Myśl Suwerenna

Strach przed dekoncentracją mediów

🕔 Artykuł przeczytasz w 8 min.

„To gorzej niż zbrodnia – to błąd” – stwierdził Charles de Talleyrand -najskuteczniejszy w dziejach minister spraw zagranicznych, na wieść o egzekucji księcia d’Enghien (Burbona), co zapoczątkowało konsolidację państw koalicji anty napoleońskiej i zjednoczenie środowisk emigranckich.

Błąd polityczny mści się przez długie lata, a nawet stulecia – np. zaproszenie Zakonu Krzyżackiego do Polski przez księcia Konrada Mazowieckiego w 1226 r. – a więc za parę lat będziemy „świętować” 700 lecie błędu politycznego, którego konsekwencje realnie trwają – mamy na karku Obwód Kaliningradzki Federacji Rosyjskiej, i zapewne jeszcze dłuuuugo będziemy go mieli. Całkiem niedawno, za czasów rządów PO/PSL rozważano pomysł powstania Korytarza Suwalsko-Poleskiego mającego łączyć bezpośrednio rosyjskie, d. Prusy Wschodnie z Republiką Białoruską (ZBiR)!

Taką zbrodnią w latach 1991-93, a nawet pasmem zbrodni, była działalność ministra przekształceń własnościowych Janusza Antoniego Lewandowskiego (dr nauk ekonomicznych Uniwersytetu Gdańskiego od 1984 r.). W ramach pospiesznej „złodziejskiej” prywatyzacji odebrano polskiemu społeczeństwu 512(!) dużych zakładów pracy i oddano je głównie w niemieckie i francuskie ręce. „Fabryka jest tyle warta, ile ktoś chce za nią zapłacić” – to była dewiza i złota myśl ministra, działacza KLD i wszelkich innych UW/PO, zanim w nagrodę zasług został komisarzem ds. budżetu i programowania finansowego Unii Europejskiej.

Polskie MEDIA w latach zmian ustrojowych transformacji gospodarczej potraktowano tak jak owe fabryki, w których zjawiał się nowy właściciel – przysłowiowy „Niemiec z kasą” – i wymontowywał, wywoził maszyny, wyposażenie, którego sprzedaż na europejskim wolnym rynku przewyższała wielokrotnie koszty zakupu jakie poniósł. Polaczkom zostawiano gołe mury i działki, dla przyszłych deweloperów (oczywiście zagranicznych) i wielomilionową armię bezrobotnych karmionych ględzeniem Jacka Kuronia w TVP. Podobnie było w redakcjach – zjawiał się plenipotent nowego właściciela, redukował, „restrukturyzował”, transferował zyski do „rajskiego” Luksemburga (np. prywatyzacja wydawnictwa PWN!), albo inny krzyczący przypadek przejęcia dobrze prosperującej od 45 lat gazety „Życie Warszawy”, gdzie włoski inwestor (Sardyńczyk) w 1992 r. nabył redakcję wraz z nowoczesną drukarnią, po to by z kolegami dosłownie „korzystać z życia nad Wisłą”. Jak się znudził to wyjechał z kasą, a „Życie Warszawy” już się nie podniosło, aż „zdechło” zmieniając właścicieli, w 2011 r.

W styczniu 2016 r. przejmując władzę Prawo i Sprawiedliwość zastały następujący, faktyczny stan właścicielski mediów w Polsce – około 72% mediów należało do kapitału zagranicznego, a jedynie 28 % do kapitału polskiego! Przy czym na rynku gazet regionalnych około 85% prasy należy do koncernów niemieckich i to one kształtowały/kształtują preferencje polityczne i społeczne milionów swoich czytelników (słuchaczy, odbiorców internetowych), Polaków. (Tubylców)

Nawet „Głos Wielkopolski”, „Gazeta Pomorska” i „Dziennik Zachodni” należą do niemieckiego koncernu Verlagsgruppe PASSAU. Nie ma tu co komentować – niemieckie koncerny wydawnicze realizują ściśle polityczne wytyczne rządu Republik Federalnej Niemiec! W Niemczech dyrektywy polityczne rządu są bezdyskusyjnym nakazem. W czasie okupacji „Nowy Kurier Warszawski” i inne gadzinówki GG realizowały linię polityczną Berlina, i okazuje się, że po latach historia zatoczyła koło i znów mamy na ziemiach polskich prasę „polskojęzyczną”.

Wyliczanka pond 200 tytułów prasowych jest zbyt czasochłonna, powiedzmy tylko, iż niemieckie wydawnictwo Bauer sp. z o. o. ma 49 tytułów, co stanowi 36% rynku gazet ukazujących się w Polsce, szwajcarsko-niemiecki Ringier Axel Springer Polska 15,5% rynku – i 9 tytułów, a niemiecka Polska Press 13% rynku i rekordową ilość około 150 tytułów lokalnych! Wszystkie te trzy koncerny nie płacą w Polsce podatku dochodowego! W Polsce ukazuje się 35 gazet codziennych z tego 10 ma charakter ogólnopolski. Ponad 200 tys. nakładu ma „Fakt Gazeta Codzienna” – flagowa gadzinówka polskojęzyczna koncernu Springera. W Niemczech jego odpowiednikiem jest osławiony „Bild” – znany od dziesięcioleci z antypolskiej propagandy. W latach 60/70 XX w., tak jak i obecnie, wystarczył jakikolwiek fakt przedstawiający Polaków w złym świetle, by natychmiast znaleźć się na „jedynce” brukowca. Te tradycje Springer kontynuuje od pokoleń.

(Axel Springer – 1912-1985 – od 1933 pracował u ojca w wydawnictwie „Altonauer Nachrichten” w Hamburgu i nadzorował propagandę antyżydowską. W latach 1937-1941 był zastępcą szefa redakcji „Hamburger Neueste Zeitung”. Po bombardowaniach, do końca wojny działał w wydawnictwie ojca. Był członkiem Narodowsocjalistycznego Korpusu Motorowego – podorganzacji NSDAP. W 1947 założył pierwszą bulwarówkę w Hamburgu, a w 1952 osławiony brukowiec „Bild – Zeitung”. Koncern Springera wydaje w Niemczech około 180 tytułów prasowych.)

Polska grupa medialna (opozycyjna) ZPR Media SA miała ledwie 6,5% rynku – jej flagowiec to „Super Express”, totalnie opozycyjna Agora SA Michnika miała 5,8% rynku z „Gazetą Wyborczą”, która co prawda straciła monopol opiniotwórczy, ale dalej rzuca na rynek 100 tys. egzemplarzy, choć ponoć drugie 100 tys. abonuje wydanie internetowe „G.W”.

Radia słucha codziennie około 70% społeczeństwa, z tego ponoć 25% Radia RMF FM, Rada „Zet” – 12%, a „Eski” 7%. Polskie Radio to łącznie zaledwie 19% rynku. Grupa RMF (3 rozgłośnie) należy do niemieckiego Bauera, Czech Media posiada kilka rozgłośni, w tym Melo Radio – to 17% rynku. (I właśnie trwają przepychanki z Agorą, która pragnie kupić od Czechów cały pakiet rozgłośni i nadać im właściwe „nasycenie” informacyjne.)

TV – to około 29% rynku dla TVP, Grupa Polsat – 24,5%, a amerykańska TVN należąca do Discovery to 23,5% rynku. (Discovery to typowe amerykańskie medium liberalnych demokratów i ich ideologii). Ostatnio właściciele pozbyli się bez skrupułów prezesa „Discovery Polska” Piotra Koryckiego. Polska została wrzucona do wspólnego worka-segmentu EMEA (Europa, Bliski Wschód, Afryka) i zarządza „nami” Katarzyna Kieli.

Internet z roku na rok jako przekaźnik medialny rozwija się wręcz lawinowo. Zmierzamy w kierunku technologii indywidualnych „ośrodków nadawczo-odbiorczych” zainstalowanych na składnym stelażu-pulpicie noszonych przez każdego chcącego posługiwać się takim laptopo-telefonem III generacji. Na dzisiaj mamy w Polsce Wirtualną Polskę – około 21 mln. użytkowników, niemiecki Onet należący oczywiście do Springera – około 18 mln. odbiorców. Interia należąca do niemieckiego Bauera ma 14,5 mln. odbiorców. Grupa Gazeta.pl – należąca do Agory to około 12 mln. odbiorców.

Nadkoncentracja rynku medialnego jest więc faktem, w dodatku rynek ten w około 70% należy do kapitału obcego. (Takiej sytuacji nie spotyka się w żadnym kraju europejskim. Błędy (lub celowe przemyślane działania) Balcerowicza, komisarza Janusza Lewandowskiego, polityków UD/UW/PO i oddanie w obce ręce znacznej części polskich mediów mści się politycznie i społecznie na Polsce do tej pory. Rynek Francuski czy niemiecki jest od dawna chroniony przed „obcymi” odpowiednimi ustawami i uregulowaniami. Gdy w 2005 r. kapitał angielski chciał zakupić dziennik „Berliner Zeitung” wrzask w niemieckich mediach i Bundestagu podniósł się wręcz histeryczny: „…jest niedopuszczalne, aby ktoś zza granicy wpływał na poglądy niemieckiej opinii publicznej”. Inwestor odstąpił od zamiaru przejęcia zwykłej gazety codziennej, w której obronie Niemcy zjednoczyły się jak nigdy.

Na rynku bankowym z ogromnym wysiłkiem finansowym udało się odkupić od kapitały zagranicznego część sektora bankowego i ubezpieczeń. (Przykładowo tylko holenderskie Eureko na meandrach prywatyzacji PZU zarobił w 2005 r. około 13 mld. zł – ile zarobili polscy „pośrednicy”?)

Już w 2016 r. politycy Prawa i Sprawiedliwości zaczęli rozważać sprawę dekoncentracji (repolonizacji) mediów – (Ewa Kruk, Jarosław Kaczyński, Piotr Gliński, a w 2017 r. – Paweł Lewandowski – wiceminister w MKiDN, któremu powierzono przygotowanie projektu ustawy dekoncentracyjnej, nazywanej też repolonizacyjną. W tymże 2017 r. uczestniczyłem w spotkaniu, gdzie padł pomysł powołania Biura ds. Dekoncentracji Mediów – niestety szybko upadł – a jestem pewien, gdyby takie Biuro wówczas powstało, dzisiaj mielibyśmy gotowych kilka wariantów dekoncentracji mediów. Wicepremier prof. Piotr Gliński potwierdził niedawno, iż projekt ustawy dekoncentrującej media jest gotowy i czka na decyzję polityczną, by skierować ustawę do Sejmu. Potwierdził to Krzysztof Sobolewski. Posłanka Joanna Lichocka ostatnio dwukrotnie w wywiadach prasowych popierała dekoncentrację rynku medialnego. Być może w trakcie zapowiadanego Kongresu Prawa i Sprawiedliwości 7 listopada 2020 r. – dekoncentracja mediów będzie jednym z ważniejszych postanowień Kongresu, a więc na przełomie 2020/2021 r. ustawa dekoncentracyjna znalazłby się nareszcie w Sejmie.

Medialna ustawa dekoncentracyjna wywoływała i wywołuje ataki histerii po stronie opozycji. „Gazeta Wyborcza” przoduje w oburzaniu się i sianiu paniki. 28 sierpnia br. zaalarmowała świat i UE pierwszą i osiemnastą stroną – „Szykują rozbiór mediów” krzyczał tytuł przez trzy szpalty. „Prawo i Sprawiedliwość szykuje się do skoku na niezależne media”. Zaledwie kila słów i tak wiele manipulacji. Jak zwykle ONI szykują się do skoku na niezależne media. Niezależne media to „oczywiście” GW i TVN, Onet i Interia. Ludzie zamknięci w bańce informacyjnej totalnej opozycji kupują, czytają i święcie w to wierzą. Julian Tuwim i Antoni Słonimski wyśmiewali się z wiary w tytuł prasowe –„w gazecie stajało”. I faktycznie w Gazecie Michnika „stajało”, iż, w obozie władzy („kaczystów”) powstają dwa konkurencyjne projekty wymierzone w niezależne media. Ziobryści popierani przez część bardziej radykalnej „Nowogrodzkiej” przygotowują ustawę „drakońską”, działającą wstecz. Właściciele obcy nie będzie mógł mieć więcej niż 25% ogółu mediów, a konkretny, jednostkowy jeszcze mniej. (Tak właśnie działa ustaw medialna we Franci i Niemczech.) Ludzie wicepremiera Piotra Glińskiego wspierani przez premiera Matusza Morawieckiego chcą by przepisy dotyczyły tylko nowych transakcji. Tak więc koncerny medialne nie byłyby zmuszone do odsprzedaży części swoich udziałów – (prawdopodobnie inwestorom obcym). Jastrzębie z Prawa i Sprawiedliwości uważają, iż podsekretarz stanu w MKiDN Paweł Lewandowski „chce wybić zęby ustawie”. Rzekomy cytat jest przypisywany „jastrzębiom” przez „GW”. Majstersztyk manipulacji – organ Michnika cytuje kogoś anonimowego – słowem można wymyślić wszystko, powołać się na anonimowe źródło i potem je cytować jako prawdę objawioną. (dr Joseph Goebbels się kłania.)

I tu w w/om. artkule „G.W.” zaczyna się ciekawy, unikalny wątek, drogowskaz przyszłych działań „G.W.” – redaktorka Adama Michnika zaczyna powoływać się i straszyć Prawo i Sprawiedliwość byłym szefem CIA (!!!) gen. Davidem Petraeus’em oraz ambasador USA Georgettą Mosbacher, a nawet sekretarzem stanu USA Mike’m Pompeo, który ponoć dał jasno do zrozumienia politykom PiS, że działanie na szkodę koncernów amerykańskich spotka się z ostrym sprzeciwem USA (ludzie Michnika pewnie przy tej rozmowie byli i ustawiali prompter sekretarza stanu USA). Dalej na stronie 18 przez wszystkie szpalty bije tytuł – „PiS starannie przygotowuje się do oddania samobójczego strzału” – gdyż wg. „G.W.” zmuszanie obcych koncernów do odsprzedaży udziałów skończy się wojną z UE i USA, a szczególnie z amerykańskim funduszem inwestycyjnym Kohlberg, Kravis, Roberts & Co. L.P. który w 2019 r. kupił 43,5 % udziałów koncernu Axel Springer. Co jednak nie wywołało konfliktu z UE czy (o dziwo) z Niemcami.

Tak więc dekoncentracji mediów boją się właściciele mediów i politycy totalnej opozycji. Widzą co się stało, gdy w wyniku wolnych wyborów w 2016/2017 straciły władzę w TVP i Polskie Radio (choć dziwny trafem Tomasz Lis do połowy 2016 r. pluł z anteny TVP 1 jadem nienawiści do PiS, a TVP Kultura robiła to do 2018 r.). Totalna opozycja się boi, i słusznie niech się boi.

Druga grupa bojąca się ustawy o dekoncentracji mediów (ich repolonizacji) to „umiarkowani” politycy Prawa i Sprawiedliwości. Zastanawiają się co to będzie jak zagranica zacznie się oburzać, gdy ustawa (oparta na francuskiej i niemieckiej) wejdzie w życie, mówią że otworzymy sobie nowy front, że dojdzie do awantur. Że może lepiej niech ustawa pozostanie w szufladzie, a jak już to nich będzie łagodna, taka jak Ustawa o Kinematografii – wspierająca politycznie i finansowo od 15 lat patologiczne „samorządowe rozwiązania środowiskowe”. Niech może dziennikarze sami sobie wypracują ustawę o dekoncentracji mediów.

Osobiście sugerowałbym Panu Wicepremierowi prof. Piotrowi Glińskiemu, oraz wiceministrowi Pawłowi Lewandowskiemu rodzaj pewnego kompromisu. Postąpmy tak jak to było w bankowości – rozłożony w czasie (2 – 3 lata) WYKUP pewnych mediów prasowych i radiowych. Zdaję sobie sprawę z pewnej niewydolności prawicowych mediów prasowych, ale zaryzykujmy. Zacznijmy od mediów lokalnych.

Wszyscy wiemy, iż istnieje prawo Parkinsona. Istnieje też prawo Harolda Hotellinga, mówiące, iż na rynku podzielonym, rozdrobnionym (szczególnie w mediach) pojawia się towar niskiej jakości, a przekazywane treści ulegają trywializacji, „ubrukowieniu”. Być może, ale obecna, nienormalna sytuacja, (jawnie niekonstytucyjna!) gdzie niemieccy właściciel informują Polaków (tubylców) jak mają myśleć, jest nie do przyjęcia i nie może być dalej tolerowana. Błędy (zbrodnie) Balcerowicza, Janusza Lewandowskiego, Tuska i Kopaczowej muszą być naprawione. (Przynajmniej w sektorze mediów.) Przeczytajmy głośno w Sejmie „Rotę” Marii Konopnickiej – wszystkie zwrotki, a niektóre wersy po trzy razy – może to otrzeźwi, zmusi polityków prawicy do skutecznego działania.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w kwartalniku “Myśl Suwerenna. Przegląd Spraw Publicznych” nr 1(1)/2020.

Skip to content