieckiego pałacu Wilhelm mógł spotykać grupy ludności władające ukraińskimi dialektami i od nich, podobnie jak matka, nauczył się pierwszych słów w języku ukraińskim. A. Tracz i K. Błecha, autorzy Ostatniego króla polski (Żywiec, 2012), jako rodowici mieszkańcy tych ziem powątpiewają w szanse na spotkanie młodego arcyksięcia z członkami „dzikiego plemienia”. Powołując się na dane z początku XX wieku wskazują, że Ukraińcy na tych terenach stanowili nie więcej niż 5% ludności (s. 247). Nie dość, że dni Habsburga były wypełnione po brzegi różnymi zajęciami, to jeszcze nie mógł on swobodnie poruszać się po okolicy, a strzegli go nieustannie obecni opiekunowie.
Większą zasadność mają inspiracje literackie – Wilhelm czytywał między innymi poezje Słowackiego i powieści Sienkiewicza, w tym Ogniem i mieczem gdzie oś fabularną stanowi ucieczka Chmielnickiego na Sicz (o której będzie mowa) celem organizacji kozackiego powstania wespół z tatarami. Sam twierdził jednak, że znacznie większe wrażenie wywarła na nim klasyka literatury włoskiej z Dantem na czele. Ciekawy epizod miał się wydarzyć około roku 1912 kiedy Wilhelm, przestudiowawszy mapy Galicji, wsiadł incognito do wagonu II klasy zmierzającego do Worochty w Karpatach, skąd pieszo zawędrował na tereny zamieszkiwane przez Hucułów. Odnalazł swoich Ukraińców, zakosztował ich gościnności i jadła, poznał nowe pieśni i słowa, jednak zamiast sienkiewiczowskich kozaków napotkał spokojnych, przyjaznych i nadspodziewanie cywilizowanych ludzi. Do rodzinnego pałacu miał powrócić jako „inny człowiek” (T. Snyder, Czerwony książę, s. 93). To wtedy miał zmienić swoje myślenie i zapragnąć stanąć na czele ludu pozbawionego własnego władcy, oddając ich pod zwierzchnictwo cesarza, jednak autorzy Ostatniego króla Polski nie dają wiary tej historii. Ucieczka spod czujnego oka opiekunów stanowiłaby ogromną przeszkodę, a wybryk młody Wilhelm najpewniej przypłaciłby karą. Zamiast tego niedługo później cesarz powierzył mu pierwsze zadania na wschodnich krańcach habsburskiego imperium. Choć Wilhelm pozostawił pamiętniki, ich lektura więcej kwestii gmatwa niż wyjaśnia, bowiem autor pisał je najpewniej z myślą o czytelnikach ukraińskich, pomijając bądź przerabiając elementy niepożądane. Zwracają na to uwagę zarówno Snyder, jak i Tracz i Błecha, a Zięba zauważa ponadto, że zbyt dosłowna interpretacja zapisków zaowocowała w ukraińskim piśmiennictwie licznymi mitami na temat tej postaci (Zięba, s. 12).
Między Polską a Ukrainą
Jak już wspomniano od najmłodszych lat Wilhelm był uczony języka polskiego bowiem zamierzano go osadzić na polskim tronie. Karol Stefan pragnął pragnął by Polska została na powrót zjednoczona i zyskała status trzeciego kraju koronnego, a celem poprawienia austriacko-niemieckich relacji podejmował ożywione, osobiste zabiegi dyplomatyczne (które nadal oczekują na uwagę badaczy). Wilhelm tymczasem był rozbity pomiędzy trzema siłami: wewnętrznej chęci zbliżenia do Ukrainy, lojalności wobec ojca oraz lojalności wobec cesarza i dynastii. Jego pozycja była chwiejna do czasu aż jego siostry wyszły za księcia Radziwiłła i Czartoryskiego. Obaj zięciowie Karola Stefana byli brani pod uwagę jako ewentualni monarchowie, jednak dwór wiedeński w 1916 r. to Olgierda wskazywał jako regenta, bowiem uchodził za bardziej prohabsburskiego (Hieronim Radziwiłł miał dobra w Niemczech i był powiązany z tamtejszymi kręgami politycznymi). Niedługo później do tronu zbliżył się sam Karol Stefan, co być może skłoniło Wilhelma do znalezienia sobie własnej ścieżki życiowej i własnego tronu do obsadzenia.
Sytuacja w Europie tymczasem zaogniała się i nieuchronnie nadchodził konflikt nacjonalizmów polskiego i ukraińskiego – obydwie strony rościły sobie bowiem prawa do tych samych ziem. Wilhelm wraz z doradcami martwił się, że stronie polskiej przypadnie cały obszar Galicji, wraz z jej częścią zamieszkiwaną przez Ukraińców. Nie licząc niepewnej przygody z 1912 r. na terytorium Ukrainy po raz pierwszy znalazł się latem w 1915 r. by zameldować się w pułku ułanów. W grudniu sytuacja zdrowotna zmusiła go do 4-miesięcznego pobytu w Wiedniu i uzdrowiskowym Baden, gdzie Wilhelm był z honorami podejmowany w najznamienitszych domach i gromadził cenne znajomości wśród ścisłej elity monarchii. Być może podczas tego pobytu Kazimierz Gużkowski, pochodzący z polski ukrainofil, zaznajomił arcyksięcia z poglądami Wacława Lipińskiego, innego Polaka, ziemianina z majątkiem na terenach ukraińskich, który podjął wysiłki na rzecz krzewienia tożsamości ukraińskiej (Zięba, s. 16). Arcyksiążę doszedł wówczas do przekonania, że Ukrainy nie wystarczy tylko zbrojnie wyzwolić, ale jest to także kwestia „inicjatywy i taktu” (Snyder, s. 119). Rozmyślał o utworzeniu z ziem Bukowiny i wschodniej Galicji „księstwa Ukrainy”, co prawdopodobnie aprobował Karol Stefan, który sam miał stanąć na czele Królestwa Polskiego z pozostałą częścią Galicji w swoich granicach. Taki kompromis rodzinny mógłby pogodzić interesy Polski, Ukrainy, a także rodu Habsburgów.
Do realizacji zamierzeń Wilhelma był niezbędny upadek cesarstwa rosyjskiego, który ziścił się we wrześniu 1917 r., ale wcześniej jeszcze, w listopadzie 1916 r., sytuację zmieniła śmierć sędziwego Franciszka Józefa I. Ten ostatni na ogół patrzył przychylnie na wschodnie projekty Wilhelma, jednak w oczach arcyksięcia był zbyt propolski. Być może arcyksiążę nadużywał przychylności na dworze i prosił o zbyt wiele jak wtedy, kiedy wstawił się za ukraińskim przyjacielem i spotkał się z oschłą i obojętną reakcją. W zaufanych, ukraińskich kręgach Wilhelm miał nazywać cesarza „starym durniem” (Zięba, s. 15-16). Tron objął cesarz Karol, a ukraińscy politycy szybko dostrzegli szansę, traktując Wilhelma jako pośrednika, podejmującego w ich imieniu pertraktacje z dworem. Na ich prośbę arcyksiążę wręczył monarsze „petycję w sprawie utworzenia ukraińskiego kraju koronnego w obrębie monarchii habsburskiej” (Snyder, s. 120). Odbyte spotkania dobrze rokowały, a Ukraińcy mieli nadzieję, że wschodnia Galicja pozostanie częścią terytorium Ukrainy.
Narodziny Wasyla Wyszywanego
2 lutego 1917 r. cesarz zjadł z Wilhelmem obiad, podczas którego podkreślił znaczenie kwestii ukraińskiej, która odgrywała także ważną rolę w programie hrabiego Czernina, nowego Ministra Spraw Zagranicznych. Kiedy w kwietniu arcyksiążę powracał na front, był zdeterminowany do działania na rzecz Ukrainy – otwartym pozostaje pytanie, na ile była to jego własna droga, a na ile uległ on inspiracjom cesarza i jego otoczenia (Tracz, Błecha, s. 255). Pozycja Wilhelma jako „ukraińskiego Habsburga” została jeszcze umocniona w lipcu 1917 r., kiedy cesarz poprosił go o wspólną podróż po Galicji, poprzez którą władca chciał pokazać zainteresowanie sprawami Ukraińców. Na dworcu miał on usłyszeć: „Wiesz, drogi Wilhelmie, zabrałem cię ze sobą, żeby Ukraińcy mieli wiadomą oznakę mojego zainteresowania krajem i ludźmi” (Snyder, s. 102). Kolejnym ważnym zadaniem było spotkanie we Lwowie z metropolitą Andrijem Szeptyckim, z którym Wilhelm korespondował prawdopodobnie od 1914 r. (Zięba, s. 14). We wrześniu 1917 r. arcyksiążę przybył na miejsce i zjednał sobie tłum, wplatając do niemieckiej przemowy fragmenty w języku ukraińskim. Ze wszystkimi bardziej znaczącymi gośćmi osobiście zamienił kilka słów, a od tradycyjnej ukraińskiej koszuli którą miał na sobie okrzyknięto go mianem „Wyszywanyj”. Szeptycki pragnął wyzwolenia Ukrainy i wyboru jej władcy, toteż szybko rozwinął współpracę z obiecującym arcyksięciem. Poniekąd metropolita był w tym okresie jednym z najgorliwszych monarchistów orientacji habsburskiej na Ukrainie. Duchowny był też dla Wilhelma kimś w rodzaju mentora.
Tymczasem pogarszająca się sytuacja na froncie i rosnące zapotrzebowanie żołnierzy ośmieliło Ukraińców do wysunięcia monarchii dwóch żądań: domagali się gwarancji, że część obszarów zachodnich, uznawanych za polskie, znajdzie się w granicach ich państwa oraz uznania odrębności ukraińskiej prowincji monarchii habsburskiej. Obydwa, z uwagi na okoliczności, zaaprobowano i podpisano tzw. pokój chlebowy, w którego tajnym protokole uwzględniono utworzenie ukraińskiego kraju koronnego. Pokój ten, zawdzięczający nazwę milionowi ton zboża, które Ukraińska Republika Ludowa miała dostarczyć państwom centralnym, w Polsce znany jest jako traktat brzeski z 9 lutego 1918 r., a bywa określany także mianem „czwartego rozbioru” z uwagi na projekt wcielenia części Podlasia i Chełmszczyzny do powstającej Ukrainy. Dostarczenie zboża w takiej ilości było nierealne między innymi z uwagi na niedostatki infrastrukturalne. Rezultat stanowił jednak dla Wilhelma niebywały sukces i przyczynił się on do utworzenia niepodległej URL na wschodzie, a także ukraińskiego kraju koronnego pod berłem Habsburgów. Wówczas arcyksiążę ostatecznie porzucił sprawę tronu Polski skłaniając się ku Ukrainie. W swoich zapiskach stwierdził, że podpisanie pokoju chlebowego było dla niego „jako dla Ukraińca, a naprawdę czuję się Ukraińcem, jednym z najpiękniejszych dni w moim życiu” (Snyder, s. 130).
Po traktacie brzeskim strona niemiecka skoncentrowała się na pozyskiwaniu zboża, podczas gdy strona austriacka podchodziła do sprawy taktycznie i dążyła do ugruntowania ukraińskiej tożsamości i tamtejszego nacjonalizmu, kręcąc przysłowiowy bicz na Niemców jako przyszłych wrogów. Po stronie Niemców pozostało jednak zwierzchnictwo nad armią, które wkrótce wykorzystali do obalenia demokratycznie wybranych władz URL i zastąpienia ich własnym rządem. Władzę objęła dyktatura wojskowa nazywana hetmanatem Skoropadzkiego. Odpowiedzią cesarza Karola było sformowanie Grupy Bojowej Arcyksięcia Wilhelma, składającej się z około 4000 żołnierzy, na czele której miał stanąć sam Wilhelm. Habsburski władca upoważniał też arcyksięcia do szerzej zakrojonych działań: „Jego Wysokość był bardzo łaskawy i wyznaczył mi zadanie na Ukrainie nie tylko wojskowe, ale także polityczne, i w związku z tym przyznał mi nieograniczoną swobodę działania, świadczącą o jego zaufaniu” (Snyder, s. 136).
Wilhelm pozostawał głuchy na przestrogi ojca i Olgierda Czartoryskiego, którzy wraz z innymi członkami rodziny starali się odwieść go od większego zaangażowania w sprawy Ukrainy, wietrząc podstęp. Karol Stefan nie chciał, by jego syn został marionetką – jemu także w 1918 r. godność nakazała odrzucić koronę Królestwa Polskiego, gdy miał pewność, że zamiast panować suwerennie i służyć Polakom, będzie figurantem zaborców. W kwietniu 1918 r. ukraiński Habsburg objął powierzone mu oddziały w okolicy Chersonia. Idealizował ich obraz nie zważając na nieodpowiedni wiek, problemy ze wzrokiem i inne niedogodności. Wspólnie udali się do miejsca o znaczeniu symbolicznym – kozackiej fortecy, znanej pod nazwą Siczy. Historycznie sicz stanowiła rodzaj ufortyfikowanego obozu, zakładanego przez kozaków od XVI wieku nad Dnieprem. W niej obradowała Rada Kozacka, która w obliczu wojny, powstania bądź ważnej wyprawy wybierała atamana (hetmana), który zyskiwał na ten czas potężną władzę. W czasach pokoju władzę sprawował ataman koszowy, a jego organem doradczym była elitarna Starszyzna kozacka. Sicz kojarzyła się z wolnością i dla chłopów stanowiła jedyną alternatywę przed podleganiem Polakom lub Tatarom. Żołnierze Legionu Ukraińskiego, z Wasylem Wyszywanym na czele, świadomie przyjmowali nazwę Ukraińskich Strzelców Siczowych. Kozacka sicz prawdopodobnie stanowiła także inspirację dla pustynnych ludów zamieszkujących planetę Arrakis w Diunie Herberta, również rozmiłowanych w swej wolności. Wilhelm dużo pisał do Szeptyckiego, a na podstawie tych listów można założyć, że skrupulatnie wypełniał rozkazy cesarza Karola (Tracz, Błecha, s. 264).
Faktycznie w armii Wilhelma zdecydowanie dominowali mieszkańcy Galicji, którzy nie mieli nic wspólnego z historycznymi kozakami, jednak kozacka i siczowa symbolika była wysoce użyteczna w procesie kreowania nowego państwa i nowej tożsamości. W siczy zamierzał „tworzyć” Ukraińców i ukrainizować zróżnicowanych ludzi, których łączyła głównie wspólna mowa. Odcinał się od marionetkowego, choć także czerpiącego inspiracje z historii ziem ukraińskich hetmanatu Niemców i „robił to samo, co inni budowniczowie narodów we wszystkich miejscach i czasach: posługiwał się czynem, propagandą prasową i historyczną romantyką” (Snyder, s. 139). Stworzył sprawną machinę, która zapewniała nieprzerywany dopływ zwolenników. Pisano liczne sztuki teatralne dla miejscowej ludności, wystawiane nawet w stajniach. Staraniami Szeptyckiego kościół grekokatolicki zyskał rangę narodowego kościoła Ukrainy, a ambicje duchownego obejmowały także Ukraińców zamieszkujących terytorium Rosji. W Wilhelmie rozpoznano typ rewolucyjnego przywódcy, jakiego oczekiwano na ziemiach ukraińskich. Wiele zyskał w oczach swoich zwolenników, kiedy poparł zachowanie ziem, które chłopi nieco wcześniej odebrali miejscowym posiadaczom i szlachcie, także polskiej. Stał się lokalną legendą, a jego renoma skłaniała ludzi do przeprowadzania się na niewielki obszar, który znajdował się pod zwierzchnictwem Wasyla Wyszywanego. Sprawie coraz bardziej przyglądała się habsburska administracja w Kijowie i służby wywiadowcze. Wilhelm stawał się niebezpieczny, zyskał wielu nowych żołnierzy, kiedy Korpus Zaporoski wyrwał się spod kurateli niemieckiej, a lokalnie nazywano go księciem Wasylem i powszechnie postrzegano jako przyszłego króla.
Między wschodem a zachodem
W maju 1918 r. Wilhelm, korzystając z zaproszenia Zaporożców, wraz z towarzyszami przybył do siczy na przyjęcie. Podczas spotkania między Ukraińcami zachodnimi, a wschodnimi, którzy znacznie różnili się wyglądem, kandydat na tron przemawiał po ukraińsku, wykazując się głęboką znajomością ich spraw, zmartwień i potrzeb. Także drugie spotkanie, podczas którego Zaporożcy dawali pokaz sprawności w jeździe konnej, ugruntowało pozycję Wilhelma. Pewnego razu Ukraińcy posadzili go na tronie wywiezionym z jednego z krymskich pałaców, a przy innej okazji wręczono mu burkę, która w ukraińskiej tradycji stanowi odzienie przywódców. Mówiono także o jego rychłej koronacji (Snyder, s. 143). Zaproponowano mu obalenie Skoropadskiego i objęcie władania nad całą Ukrainą w postaci monarchii z elementami demokratycznymi. Poproszony o wytyczne cesarz Karol odpowiedział, że arcyksiążę ma kontynuować swój ukraiński kurs, ale w takiej formie, która nie zirytuje Niemców i nie zagrozi dostawą zboża. Wówczas Wilhelm mógł zacząć podejrzewać, że jest tylko pionem na szachownicy, która znajduje się zupełnie poza jego kontrolą, o czym Karol Stefan przekonał się już wcześniej.
Tymczasem sytuacja na habsburskich terenach Ukrainy, wyjąwszy sektor Wilhelma, coraz bardziej wymykała się spod kontroli, a pomiędzy cesarsko-królewskimi wojskami i ludnością lokalną narastał konflikt. Wyszło także na jaw, że dostarczono zaledwie 10% zboża, jakie URL zobligowała się dostarczyć państwom centralnym. W odpowiedzi na to spalono tajny protokół do traktatu brzeskiego, na mocy którego miał zostać wydzielony ukraiński kraj koronny. Okupanci odpowiadali na radykalizację nastrojów ogniem, a coraz ciekawszą alternatywę dla ukraińskich chłopów stanowili bolszewicy i anarchiści. Wilhelm stał się czynnikiem niewygodnym, de facto stając w konflikcie habsbursko-ukraińskim po stronie ukraińskiej. Dyplomaci cesarza Austrii domagali się odwołania księcia Wasyla z Ukrainy, a stronę niemiecką coraz bardziej niepokoiły wieści o spisku, mającym na celu obalenie Skoropadskiego i wyniesienie Wilhelma na tron. W siczy ulokowano szpiegów, którzy w raportach potwierdzali ogromną popularność kandydata na tron. Obawy dotarły także do samego hetmana, którego starano się uspokoić, redukując liczbę jednostek Wilhelma do pierwotnych czterech tysięcy. Cesarz Karol pozostawał nieugięty – wezwał Wilhelma do Wiednia, gdzie lekceważąco wręczył mu plik donosów i podtrzymał jego misję, a następnie wysłał arcyksięcia na spotkanie z cesarzem Wilhelmem II (Tracz, Błecha, s. 265). Zjawił się w belgijskim Spa feralnego 8 sierpnia 1918 r., kiedy zmasowany atak z użyciem czołgów doprowadził do śmierci dziesiątek tysięcy Niemców i utraty znacznego obszaru. Wkrótce winą mieli zostać obarczeni Habsburgowie, a tymczasem Wilhelm powracał na Ukrainę z aprobatą dotyczącą dalszego dowództwa na Ukrainie, udzieloną przez cesarza niemieckiego, którego dni były już policzone.
Arcyksiążę Karol Stefan wiedział już, że los tronu Polski i Ukrainy jest przesądzony. Tymczasem Wilhelm wracał do swej wymarzonej krainy, napotykając na każdym kroku trudności tworzone przez dyplomatów austriackich i niemieckich – zgodnie uważali oni, że jeżeli dojdzie do obalenia Skropadskiego to rozpęta się jeszcze większy chaos. Po dotarciu na ziemie ukraińskie Wilhelm pragnął udać się do Kijowa celem wyjaśnienia swoich intencji, ale krok ten interpretowano jako chęć przeprowadzenia zamachu stanu. We wrześniu 1918 r. utracił gwarancję zabezpieczenia jego życia, opuścił Ukrainę wraz ze swoją świtą i udał się na Bukowinę, a gdy miesiąc później, zmożony chorobą leżał w łóżku, Woodrow Wilson ustosunkował się do habsburskiego projektu rozbicia monarchii na państwa narodowe pod berłem cesarza, wyrażając aprobatę dla całkowitego demontażu monarchii. Wilhelm wstał z łóżka, by odprowadzić żołnierzy na pociąg do Lwowa, gdzie mieli wesprzeć sprawę świeżo proklamowanej Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. Niedoszły król miał już nigdy nie ujrzeć swojej armii, a jego sprawa została pogrzebana wraz z 800-letnim panowaniem dynastii Habsburgów. Republikańskie władze we Lwowie, za pośrednictwem prezydenta, poinformowały Wilhelma, że nie jest już potrzebny – w jednej chwili odebrano mu to, nad czym pracował przez lata. Kiedy wojsko polskie wkraczało do Lwowa, niedoszły monarcha ukrywał się w klasztorze wśród mnichów. Efemeryczny hetmanat został obalony przez oficerów.
Zakończenie
Wilhelm nie porzucił ukraińskich dążeń, postanowił wykorzystać popularność, którą cieszył się jeszcze niedawno, i nawiązał rozmowy ze Skropadskim. W styczniu 1921 r. zawarli porozumienie, na mocy którego Skoropadzki miał rządzić na wschodzie kraju i w jego środkowej części, Galicja wschodnia miała zyskać autonomię, a Wilhelm miał panować nad całym krajem jako król. Projekt zyskał częściową aprobatę Niemiec. Arcyksiążę zerwał relacje z niemieckim hetmanem już kilka miesięcy później, niesłusznie posądzając go o potajemną współpracę z Polską, a także zarzucając mu zbyt dużą „demokratyczność” wizji monarchicznej (Snyder, s. 183). Monarchistyczne projekty i pogłoski pojawiały się przez cały 1921 r. Strona niemiecka pragnęła silnej Ukrainy jako tarczy przed bolszewizmem, a podział ukraińskich ziem po wojnie polsko-bolszewickiej w oczach Wilhelma odbyła się z krzywdą dla URL i niedoszły władca próbował wykorzystać tą okoliczność do odbudowania swojej pozycji. Nadzieje wiązano z restauracją monarchii w krajach habsburskich, ale impuls, który miał wyjść z wciąż monarchistycznie nastawionych Węgier został zaprzepaszczony przez sabotaż admirała Horthy’ego. W kwietniu 1922 r. umęczony cesarz Karol, później błogosławiony, dokonał żywota na portugalskiej Maderze.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Król Władysław IV Waza i próba ustanowienia Orderu Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny
Wcześniej jednak Wilhelm założył własną gazetę z wizerunkiem chłopa dzierżącego sierp i młot i hasłem: „Ukraińcy wszystkich ziem, łączcie się!”, z pełną premedytacją parafrazując Marksa i Engelsa (Snyder, s. 187). Przez całe dorosłe życie nie krył swoich sympatii socjalistycznych. Książę Wasyl podróżował po Europie pozyskując wpływowych protektorów, gromadząc środki i składając obietnice o zróżnicowanym stopniu wykonalności. Jesienią 1921 r. w otoczeniu gen. Ludendorffa mówiono o spisku, w którym wojskowy miał stanąć na czele 2-milionowych sił inwazyjnych, skierowanych na bolszewicką Rosję. Pokłosie miało stanowić między innymi powstanie państwa ukraińskiego, na czele którego Ludenforff widział Wilhelma Habsburga (Snyder, s. 189). Potencjalny król zaangażował się więc w pozyskiwanie żołnierzy, choć operacja na taką skale nie uszła uwadze wywiadom nie wyłączając polskiego. Wilhelm został jednak bez środków, zamknął gazetę, a na początku 1922 r. zakończył sojusz z Niemcami i swoją karierę polityczną. Podczas II Wojny Światowej sympatyzował z nazistami, a później rozczarowany skłonił się ku proukraińskiemu ruchowi oporu. Werbował agentów i organizował ośrodki oporu na terenach okupowanych przez III Rzeszę. Pod koniec wojny zdążył jeszcze odzyskać polityczny zapał – wspierał ukraińskich nacjonalistów, udzielił poparcia austriackiej republice i wstąpił tam do Partii Ludowej. W 1947 r. pojmało go GRU i przetransportowało z Wiednia do Kijowa, gdzie wkrótce zmarł na gruźlicę. Zamiast pałacu, śmierć dosięgnęła go w łukianiwskim więzieniu.
Artykuł został pierwotnie opublikowany w kwartalniku “Myśl Suwerenna. Przegląd Spraw Publicznych” nr 4(10)/2022.
Grafika: Wikimedia Commons