Zanim zdefiniujemy czym jest “narodowa bierność” to najpierw musimy przekonać naszych czytelników do tego, dlaczego warto być aktywnym społecznie.
Słowem wstępu, zaczynając temat jakże rozległy w swym rozumieniu podejmijmy polemikę nad tym kto się zwie aktywistą. Człowiek przecież zna wiele terminów wiążących się z tym hasłem i często ocenia jedynie przez pryzmat własnych emocji. A jednak przeważnie rozumiane jest źle lub niewłaściwie i podpina się pod to wiele przerysowanych teorii. Żyjemy w czasach, w których słowa jak nigdy dotąd swoje znaczenie zmieniają. Więc nie trudno jest pomylić się w opisywaniu zjawisk i wiążących się z tym skutków. Biorąc pod uwagę fakt, że często określają się tak działacze lewicowi to w środowiskach konserwatywnych została już przypięta łatka. Naturalnie kojarzy się przecież z partiami politycznymi i stowarzyszeniami o charakterze progresywno-liberalnym. Jednak tak być nie musi, bo aktywista to człowiek należący do jakiegoś aktywu i biorący czynny udział w jego pracach. Możemy też jednocześnie tak określić bardzo aktywnego członka jakiejś organizacji.
Jesteśmy częścią zmian
Działacz, inaczej aktywista, swoją pracą daje świadectwo innym rodakom, że warto pomagać, że warto się udzielać. Ci ludzie często są pierwszym źródłem informacji dla przeciętnego obywatela, bo najgłośniej swoje ideały głoszą. Pracują oddolnie i niejednokrotnie robią to całymi dniami bez chęci zysku. Ich motywacją do podejmowania wyzwań są ideały które mu przyświecają oraz towarzyszące ideologie. Potrafią zaryzykować całe życie prywatne, aby zrealizować cele statutowe swoich organizacji. Wiara jest czynnikiem napędowym każdego aktywisty, który mozolną pracą u podstaw tworzy życie społeczne dookoła siebie.
Praca u podstaw hartuje społeczników i uczy młodych ludzi jak radzić sobie z życiowymi problemami. Działalność opisywana jest wielokrotnie jako “krew, pot i łzy”, ale przecież tak być nie musi. Aktywista podczas swojej służby nawiązuje setki kontaktów z różnymi ludźmi ze swoich matczynych środowisk. Jest kontaktem i przekaźnikiem emocji, które uważa za słuszne. Emocje jakie mu wtórują przeważnie określają to jaki charakter przybierze jego teraźniejsza działalność. Motywują one do nauki i do poznawania otaczającego go świata, wzbudzają zaciekawienie. A to, że jest członkiem jakiegoś wolontariatu to posiada większą potrzebę odpychają go do aktywizmu. Najlepszym czynnikiem wpływającym na to zjawisko są właśnie efekty jego mozolnej harówki. Każdy człowiek przecież oczekuje tego aby jego zaangażowanie było doceniane. Unaocznia to aktywistom ich realny wpływ na świat i że nie poświęcają oni swojego czasu na marne.
Znajomi nas motywują i uatrakcyjniają działalność
Każdy z nas posiada potrzebę przynależności do jakiejś wspólnoty oraz przebywania z ludźmi o podobnym temperamencie i poglądach. Czujemy się wtedy bezpiecznie, oraz posiadamy lepsze samopoczucie. W gronie wyselekcjonowanych ludzi możemy się realizować na wymarzonych przez nas polach. Takie środowisko jest zdrowsze dla naszego samopoczucia i komfortu psychicznego. Pozwala nam to spożytkować więcej energii na działalność non-profit. W takich warunkach kreatywność pączkuje w innowacyjne pomysły. Dzięki nim tworzą się nowe narzędzia do komunikowania się z sympatykami i zacieśniania więzi w organizacjach. Zaangażowanie wyniesione z wolontariatów jest niewątpliwie bardzo atrakcyjne w oczach przyszłych pracodawców. Stajemy się liderami w różniących się od siebie kręgach społecznych. Dajemy świadectwo, że jesteśmy silni i możemy poświęcić się określonej sprawie. Lojalność wobec ideałów uczy nas, że wartości są spoiwem wspólnoty.
Wszystko pięknie i ładnie i tyle jest plusów w tym wszystkim, ale dlaczego nie chcemy się udzielać?
Odpowiedź jest bardzo prosta, po prostu boimy się wyjść poza własną strefę komfortu. Jesteśmy wychowywani w mylnym przekonaniu, że nie warto ryzykować, a lepiej się cieszyć z tego co jest. Nie podejmujemy się wyzwań, stoimy w miejscu i czekamy na to kiedy ktoś coś za nas zrobi. Podążamy wytartymi ścieżkami i nie staramy się odkrywać nowych ciekawszych rozwiązań. Pozostajemy często przy starej formule i dobrze nam znanej maksymie o “świętym spokoju”. Nie chcemy podejmować trudu, bo boimy się, że stracimy już to co mamy. Pogarsza to jeszcze sytuacja w momencie gdy sprzyjają ku temu odpowiednie warunki, aby ktoś nas wyręczył w konkretnym obowiązku. Nie ma nic gorszego właśnie jak polegać na innych, nie dając nic w zamian od samego siebie. To właśnie w taki sposób popadamy w społeczną apatię.
Czytaj również: Szolc: Podróże, patriotyzm a tożsamość narodowa
Konsumpcjonizm i era uzależnień od dopaminowych zastrzyków nie sprzyja poświęcaniu się wyższym ideałom. Pokolenie millenialsów jest święcie przekonane, że wszystko zostało zrobione, aby było dobrze i nic więcej nie da się wnieść w rozwój łacińskiej cywilizacji. Żyją w stagnacji przeglądając godzinami social media i żywiąc się fast foodami. Nie znają ciężkiej pracy, bo zostali wychowani w dobrobycie i luksusie danym przez rodziców, którzy ciężko na to pracowali. Są pokoleniem najbardziej podatnym na manipulację medialną jak i całą socjotechnikę. Nie posiadają wzorców oraz autorytetów, bo wiara katolicka została skutecznie wyniesiona z życia publicznego. Jak żadne inne pokolenie nie posiadają instynktu samozachowawczego ślepo ufając tym, których największym osiągnięciem życiowym są zasięgi na Instagramie.
Popadamy w bierność, a nasz świat nie staje się lepszy. Skutkiem takiego podejścia jest właśnie stagnacja, bo nie rozwijamy się. Niechęć do oddolnej pracy jest tak wielka, że na samą myśl niektórym przechodzą dreszcze. Wolimy żyć spokojnie bez jakiegokolwiek własnego wkładu, a podejmujemy się pracy tylko w momencie gdy jest odpowiednia gratyfikacja. Ten materializm wypacza podejście do życia społecznego i postrzegania go przez młodych ludzi. Nieograniczone źródła informacji tworzą bańkę medialną, która uniemożliwia zweryfikowanie źródeł. Co tworzy często zakłamaną rzeczywistość i odstrasza od aktywizmu na rzecz lokalnej społeczności. Jesteśmy pokoleniem, które tak często wypowiada się na tematy specjalistyczne bez odpowiedniej znajomości literatury i obycia edukacyjnego.
Czas na zmiany! Bądźmy przykładem jak iść przez życie
Jak widzimy, aktywizm to bardzo pożyteczna rzecz i niesie za sobą wiele pozytywów. Mogliśmy się przekonać, że terminologia została w dużej mierze przejęta przez opcje lewicowo – liberalne. A mimo to jesteśmy przekonani, że ten zwrot najlepiej opisuje nadaktywność wiążącą się z działalnością społeczną. Jako działacze często wkładamy w nią nad wymiar dużo serca i wysiłku bez chęci zysku. Staliśmy się fenomenem w świecie popkultury przejętej przez ogólnospołeczny materializm i jednostkowy egoizm.
Są mimo wszystko takie żywioły, które swoją aurą odstraszają innych od działalności. Narzekactwo tych ludzi pochłania ich cały wolny czas, jest wymówką aby nic nie zrobić. Usprawiedliwienia są częścią życia prywatnego takich osobników. Są mało atrakcyjni i nie potrafią zarazić innych energią oraz kreatywnością. Mówiąc wprost są dywersantami świata aktywistów, niszczą środowiska od samego środka.
Zanim zaczniemy zmieniać świat to zacznijmy wpierw od samych siebie i naszych charakterów. Musimy wreszcie powiedzieć sobie jasno, że pieniądze nie są zawsze najważniejsze przy realizacji celów, a zapał i chęć do działania. Musimy nauczyć się weryfikować źródła informacyjne i nauczyć się odpowiednio reagować na zachodzące zmiany w naszym społeczeństwie. Nasz naród i wiążące się z nimi wartości, kultura i historia są bardzo ważne w kształtowaniu się świadomości młodych Polaków.
Tekst powstał w ramach udziału autora w programie stażowym realizowanym przez fundację Instytut Suwerennej.
[Grafika: Członkowie Stronnictwa Narodowego podczas pogrzebu Romana Dmowskiego. Warszawa 1939 r., autor nieznany, lic. CC]