Myśl Suwerenna

Socjalizm i kapitalizm w katolickiej nauce społecznej

🕔 Artykuł przeczytasz w 12 min.

Niegdyś odegrała doniosłą rolę w procesie reform społecznych, stanowiąc skuteczny program dla robotników wyzyskiwanych przez fabrykantów, a także proponując rozsądną alternatywę dla rewolucyjnych utopii socjalistów. Dziś pozostaje nieco zapomniana, również w Polsce, zwłaszcza gdy po roku ’89 polska prawica zachłysnęła się liberalizmem gospodarczym, uznając współczesne wzorce zachodnie za jedyne godne implementacji w naszym kraju. W pewnym momencie, niejako na wzór amerykański, pogląd na gospodarkę stał się wyznacznikiem prawicowości lub lewicowości, przysłaniając wszelkie inne, znacznie bardziej istotne kwestie, poczynając od samego pojęcia Boga, przez model cywilizacyjny aż po wynikające z nich normy religijne, moralne i społeczne. Dziś ten absurdalny, przynajmniej zdaniem autora, punkt widzenia odchodzi w zapomnienie, tworzy się zaś luka, którą mogą wypełnić inne modele. Z tego poszukiwania bliższych cywilizacji łacińskiej rozwiązań wynika zainteresowanie autora wspomnianą w tytule dziedziną oraz dążenie do upowszechniania wiedzy na jej temat. Celem tego artykułu jest przybliżenie samego pojęcia katolickiej nauki społecznej oraz tego, w jaki sposób odnosi się ona do dwóch podstawowych, acz sobie przeciwnych, materialistycznych światopoglądów: socjalizmu i kapitalizmu.

Definicja

Podstawowym zadaniem jest zdefiniowanie i przedstawienie Czytelnikowi pojęcia katolickiej nauki społecznej. Oczywiście w najprostszym ujęciu jest to po prostu nauczanie Kościoła katolickiego odnoszące się do sfery społecznej. Jak zauważa jeden z polskich propagatorów tego kierunku, ks. Jan Piwowarczyk, katolicyzm był jedynym, prócz socjalizmu, prądem tworzącym całościowy pogląd na sprawę społeczną i poparł to czynem1. Tenże autor jako cechy omawianego nurtu wskazuje: 1) wierność katolicyzmowi – zawdzięczanie całego swojego programu Kościołowi katolickiemu i dążenie do realizacji w życiu społecznym zadań, które zostały przez urząd nauczycielski Kościoła określone i na katolicyzmie spoczywają; 2) – żądanie reform – oparte na rozdziale dóbr materialnych w duchu sprawiedliwości2

Oczywiście trudno by było twierdzić, że Ewangelia zawiera gotowy program społeczno-ekonomiczny, który społeczeństwa katolickie powinny bezwzględnie wdrożyć. Toteż katolicka nauka społeczna nigdy takiego skonkretyzowanego programu nie postulowała, choć oczywiście pojawiały się w obrębie tego nurtu różne koncepcje3. Jednakże życie społeczno-ekonomiczne nie pozostaje wolne od kwestii moralnych, a to już znajduje się w obszarze zainteresowania Kościoła, stąd też wysuwa on swoje postulaty również na tym polu. Tym więc zajmuje się katolicka nauka społeczna.

Początki

Ramy tego artykułu nie pozwalają oczywiście z należytą starannością przedstawić historii katolickiej nauki społecznej, zwłaszcza, że napisano o niej grube tomy, jednakże zagłębienie się w omawianą tematykę wymaga, zdaniem autora, pewnego nakreślenia rozwoju tego kierunku od momentu pojawienia się problemu, na który remedium starają się sformułować katolicy aż do (przynajmniej) papieża Piusa XI i jego encykliki Quadragesimo anno, w nadziei, że pozwoli to Czytelnikowi zdobyć ogólne rozeznanie na temat rozwoju społecznej nauki Kościoła jak i zachęci do sięgnięcia po literaturę odnoszącą się zarówno do tego okresu, jak i późniejszą.

Na wstępie należy stwierdzić, że Kościoł od zawsze zabierał głos, domagając się respektowania norm moralnych w życiu społeczno-ekonomicznym i odwoływać się można by aż do Ojców Kościoła w starożytności, przez teologów średniowiecza (na czele ze św. Tomaszem z Akwinu), przez bliższe już naszym czasom nauczanie w dobie poprzedzającego rewolucję francuską tzw. „Oświecenia”4. To właśnie burżuazyjna rewolucja francuska, wprowadzająca w życie idee liberalne, stanowi tu pewną cezurę czasową, od której możemy zacząć przypatrywać się narodzinom katolickiej nauki społecznej sensu stricte. W roku 1791 wprowadzono we Francji tzw. Loi le Chapelier – prawo, które dokonywało całkowitej destrukcji ówczesnego ustroju cechowego w gospodarce i zakazywało funkcjonowania dotychczasowych oraz tworzenia nowych form stowarzyszeń zawodowych. Stanowiło to ziszczenie postulatów liberalizmu na polu społecznym, uderzających w społeczna naturę człowieka i postulujących bezpośrednie relacje na linii państwo-jednostka, negujące potrzebę istnienia ciał pośrednich, co w cywilizacji łacińskiej stanowi normę. Rozprzestrzenianie się podobnych idei w Europie, wraz z postępującą rewolucją przemysłową doprowadziło do powstania klasy robotniczej, która pozbawiona wszelkich form ochrony (brak zarówno dotychczasowych cechów, jak i zakaz zrzeszania się w nowych formach, jak np. związki zawodowe) skazana była na łaskę i niełaskę fabrykantów. Żyjąca w biedzie lub po prostu nędzy klasa robotnicza, praktycznie pozbawiona jakiejkolwiek własności (ergo – nie mająca nic do stracenia) stanowiła idealne zaplecze ruchów rewolucyjnych.

Problem został dostrzeżony dość szybko, bo już w drugiej dekadzie XIX stulecia funkcjonowało katolickie koło skupione wokół ks. Lammenaisa, pierwotnie zażartego kontrrewolucjonisty, który nie bał się poruszać również kwestii robotniczej, piętnując wyzysk, za co zdarzyło mu się nawet być aresztowanym. Później przeszedł na pozycje radykalne zrywając z Kościołem, by ostatecznie zostać obłożonym ekskomuniką i potępionym przez Grzegorza XVI w encyklikach Mirari vos oraz Singulari nos. Nieco później w wielu krajach zaczynają wyrastać katolickie ruchy będące prekursorami nauczania społecznego Kościoła, wśród nich wyróżniają się Francja oraz Niemcy. Wśród głównych postaci warto wyróżnić biskupa mogunckiego Emmanuela von Kettelera i jego słynne zdanie „do tego należy przyszłość, kto rozwiąże kwestię robotniczą”5, Frederica Le Playa (stojącego na gruncie liberalizmu gospodarczego, a kwestie społeczne usiłującego rozwiązywać poprzez akty miłosierdzia zamiast regulacji prawnych), Adriena Alberta hr. de Mun (drugi nurt w myśli francuskiej, alternatywny wobec Le Playa), austriackiego barona Vogelsanga (protestanckiego konwertytę na katolicyzm, nawróconego podobnież właśnie dzięki pracy bpa von Kettelera), kard. Manninga z Anglii czy wreszcie szwajcarskiego kard. Mermilloda, który założył unię fryburską. To właśnie ta organizacja bezpośrednio poprzedzała wiekopomną encyklikę Leona XIII poprzez swoje badania nad kwestią społeczną i wypracowane postulaty stanowiąca pewien punkt wyjścia dla działań rozpoczętych przez papieża.

Kamień milowy, czyli Rerum novarum

„I zabrzmiał w dniu 15 V 1891 głos papieża długo wyczekiwany.”6 – jak czterdzieści lat później opisywał ogłoszenie encykliki Leona XIII jego następca Pius XI. Ojciec Święty Leon XIII w swojej encyklice postawił na szkołę hr. de Mun, postulującą stosowne rozwiązania prawne, które ograniczą wyzysk robotników oraz wezmą kapitalizm w karby norm moralnych, uznając tym samym, że rozwiązania szkoły Le Playa, czyli rozwiązywanie problemów społecznych przez akty miłosierdzia (choć bez wątpienia niezwykle ważne) nie stanowi dostatecznej odpowiedzi na istniejące problemy.

Encyklika ta otwiera nowy rozdział w nauczaniu Kościoła, wprowadzając problemy społeczne „na salony”, niejako oficjalnie otwierając studia nad problematyką społeczną trwające aż do dziś. Jednakże w kolejnych latach zwolennicy, zarówno opcji liberalnej jak też socjalistycznej, usiłowali interpretować papieską naukę w sposób sobie wygodny i „pozyskać” ją dla swojej sprawy, co zmusiło papieża do wydania kolejnej encykliki (Graves de communi), w której naprostował błędne interpretacje i uciął spekulacje odnośnie sprzyjania jednej lub drugiej stronie. W czterdzieści lat po publikacji (zresztą zgodnie ze swoim tytułem) wydana została encyklika Quadragesimo anno Piusa XI, w której papież znacznie bardziej wchodzi na grunt konkretnych rozwiązań w ustroju ekonomicznym państwa, skłaniając się do popularnego wówczas w myśli prawicowej i katolickiej korporacjonizmu, będącego w założeniach próbą odbudowy społeczeństwa organicznego sprzed spustoszeń dokonanych przez rewolucję francuską.

Zarzuty wobec socjalizmu

Koncepcje socjalistyczne uderzają w porządek społeczny cywilizacji łacińskiej bez wątpienia dużo bardziej niż ideologia liberalna, stawiając na kolektywizm oraz negując własność prywatną, której źródła nauczanie Kościoła doszukuje się już w prawie naturalnym. Jak pisze Leon XIII, socjaliści w swoich postulatach szkodzą samej klasie robotniczej oraz wprowadzają niesprawiedliwość względem praw właścicieli, a wreszcie uderzają w państwo7. W optyce papieskiego nauczania celem pracownika podejmującego się pracy najemnej jest chęć osiągnięcia w ten sposób pewnego stanu posiadania i w konsekwencji ustanowienia materialnej podstawy bytu swojego i swojej rodziny. Jeśli więc socjaliści postulują zniesienie własności prywatnej, uderzają tym samym w prawa pracownika do swobodnego dysponowania wynagrodzeniem, jakie uzyskał w wyniku użyczenia swoich sił i pracy pracodawcy, nie mogą więc też samodzielnie pracownicy dążyć do poprawy swego losu8.

Czytaj również: Bachmura: Samorządem Polska stoi? Kilka uwag o decentralizacji na marginesie historii

Zarówno zwierzęta jak i ludzie używają dóbr w celu zaspokojenia swoich potrzeb, zwierzę jednak, posługując się instynktami na tym poprzestaje. Człowiek zaś, jako istotna obdarzona rozumem, potrzebuje nie tylko prostego posługiwania się dobrami ale także własności, niezbędnej, by zaspokojenie swoich potrzeb zabezpieczyć w perspektywie długoterminowej, stąd też wynika naturalne prawo człowieka do posiadania własności9. Co więcej państwo socjalistyczne nie może sobie rościć praw do własności osobistej poszczególnych ludzi z uwagi na fakt, że człowiek jest starszy od państwa i przynależne mu prawa nie wynikają z nadania państwowego, stanowią więc jego autonomiczne prawo, które państwo może jedynie ochraniać, lecz nie podważać. Również rodzina jest instytucją od państwa starszą i jako taka musi być w swej autonomii przez państwo respektowana, zaś odbieranie jej materialnej podstawy bytu stanowiłoby akt niesprawiedliwości10.

Wreszcie socjalizm uderza w państwo, wzbudzając zazdrości i niezgodę, poprzez odebranie bodźca jakim są owoce pracy, tamuje kreatywność i inicjatywę prywatną, które w nauczaniu Ojca Świętego stanowią źródło bogactwa, zaś zamiast utopijnej równości wszystkich, wprowadza socjalizm równość jedynie w zakresie nędzy i niedostatku11. Własność społeczna funkcjonuje gorzej, ponieważ nie ma skonkretyzowanego właściciela, innymi słowy w optyce przeciętnego pracownika jest „niczyja”, czego doskonałym przykładem są efekty uspołecznienia własności w Sowietach oraz ich państwach satelickich12.

Innym zarzutem jest z kolei tworzenie antagonizmów w postaci walki klas, stawiając interesy pracodawców i pracowników przeciw sobie i uznając je za niemożliwe do pogodzenia. Ustrój, który z założenia prowadzi do konfliktów nie może być uznany za dobry, gdyż stwarza podstawy dla anarchii, niszczy więzy społeczne i z tego względu ustrój taki jest niemożliwy do utrzymania13. Podobnie nie do zaakceptowania jest również socjalistyczny pogląd, jakoby wszystkie owoce pracy należały do robotnika, a więc wszystko to, co przy podziale tych owoców nie zostaje przekazane robotnikowi, stanowi wyzysk tegoż robotnika przez pracodawcę. Owszem, katolicka nauka społeczna postuluje sprawiedliwy podział owców pracy, lecz rozumie przez to zarówno odrzucenie niesprawiedliwych roszczeń robotniczych jak i wyzysku dokonywanego przez pracodawców. Uznanie, że całość pożytku należy się wyłącznie temu, kto wykonuje tę konkretną, przynoszącą owoc, pracę należy zaś uznać za niesprawiedliwość14.

Zarzuty wobec kapitalizmu

Błędem byłoby sądzić, że nauczanie społeczne Kościoła wykazuje się dalece większą pobłażliwością wobec kapitalizmu, zwłaszcza dziś, w dobie dominacji wielkich międzynarodowych przedsiębiorstw, zwanych korporacjami15 – współczesne nauczanie wielokrotnie poddawało krytyce nowe formy wyzysku powstające w dobie globalizacji. Należy jednak zauważyć, że kapitalizm, w przeciwieństwie do socjalizmu zachowuje o wiele więcej cech wspólnych z duchem cywilizacji łacińskiej, w szczególności fundamentalną dla ustroju społeczno-gospodarczego własność prywatną, czy inicjatywę i kreatywność jednostek jako źródło bogactwa (w opozycji do państwowego centralizmu postulowanego przez socjalistów).

Przede wszystkim nie należy zapominać, że liberalizm (w tym gospodarczy) stanowi jedną z wersji materialistycznego światopoglądu, tak jak socjalizm jest jego kolektywną formą, tak liberalizm stanowi rozwiązanie o charakterze indywidualistycznym i już z tego choćby powodu zasługuje na krytykę. Pomija on społeczny charakter ludzkiej natury oraz sprowadza pojmowanie prawa własności niejako do prawa silniejszego, co w tym wypadku oznacza, że własność służy do tego, by robić z nią co się żywnie podoba. Stoi to w sprzeczności z pojmowaniem tego zagadnienia przez naukę katolicką, która uznaje również aspekt społeczny prawa własności.

W pierwszym rzędzie przysługuje właścicielowi prawo używania rzeczy w celu zaspokojenia potrzeb. W przeciwieństwie jednak do poglądów starożytnych Rzymian (oraz omawianych tu liberałów), nie jest to prawo używania i nadużywania (ius utendi et abutendi), lecz jedynie to pierwsze. Zgodne z celem prawa własności jest więc np. spożycie żywności, lecz nie jest zgodne jej wyrzucenie (bądź zniszczenie w jakikolwiek sposób), czyli nadużycie prawa własności, ponieważ to samo dobro mogłoby posłużyć komu innemu do zaspokojenia jego potrzeb. Jest to jednak wyłącznie nakaz moralny, ponieważ zarówno nadużywanie i jak i nieużywanie rzeczy w żaden sposób nie uszczupla praw do niej16.

Poprzez społeczny cel własności prywatnej należy rozumieć to, że poprzez przynależność danej rzeczy do indywidualnego właściciela, nie przestaje ona służyć zaspokojeniu potrzeb wszystkich. Zgodnie z zamysłem Boga dobra materialne stworzone zostały na użytek wszystkich ludzi i również za pośrednictwem własności prywatnej ten cel należy realizować. Oznacza  to, że przede wszystkim właściciel ma, po zaspokojeniu swoich potrzeb, ograniczone moralnie prawo do posiadanych dóbr zbytecznych, które powinny być np. przeznaczone na jałmużnę. Również należy uznawać, że państwo ma prawo ograniczać w pewnym stopniu używanie prawa własności ze względu na dobro społeczne (czyż nie jest już taką ingerencją obowiązek podatkowy?  Przecież podatki, przynajmniej te sprawiedliwe, musimy znosić, choć nam to nie w smak i opłacać w terminie). Ponadto człowiek będący w najwyższej potrzebie (in extrema necessitate) ma prawo użyć cudzej własności, a właściciel ma obowiązek mu to umożliwić – należy przez to rozumieć przypadki takie, jak np. kradzież jedzenia przez osobę głodującą – w normalnych warunkach należałoby taką osobę ukarać, w tym wypadku jednak osoba ta skorzystała z naszej własności będąc w najwyższej potrzebie, co stanowi moralne usprawiedliwienie czynu17.

Poza tą różnicą w postrzeganiu prawa własności, stanowczy sprzeciw Kościoła budzi wyzysk pracowników przez pracodawców. W dużej mierze wynika to ze wspomnianych już przez autora przemian w ustroju społeczno-gospodarczym, polegających na odejściu od ustroju cechowego, gdzie zrzeszeni w swoich stowarzyszeniach zawodowych rzemieślnicy mieli zapewnioną ochronę (warto tu wspomnieć, że cechy rzemieślnicze już w średniowieczu były prekursorami ubezpieczeń społecznych). Tej ochrony pozbawieni zostali robotnicy, którzy w pojedynkę stając do „walki” z fabrykantami stali na z góry przegranej pozycji, będąc zmuszonymi (raz przez pracodawcę, dwa przez ich materialną nędzę) do pracy fizycznej przez kilkanaście godzin dziennie, nierzadko ponad swoje siły, za marne stawki, które w praktyce czyniły z pracowników niewolników, którzy nie byli zdolni zaoszczędzić kwot niezbędnych do wejścia w posiadanie jakiejkolwiek własności.

Zadaniem państwa jest więc chronić własność prywatną, lecz z drugiej strony również zapobiegać wyzyskowi stojących na słabszej pozycji pracowników. Do tego zakresu należy zarówno kwestia sprawiedliwej płacy jak i czasu pracy – takiego, który pozwoliłby zarówno na regenerację sił, jak również o należyte zadbanie o aspekty rodzinne oraz duchowe pracownika18.

Oprócz problemów wyżej wymienionych zarzuca liberalizmowi katolicka nauka społeczna również postulat wolnej konkurencji. Wyrażając się bardziej precyzyjnie, nie tyle samą wolną konkurencję, co jej nieograniczony charakter jako prowadzący do nieograniczonej wojny gospodarczej wszystkich ze wszystkimi. Taka wojna, pozbawiona ochrony ze strony etyki, doprowadziłaby do wyniszczenia grup ekonomicznie słabszych, co za tym idzie, do zubożenia społeczeństwa kosztem wzbogacenia się tych silniejszych, którzy w tej totalnej wojnie odnieśliby zwycięstwo19.

Podsumowanie

Gdyby zatem chcieć sformułować w prostych słowach odpowiedź na pytanie czego domaga się katolicka nauka społeczna należałoby, zdaniem autora, stwierdzić, że domaga się ona ujęcia życia społeczno-ekonomicznego w karby norm moralnych wypływających z Ewangelii, których wykładni na przestrzeni wieków dokonał Kościół. Z jednej strony jest więc to zabezpieczenie przed wyzyskiem słabszych przez silniejszych, z drugiej zaś jest to skuteczna zapora przed nieuprawnionymi i niesprawiedliwymi roszczeniami wyzyskiwanych wobec wyzyskujących. Koncepcja ta pozwala tworzyć społeczeństwo, które prawidłowo używa swoich praw oraz funkcjonuje w zgodzie, potencjalne konflikty starając się rozwiązywać w sposób powodujący możliwie najmniej szkód, a jak najwięcej pożytków.

Stąd więc dążenie Kościoła do upowszechniania prawa własności tak, by nawet skromny robotnik, roztropnie i oszczędnie dysponujący swoim majątkiem, mógł z czasem dojść do posiadania własności i stąd zainteresowanie tego nurtu dążeniem do odtworzenia przedrewolucyjnego, organicznego i hierarchicznego społeczeństwa, które przez setki lat funkcjonowało prawidłowo, zespalając w sobie elementy materialne oraz duchowe, w przeciwieństwie do ideologii materialistycznych, które choć w różny sposób to jednak podobnie stawiają dobrobyt materialny jako cel najwyższy i ośrodek wokół którego powinny koncentrować się wszystkie dążenia.

Forma tego artykułu pozwala jedynie na pewne zarysowanie problemu i nie może stanowić kompleksowego źródła wiedzy, jednak autor ma nadzieję, że tym samym będzie to przyczynkiem do dalszego, samodzielnego zgłębiania wiedzy w dziedzinie postulatów społecznych Kościoła katolickiego. Tym bardziej, że w świecie zorientowanym na pogoń za karierą i bogactwem mogą one stanowić wartą uwagi alternatywę, w której ukryty został szereg wartości niegdyś w Europie znacznie wyżej cenionych niż pieniądz.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w kwartalniku “Myśl Suwerenna. Przegląd Spraw Publicznych” nr 2(2)/2020.

[Grafika: A Two Year-old Steel Works, 1918 – erected during the War for Messrs. Steel, Peech and Tozer, Ltd., Phoenix Works,my; Autor: Holmes, Charles John (Sir), lic. CC]

_______________________________

[1]    J. Piwowarczyk, Współczesne kierunki społeczne (liberalizm ekonomiczny – socjalizm – kierunek chrześcijańsko-społeczny), Kraków 1927, s. 57; szerzej o tej postaci autor miał okazję pisać w odrębnym artykule, patrz: S. Bachmura, Chrześcijańska myśl społeczna jako konsekwencja natury ludzkiej w myśli księdza Jana Piwowarczyka, Pro Fide Rege et Lege, 2020, nr 1(83).

[2]    J. Piwowarczyk, dz. cyt., s. 80.

[3]    Patrz: korporacjonizm, dystrybucjonizm.

[4]    Godna uwagi jest tu z pewnością encyklika Benedykta XIV Vix pervenit, w której Ojciec Święty wykłada stanowisko Kościoła wobec lichwy.

[5]    J. Piwowarczyk, dz. cyt., s. 59 (pisownia uwspółcześniona przez autora), ks. Piwowarczyk wskazuje bpa von Kettelera jako tego, który miał istotny wpływ na powstanie późniejszej encykliki Rerum novarum Leona XIII (patrz: dz. cyt., s 60).

[6]    Pius XI, Quadragesimo anno, Warszawa 2002, s. 7.

[7]    Leon XIII, Rerum novarum, Warszawa 2001, s. 7.

[8]    Tamże, s. 7.

[9]    Tamże, s. 8.

[10]  Tamże, s. 10-11.

[11]  Tamże, s. 11-12.

[12]  J. Piwowarczyk, Etyka marksizmu [w:] J. Piwowarczyk, Wobec nowego czasu (z publicystyki 1945-1950), Kraków 1985, s. 109; J. Piwowarczyk, Współczesne kierunki…, s. 49.

[13]  J. Piwowarczyk, Współczesne kierunki…, s. 37; J. Piwowarczyk, Etyka marksizmu [w:] J. Piwowarczyk, Wobec nowego…,  s. 113.

[14]  Pius XI, Quadragesimo anno, s. 29-30.

[15]  Rzecz oczywista, nie należy ich łączyć w żaden sposób z korporacjami w znaczeniu stowarzyszeń zawodowych będących istotnym elementem koncepcji korporacjonizmu, w którym niejednokrotnie postuluje się przyznanie im roli nie tylko społeczno-ekonomicznej, ale również politycznej.

[16]  J. Piwowarczyk, Katolicka etyka społeczna. Tom II, Londyn 1963, s. 49-51.

[17]  J. Piwowarczyk, Katolicka etyka…, s. 53-56; Leon XIII, Rerum novarum, s. 19-20.

[18]  Leon XIII, Rerum novarum, s. 30-31.

[19]  J. Piwowarczyk, Współczesne kierunki…, s. 23; Pius XI, Quadragesimo anno, s. 45-46.

Skip to content