Czy można złamać poszczególne postanowienia ustawy konstytucyjnej w imię obrony Konstytucji? Tak postawione pytanie może wydawać się absurdalne w epoce, w której pojęcie konstytucji uległo relatywizacji. Bo jak chcąc zapobiec złamaniu danych postanowień można ignorować inne z tego samego aktu? Wystarczy jednak powrócić do właściwie rozumianych pojęć, żeby zrozumieć, że to pytanie nie ma w sobie sprzeczności, a tego rodzaju zachowanie potrafi być koniecznością.
Czym jest Konstytucja?
Jeżeli na to pytanie odpowiadamy formułką „Konstytucja to najważniejszy akt prawny w państwie”, to jest to przejaw wspomnianej relatywizacji tego pojęcia. Żyjący w latach 1888-1985, niemiecki prawnik Carl Schmitt zwracał uwagę na to, że termin ten uległ rozmyciu, a jego niewłaściwe rozumienie może mieć bardzo poważane konsekwencje. Czym więc jest Konstytucja? Otóż Schmitt twierdzi, że należy stosować wyraźne rozróżnienie Konstytucji od ustawy konstytucyjnej. To drugie pojęcie faktycznie dotyczy aktu prawnego, który zajmuje najwyższe miejsce w hierarchii aktów prawnych i może być objęty utrudnioną procedurą rewizji jego postanowień. Natomiast pierwsze wymyka się prawu pisanemu, chociaż może się zdarzyć, że jego istota zostaje zasygnalizowana w ustawie konstytucyjnej.
Carl Schmitt w „Nauce o konstytucji” pisze, że możliwość odróżnienia Konstytucji od ustawy konstytucyjnej wynika z faktu, iż istota Konstytucji nie bierze się z ustawy czy jakiejś normy, ale wskazuje na decyzję polityczną jako zdarzenie najważniejsze, które jest początkiem każdego unormowania. Podejmuje ją podmiot dysponujący władzą ustanowienia Konstytucji. W demokracji będzie to więc naród, a w monarchii, która jest nią faktycznie, a nie tylko pozostałością bez siły sprawczej – monarcha.
Właściwie rozumianą Konstytucję tworzy akt władzy ustanawiający Konstytucję. Nie polega to na przyjmowaniu poszczególnych unormowań, ale jednorazowej decyzji poprzez którą określana jest cała jedność polityczna. Błędem jest przy tym mówić, że konstytucja ustanawia siebie samą, ponieważ nie wynika ona sama z siebie ale z woli politycznej podmiotu, który ją nadaje. Według autora „Nauki o konstytucji” przy pomocy tego aktu konstytuowana jest forma oraz rodzaj jedności politycznej. Przy tym jedność ta istnieje wcześniej i nie jest tworzona przez samą Konstytucję. Konstytucja jest świadomym wskazaniem całościowego kształtu, na który zdecydowała się dana jedność polityczna, określa konkretny byt polityczny. Kształt ten może ulegać później przeobrażeniom, ale nie sprawi to, że polityczna jedność ludu – państwo zostanie przez to zlikwidowane. Moc obowiązująca konstytucji wynika z woli politycznej, a ustaw konstytucyjnych z Konstytucji. Logicznie więc te muszą przy tym zakładać jej istnienie.
Postrzeganie Konstytucji jako czegoś więcej niż tylko tekstu prawnego jest charakterystyczne dla wielu myślicieli Kontrrewolucji. Hrabia Joseph de Maistre pisał – „Przypuśćmy, że istotnie prawo tak ważne istnieje wyłącznie dlatego, że jest spisane. Nie ma wątpliwości, że jakakolwiek władza, która by je spisała, będzie władna je uchylić. Takie prawo nie będzie mieć charakteru świętości, charakteru czegoś trwałego, a to właśnie charakteryzuje prawdziwe prawa konstytucyjne. Istotą prawa zasadniczego jest to, że nikt nie może go uchylić.”1 Prym w relatywizacji pojęcia konstytucji wiedli pozytywiści prawniczy, których część z błędnego rozumienia tego terminu wysnuwała wniosek, że jeżeli państwo nie posiada spisanej ustawy zasadniczej to w ogóle nie ma Konstytucji, albo jak Georg Jelinek twierdząc, że „Istotną prawną oznaką ustaw konstytucyjnych jest ich wzmożona formalna moc ustawowa. W państwach, które nie przewidują form utrudniających przy ustalaniu i zmianach konstytucji, te ostatnie nie posiadają jakiegokolwiek bądź praktycznego znaczenia prawnego. Dlatego też te państwa, które nie znają różnic formalnych pomiędzy swemi ustawami, postępują o wiele konsekwentniej, zrzekając się łączenia całego szeregu ustaw pod nazwą dokumentu konstytucji.”2 Absurdalność tego rodzaju poglądów pozwala nam dostrzec dopiero zastosowanie rozróżnienia Konstytucji od ustawy konstytucyjnej. Konstytucja jest czymś koniecznym dla państwa, a ustawa konstytucyjna nie.
Według autora „Nauki o konstytucji” pierwotny sens gwarancji konstytucji uległ zatraceniu. „Jej treść nie była czymś szczególnym czy nadzwyczajnym tylko z powodu utrudnionej możliwości dokonywania zmian, lecz odwrotnie: ze względu na fundamentalną wagę nadano jej gwarancję trwałości. Ta refleksja straciła na znaczeniu wówczas, gdy nie chodziło już o tę „konstytucję”, ale o jedną lub wiele spośród licznych pojedynczych ustaw konstytucyjnych.”3 Można powiedzieć, że konstytucja uległa degeneracji, ponieważ to nie szczególna treść zaczęła decydować o szczególnej ochronie, ale w imię określonych interesów danym przepisom, które nie stanowią norm podstawowych, zaczęto nadawać ochronę wykorzystując specyfikę konstytucji. Według Schmitta merytoryczna ranga konstytucji znacznie spadła. Stało się to przez to, że uległa ona relatywizacji. Zubożono jej znaczenie przez sprowadzenie tylko do ustawy konstytucyjnej oraz przez jej formalizację. W tym ujęciu zatracają się normy fundamentalne, ponieważ fundamenty nie mogą podlegać zmianie, choćby była ona utrudniona. Przy takim myśleniu „normy fundamentalne” sprowadzają się do schematu – X jest podstawą państwa, chyba że określona większość np. 2/3 postanowi inaczej. „Nie można uroczyście obejmować konstytucyjną ochroną małżeństwa, religii czy własności prywatnej i w tej samej konstytucji oferować legalnej metody ich unieważnienia. Nie można uroczyście odrzucać „pozbawionego wiary kulturowego radykalizmu”, a jednocześnie oferować mu rozmaite legalne „wentyle” i jednakową chance (sic).”4 Z tego powodu nie powinno się wiązać pojęcia Konstytucji z tym w jakim trybie zmienia się pojedynczą ustawę konstytucyjną. W ten sposób zatraca się jej istotę. Według Schmitta jeżeli podczas próby formalnego zdefiniowania konstytucji przystępuje się do analizowania przepisów zmieniających konstytucję, to jest to objawem mieszania faktu tego, że to naród jest władny nadać konstytucję z uprawnieniem organu do jej zmiany. Uprawnienie to bowiem wynika bezpośrednio z przepisów konstytucji i dotyczy tylko możliwości dokonywania zmian, a nie nadawania konstytucji. Skoro to „uprawnienie” jest czymś niższym i wtórnym względem woli nadawania konstytucji to nie powinno ono służyć do definiowania konstytucji.
Zatracenie się właściwego rozumienia Konstytucji zaczęło skutkować tym, że jej szczególną trwałość przeniesiono na ustawę konstytucyjną, a następnie zaczęto ją wykorzystywać w imię interesów grup tworzących jej treść. W ten sposób w ustawach konstytucyjnych zaczęły pojawiać się uregulowania, którym wszelka logika odmawiałaby uznania ich za kluczowe i sugerowałaby zawarcie ich w ustawach zwykłych. Jednak w celu utrudnienia ich modyfikacji przez kolejnych rządzących, zdecydowano się na umieszczenie takich regulacji w ustawie konstytucyjnej.
Jak to wcześniej sygnalizowaliśmy Konstytucja może się uwidaczniać w ustawie konstytucyjnej i jest to często zjawisko. Dzieje się to np. w Konstytucji RP z 1997 r. Obrazami decyzji politycznych, tym co jest właściwie pozytywne, są w niej słowa preambuły „my, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, (…) ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej jako prawa podstawowe dla państwa”5 czy słowa z jej art. 2 „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym…”6. W rozumieniu Schmitta zdania te stanowiłyby coś więcej niż unormowania. Byłyby decyzjami politycznymi nadającymi formę polityczną narodowi, fundamentalnymi dla reszty unormowań. Pozytywność tych decyzji polega na rozstrzyganiu kwestii podstawowych. Wobec nich dalsze normy takie jak np. art. 11 ust. 2 „Finansowanie partii politycznych jest jawne” są czymś drugorzędnym i jak wskazywaliśmy to wcześniej, ich wyjątkowość wynika tylko z utrudnionej procedury zmiany, a nie z fundamentalności dla naszej jedności politycznej.
W Konstytucji określone są więc kluczowe kwestie danej jedności politycznej. Natomiast ustawa konstytucyjna jest względem niej wtórna. Możliwe jest wskazanie w niej fundamentalnych rozstrzygnięć, które podjął podmiot władzy ustrojodawczej, ale poza nimi mogą się w niej znajdować normy prawne, o różnym poziomie ważności.
Rozumiejąc już, że decyzje zawarte w Konstytucji są o wiele ważniejsze niż normy z ustawy konstytucyjnej, możemy zauważyć, że anulowanie decyzji z Konstytucji jest czymś zgoła innym niż modyfikacja postanowień ustawy konstytucyjnej. Ta druga czynność może być podejmowana zgodnie z procedurą, którą dla niej przewidziano. Natomiast pierwsza będzie pogwałceniem aktualnego porządku. Czymś do czego potrzeba aktu woli podmiotu władzy ustrojodawczej – narodu czy króla, a nie posiadania 2/3 w parlamencie.
Jak pisał autor „Nauki o konstytucji” w kontekście Republiki Weimarskiej „Fundamentalne decyzje polityczne zawarte w konstytucji są rozstrzygnięciami ustrojodawczej władzy ludu niemieckiego i nie należą do uprawnień instancji odpowiedzialnych za zmiany i rewizje ustaw konstytucyjnych. Tego rodzaju zmiany powodują wymianę jednej konstytucji na drugą, a nie – rewizję obowiązującej konstytucji.”7 Nawet jeżeli w treści ustaw konstytucyjnych znalazł się artykuł mówiący o możliwości zmiany części albo całości konstytucji, to nie może on umożliwiać zmiany kwestii fundamentalnych przy pomocy procedury zmiany zawartej w tej konstytucji. Natomiast jeżeli konstytucja zawiera przepisy, w których zaznaczone jest, że nie mogą zostać one zmienione, to należy to odczytywać jako wyraźne zaznaczenie, że ich modyfikacja wymaga uchwalenia nowej konstytucji, a nie że autor konstytucji uważa, że taki przepis utrwali wprowadzony porządek po wsze czasy. W tym kontekście, ciekawym przykładem zabezpieczenia przed przekroczeniem możliwości dokonywania zmian w ustawie konstytucyjnej jest § 112 konstytucji Królestwa Norwegii, który przewidując możliwość dokonywania w niej zmian zaznacza w zd. 3, że „Jednak poprawki takie nigdy nie mogą˛ przeczyć zasadom niniejszej Konstytucji, a mogą˛ jedynie dotyczyć modyfikacji poszczególnych postanowień, które nie zmieniają˛ ducha Konstytucji”.8
Decyzjonizm
Konstytucja jest decyzją polityczną, w której podmiot władzy ustrojodawczej dokonał fundamentalnych rozstrzygnięć, określając rodzaj oraz formę sprawowania władzy. Wola oraz wynikająca z niej decyzja stoją dla Schmitta wyżej niż normy prawne9. „Można sobie wyobrazić sytuację, gdy suweren w państwie, a sędzia na Sali sądowej, dysponując przewagą fizyczną o charakterze zinstytucjonalizowanym (policja), rządzi za pomocą woli i bez normy prawnej. Mamy wtedy do czynienia z tyranią – ustrojem gdzie rządzi siła, a nie prawo. Nie możemy sobie jednak wyobrazić państwa, gdzie istnieje znakomite prawo, ale za jego złamanie nie grożą żadne sankcje, ewentualnie nie ma nikogo, kto mógłby te sankcje stosować. W praktyce więc – zdaniem Schmitta – element wolicjonalny (decyzyjny) jest ważniejszy niż element normatywny.”10
Schmitt w swoich rozważaniach kluczową rolę przypisuje właśnie decyzji. Jak stwierdza „Każdą formę porządku rodzi decyzja.”11. Prawo nie urzeczywistnia się samo z siebie. Jego obowiązywanie bierze się z decyzji instancji obdarzonej właściwym autorytetem. Niemiecki konserwatysta nazwał reprezentowaną przez siebie doktrynę polityczno-prawną „decyzjonizmem”. Jak pisze prof. Wielomski „decyzjonizm jest definiowany jako uznanie wyższości decyzji politycznej nad normą prawną w sytuacji dla państwa wyjątkowej.”12. Schmitt dokonał nazwania tego poglądu, jest też jego najbardziej znanym przedstawicielem, ale nie był pierwszym decyzjonistą. Myślicielami z wcześniejszych epok, których możemy określić tym mianem, a do których konserwatysta często się odwołuje są: Jean Bodin, Joseph de Maistre czy Juan Donoso Cortes. A sam w pierwszej kolejności, jako typowego reprezentanta tej doktryny, wskazuje Thomasa Hobbesa. Decyzjoniści zauważają fikcję podporządkowania abstrakcjom takim jak normy czy instytucje. Faktyczne poważanie przynależy osobom, które posługują się instytucjami oraz normami poprzez swoje decyzje.
Suweren i Stan nadzwyczajny
Zdaniem Carla Schmitta „Suwerenny jest ten, kto decyduje o stanie wyjątkowym”13. Konstytucjonalista wyraźnie opowiadał się za tym, że suwerenem jest konkretna osoba. Bowiem tylko ona może być faktycznym reprezentantem narodu oraz stać na straży ładu. Dlatego powątpiewał w suwerenność narodu oraz odmawiał jej bytom abstrakcyjnym takim jak norma czy konstytucja.
Pojmowanie suwerena jako tego, kto sprawuje najwyższą i niezależną władzę jest według Schmitta pozbawione sensu, bo z takiej definicji nie wynikają żadne skutki w rzeczywistości. Zdaniem autora „Teologii politycznej” „W politycznej rzeczywistości nie istnieje władza, której nie można by się oprzeć, działająca z nieuchronnością godną praw natury, a więc władza najwyższa.”14. Według prawnika, suwerenność uwidacznia się w sytuacji wyjątkowej. To kiedy występuje ten stan nigdy nie może być określone poprzez unormowanie w sposób absolutny. Niemożliwe jest także uzasadnienie tego czy już wystąpił przypadek wyjątkowy. A więc to na suwerenie spoczywa brzemię rozstrzygnięcia tego czym jest interes, bezpieczeństwo i ład państwa, tego czy państwu grozi kryzys oraz jakie środki przeciwko niemu powziąć.
Co jednak w przypadku gdy ustawa konstytucyjna przewiduje instytucje stanów nadzwyczajnych jak to jest np. w przypadku artykułów z rozdziału XI Konstytucji RP? Otóż tego rodzaju uregulowania nie są tożsame ze stanem wyjątkowym w sposób w jaki postrzega go Schmitt. Sytuacja tego typu jest nie do przewidzenia, dlatego dokonanie jego szczątkowego uregulowania w poszczególnych przypadkach nie sprawia, że stan ten został poddany całkowitemu unormowaniu. W dalszym ciągu mogą wystąpić sytuacje, które nie mieszą się w tej regulacji oraz mogą one wymagać działań, których te ustawy nie umożliwiają. „Schmitttiański stan wyjątkowy nie jest tedy stanem wyjątkowym, o którym mówią konstytucje. To coś więcej: to stan bez nazwy, którego ustawa konstytucyjna nie przewiduje – i dlatego go nie nazywa i nie definiuje.”15 Do wprowadzenia stanu wyjątkowego, w rozumieniu Schmitta, nie wystarcza przyznanie nadzwyczajnych kompetencji, podjęcie wyjątkowych środków policyjnych czy wprowadzenie rozporządzeń nadzwyczajnych. Tym co stanowi o prawdziwym stanie wyjątkowym jest nieograniczona władza. Dlatego Schmitt precyzuje kwestię suwerenności pisząc, że „Jeśli działania podejmowane w czasie stanu wyjątkowego nie podlegają, żadnej kontroli, nie są przypisane w formie kompetencji różnym instancjom wzajemnie się równoważącym i ograniczającym – tak jak jest to w praktyce konstytucyjnego państwa prawa wówczas wiadomo, kto jest suwerenem.”16
Czytaj również: Bartyzel: Polska doktryna ustrojowa
Główną wartością trwającego porządku są kluczowe decyzje podjęte przez naród albo króla. W sytuacji wyjątkowej, w celu ochrony Konstytucji, czyli fundamentalnych rozstrzygnięć, które za nią stoją, koniecznością może okazać się złamanie postanowień ustawy konstytucyjnej. Decyzja czy należy tak postąpić spoczywa na suwerenie. Złamanie ustawy konstytucyjnej nie jest normą prawną, lecz środkiem, którego wykorzystanie wynika ze szczególnej sytuacji, której obowiązujące normy nie przewidywały. Jest ono środkiem, ponieważ jest ponad normami i swoim działaniem nie wpływa na ich obowiązywanie. Jak pisze autor „Nauki o konstytucji” „Jeżeli tego rodzaju środki podejmuje się w interesie politycznej egzystencji całości, to uwidacznia się tym przewaga tego, co egzystencjalne, nad czystą normatywnością.”17. Ochrona egzystencji jest czymś na wskroś ważniejszym niż ochrona zgodności z prawem.
Obrońca Konstytucji
Suweren przy pomocy swojej decyzji tworzy i zachowuje ład. To na nim spoczywa zadanie obrony państwa przed chaosem. Suweren jest więc obrońcą konstytucji. W obliczu zagrożenia może zawiesić poszczególne normy, także te pochodzące z ustaw konstytucyjnych, aby zachować istotę Konstytucji.
Schmitt mając za sobą doświadczenie upadku monarchii oraz okres chaosu, który po tym nastąpił, widząc jak w siłę rosną ruchy komunistów oraz narodowych socjalistów, dążył do zapobieżenia ponownemu upadkowi porządku. Starał się wykazać, że także na podstawie Konstytucji Weimarskiej prezydent Rzeszy może przyjąć funkcję suwerena, aby ocalić aktualny porządek przed rozpadem. Prof. Skarżyński stwierdza, że „W konkretnej, rewolucyjnej sytuacji, a taką był przecież schyłkowy okres Republiki Weimarskiej, Schmitt opowiedział się za tym, co jest, próbował tylko szukać prawnych możliwości idei suwerena, która wówczas przybrała kształt idei prezydenta-strażnika konstytucji.”18. Konserwatysta był przecież bardzo krytyczny do liberalnego porządku, a mimo to czynił starania dla jego zachowania, ponieważ dla niego każdy porządek jest mimo wszystko wartością i należy go chronić przed chaosem. Dlatego gdy upadł szaniec monarchii, a Schmitt nie wierzył w możliwość odzyskania tego raju utraconego, to pozostało bronić szańca liberalnej demokracji przed tym co będzie jeszcze gorsze. Po odparciu ataku możliwa będzie dalsza krytyka porządku liberalnego, ale dopóki widmo ekstremizmu nie zostanie zażegnane to należy stawać w obronie zastanego porządku.
Carl Schmitt widząc nadchodzące zagrożenie upadku państwa chciał posłużyć się art. 48 ust. 2 Konstytucji Weimarskiej do jego ratowania. Przepis ten stanowił, że „W przypadku poważnego naruszenia lub zagrożenia bezpieczeństwa publicznego i porządku w Rzeszy Niemieckiej, prezydent Rzeszy może poczynić konieczne zarządzenia w celu przywrócenia publicznego bezpieczeństwa i porządku, a w razie potrzeby może uciec się do pomocy siły zbrojnej. W tym celu może przejściowo zawiesić zupełnie lub częściowo prawa podstawowe w art. 114, 115, 117, 118, 123, 124 i 153 niniejszej Konstytucji.”19. Artykuł ten był bagatelizowany przez innych prawników, którzy rezerwowali możliwość jego użycia tylko do sytuacji zbrojnego buntu, ale zdaniem konstytucjonalisty jego treść była znacznie szersza.
To w prezydencie Rzeszy – marsz. Paulu von Hindenburgu, Schmitt widział szansę tego, by stał się on obrońcą konstytucji. Prawnik uzasadniał możliwość rozwiązania przez niego parlamentu oraz zdelegalizowanie radykałów – komunistów oraz nazistów. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ugrupowania totalitarne po zdobyciu większości wykorzystają prawo do dokonania rewolucji. Porządek zamiast być chroniony przez prawo zostanie przez nie unicestwiony. Dlatego twardo stał na stanowisku, że „Nawet zgodna z konstytucją instytucja może zagrażać bezpieczeństwu publicznemu i porządkowi i zostać usunięta zgodnie z art. 48 z uzasadnieniem, że jest to konieczne do przywrócenia bezpieczeństwa publicznego oraz porządku.”20. „W sytuacji gdy partia rewolucyjna przejmuje władzę w ciele prawodawczym, zaczyna się posługiwać prawem jako instrumentem rewolucji totalitarnej. Uznanie tedy jej rządów za demokratyczne i prawowite stanowi nieporozumienie wynikłe z liberalnego i pozytywistycznego utożsamienia porządku z normami prawnymi.”21 W 1932 r. Schmitt przewidywał, że „(…) jest kwestią dalszej ewolucji przy wykorzystaniu legalnych możliwości, a zwłaszcza politycznych premii za posiadanie legalnej władzy, uda się użyć konstytucji weimarskiej jako narzędzia i środka do swego partyjnego celu.”22 Obawiał się dyktatury parlamentu nieskrepowanego ani prawem, ani religią i obyczajami.
W obliczu rewolucji Schmitt nadaje prezydentowi charakter suwerena i co za tym idzie przyznaje mu nieograniczone kompetencje. Obrońca Konstytucji jest jednocześnie prawodawcą, sędzią oraz naczelnikiem. To z jego osoby będzie pochodziła legalność. W imię ratowania liberalnej republiki należy odrzucić jej zasady, zlikwidować trójpodział władzy i powierzyć zadanie ratowania państwa dla substytutu cesarza. Prof. Wielomski trafnie zauważa, że „Prezydent-suweren nie będzie wyrażał woli większości głosujących, wszak owa większość opowiada się za ideologiami totalitarnymi; większość poparła te ugrupowania, które za pomocą parlamentaryzmu i legislacji chcą unicestwić dotychczasowe państwo. Prezydent jest więc obrońcą istniejącego państwa.”23.
Gdy zagrożone jest państwo, możliwe staje się nagięcie zasady suwerenności ludu i przeciwstawienie wybranemu przez ten lud parlamentowi, wybranego przez niego prezydenta. Według autora „Nauki o konstytucji” „„Lud” jest wyższą, decydującą instancją trzecią – przeciwstawioną zarówno parlamentowi, jak i rządowi – a prezydent Rzeszy ma bezpośredni kontakt z ludem. Jest on pomyślany w idei jako mąż, który ponad granicami i ramami organizacji partyjnych i partyjnej biurokracji skupia w sobie zaufanie całego ludu – nie jako partyjniak, lecz jako mąż zaufania całego ludu. (…) Jeżeli zaufanie całego ludu faktycznie skupia się w jednym mężu, to przecież nie dzieje się tak po to, by – pozbawiony znaczenia politycznego – wygłaszał on uroczyste przemówienia i podpisywał się pod cudzymi postanowieniami.”24 Z tego powodu prawnik nadaje funkcji prezydenta charakter przywództwa politycznego.
Katechon
Carl Schmitt przedstawiając zagadnienie suwerena korzysta z pojęcia, którego jest autorem – teologii politycznej. Definicji tego określenia należy doszukiwać się w pierwszym zdaniu jego tekstu pod tym samym tytułem. Konserwatysta zaczyna go stwierdzając, że „Wszystkie istotne pojęcia z zakresu współczesnej nauki o państwie to zsekularyzowane pojęcia teologiczne”25. Prof. Wielomski wyjaśnia to zagadnienie pisząc, że „(…) według Carla Schmitta – będącego wszak twórcą tego pojęcia – przedmiotem badań teologii politycznej jest wyszukiwanie wpływu pojęć teologicznych na pojęcia ustrojowe nowożytnego państwa. O teologii politycznej możemy mówić tylko wtedy, gdy znajdujemy analogie pomiędzy pojęciami teologicznymi a pojęciami politycznymi i prawnymi.”26. Również w przypadku teologii politycznej Schmitt jest autorem pojęcia, ale nie jest pierwszą osobą, która dostrzegała wspomniane związki. Wcześniej na te kwestie zwracały uwagę takie autorytety konserwatysty jak: Joseph de Maistre, Juan Donoso Cortes czy Louis de Bonald. Nie będziemy się tutaj jednak zajmować opisywaniem bardzo rozległego zagadnienia, jakim jest bez wątpienia teologia polityczna. Zasygnalizujemy jedynie jaki miała ona wpływ na spojrzenie na suwerena przez Schmitta. Posługując się więc analogią do teologii, suweren jest obrazem wszechmogącego Boga. Stan wyjątkowy to natomiast prawny odpowiednik cudu w teologii. W jednym i drugim obowiązujące reguły zostaję zawieszone dla realizacji określonego celu. Według konserwatysty współczesna idea państwa jest odbiciem deizmu, który upowszechnił się w myśli europejskiej. Dlatego po weberowskim „odczarowaniu świata” wraz z triumfem przekonań negujących możliwość wystąpienia cudu zaczęto negować także możliwość dokonania jego odpowiednika przez suwerena. Wraz z odrzuceniem możliwości złamania prawa natury i dokonanie wyjątku przez Boga, zaczęto negować analogiczne uprawnienie suwerena.
Ukoronowaniem rozważań Schmitta, w którym odnaleźć można połączenie suwerena, obrońcy konstytucji oraz teologii politycznej jest koncepcja katechona. Tworzy on ją na rok przed dojściem do władzy Adolfa Hitlera. Pojęcie Katechona pochodzi z 2. Listu św. Pawła do Tesaloniczan (2 Tes 2, 7-8) „Nieprawość już potajemnie rozwija swoją działalność, najpierw jednak musi ustąpić ten, który ją powstrzymuje. Wtedy wystąpi jawnie ów gwałciciel prawa, ale Pan Jezus powali go tchnieniem ust swoich, zniszczy go w chwili swego przyjścia.”27. Słowo to wywodzi się z greki i w tym fragmencie oznacza „tego, który ją powstrzymuje”. Jest to byt, który swoim działaniem sprawia, że przyjście Antychrysta zostaje opóźnione. Według prof. Wielomskiego „W przekonaniu konserwatysty Schmitta, takim Antychrystem (zbiorowym) były wielkie procesy rewolucyjne, znajdujące swoją kumulację w bolszewizmie. Antychrystem był dlań komunizm, stanowiący zło absolutne.”28. Natomiast tym, który to wszystko powstrzymuje29 był dla niego w tamtym momencie prezydent Rzeszy – marsz. Hindenburg.
Dyktator
Obrońca Konstytucji poza byciem suwerenem i Katechonem jest także dyktatorem. Carl Schmitt przez całe swoje życie był rzecznikiem dyktatury. Pierwszy artykuł na ten temat opublikował jeszcze ze czasów istnienia cesarstwa. Ideowym ojcem jego koncepcji dyktatury był Juan Donoso Cortes. Schmitt uznawał go za kluczową postać kontrrewolucji, która porzuciła argumenty legitymistyczne, uzasadnianie władzy Bogiem, niewystarczające już w jego czasach, na rzecz teorii dyktatury. Donoso Cortes był dla niego pierwszym tradycjonalistą, który zrozumiał jaka będzie konieczność przyszłości.
Konstytucjonalista w dyktaturze widział jedyne rozwiązanie dla powstrzymania rewolucji. Dyktaturę definiował „(…) jako rząd personalny opierający się na scentralizowanym aparacie państwowym, który rozdziela rację stanu od zastanego porządku ustawowego, prymat przyznając racji stanu.”30 Przy tym „Ponieważ dyktatura jest jedynie narzędziem do realizacji określonego celu, nie można jej pojmować jako zniesienia demokracji. Błąd w utożsamianiu zniesienia państwa prawa z demokracją bierze się z tego, że za jedyną formę państwa prawa uznano jego liberalną wersję, tym samym pojęcie dyktatury uległo upolitycznieniu stając się pojęciem stosowanym w liberalnej krytyce ustrojów nieliberalnych (despotia).”31 Dyktatura może znieść demokrację, ale jeżeli jest podejmowana w celu jej obrony to nie może być traktowana jako zamach na nią.
Schmitt dokonał też jej podziału na dyktatury komisaryczne oraz suwerenne. Ta pierwsza ma charakter nadzwyczajny i jest powoływana w celu ochrony państwa przed chaosem. Dyktatura komisaryczna jest wynikiem zauważenia, że przestrzeganie istniejących norm prawnych uniemożliwia zażegnanie zagrożenia. Z tego powodu dyktator zawiesza prawo, żeby móc uratować egzystencję państwa. Wzorem dla tej dyktatury były zasady rządzące tą instytucją w republice rzymskiej. Dyktatura komisaryczna ma charakter kontrrewolucyjny. Natomiast dyktatura suwerenna może być zarówno kontrrewolucyjna, jak i rewolucyjna. Powstaje ona w wyniku rewolucji albo zamachu stanu i jest nastawiona przeciwko zastanemu porządkowi, a nie skupiona na jego obronie. Jej celem jest zmiana obecnych stosunków i ustanowienie nowego ładu. Przykładem takich dyktatur były rządy Cromwella w Anglii, jakobinów we Francji oraz Bolszewików w Rosji. Należy zauważyć, że wszystkie te dyktatury miały charakter lewicowy. Schmitt w momencie tworzenia swojej koncepcji dyktatury nie znał jeszcze jej prawicowych przykładów. Dopiero tworzył to ujęcie i proponował jego wdrożenie. Dyktatorem prawicowym, który stanie w obronie porządku miał być dopiero wspominany już marsz. Hindenburg. Naszym zdaniem faktyczną realizacją idei Schmitta były później rządy Francisco Franco Bahamonde w Hiszpanii oraz Antonia de Oliveiry Salazara w Portugalii.
W koncepcji Schmitta dopuszczalne jest, że dyktatura komisaryczna po zażegnaniu widma chaosu przekształci się w dyktaturę suwerenną i ustanowi nowy porządek. Prof. Wielomski twierdzi wręcz, że „(…) istotą Schmittiańskiej teorii dyktatury jest myśl o restauracji cesarstwa, ale bez restytucji tytułu cesarskiego.”32. Konserwatysta w swoich rozważaniach dążył do stworzenia koncepcji, w której zalety idei monarchicznej, jej koncepcji władcy suwerena, można było połączyć z koniecznością dziejową jaką była legitymizacja demokratyczna oznaczająca, że państwo uosabia jedność polityczną ludu. Chciał więc uzyskać substytut cesarza bez odwoływania się do religii w czasach, w których nie mogła już ona uzasadniać danej władzy. Oprócz tego był przekonany, że demokracje liberalne mają wszczepione w siebie legalne mechanizmy do swojego unicestwienia. Uważał, że kwestią czasu jest to jak zostaną wykorzystane przez rewolucjonistów. Dlatego jedynie w dyktaturze widział szansę na zachowanie ładu.
Artykuł został pierwotnie opublikowany w kwartalniku “Myśl Suwerenna. Przegląd Spraw Publicznych” nr 3(5)/2021.
[Grafika: Paul von Hindenburg]
_______________________________
1 J. de Maistre, O rewolucji, suwerenności i konstytucji politycznej, s. 246.
2 G. Jellinek, Ogólna nauka o państwie, ks. II-III, s. 394.
3 C. Schmitt, Nauka o konstytucji, s. 50.
4 C. Schmitt, Legalność i prawomocność, s. 76-77.
5 Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r.
6 Ibidem.
7 C. Schmitt, Nauka o konstytucji, s. 188.
8 Konstytucja Królestwa Norwegii z 17 maja 1814 r..
9 Nie znaczy to, że według Schmitta z uwagi na dowolne wyrażenie woli można łamać wszelkie normy.
10 A. Wielomski, Prawica w XX wieku, s. 121.
11 Ibidem, s. 49.
12 A. Wielomski, Prawica w XX wieku, s. 119.
13 C. Schmitt, Teologia polityczna i inne pisma, s. 45.
14 Ibidem, s. 57
15 A. Wielomski, Konserwatyzm. Główne idee, nurty i postacie, s. 215.
16 C. Schmitt, Teologia polityczna i inne pisma, s. 46.
17 C. Schmitt, Nauka o konstytucji, s. 192.
18 R. Skarzyński, Od chaosu do ładu. Carl Schmitt i problem tego, co polityczne, s. 31.
19 Konstytucja Rzeszy Niemieckiej z 11 sierpnia 1919.
20 C. Schmitt, Dyktatura, s. 279.
21 A. Wielomski, Prawica w XX wieku, s. 127.
22 C. Schmitt, Legalność i prawomocność, s. 83.
23 A. Wielomski, Prawica w XX wieku, s. 129
24 C. Schmitt, Nauka o konstytucji, s. 544-545.
25 C. Schmitt, Teologia polityczna i inne pisma, s. 77.
26 A. Wielomski, W poszukiwaniu Katechona. Teologia polityczna Carla Schmitta, s. 59.
27 Pismo Święte, Stary i Nowy Testament, red. ks. Michała Petera (Stary Testament), ks. Mariana Wolniewicza (Nowy Testament).
28 A. Wielomski, Prawica w XX wieku, s. 150.
29 Schmitt wymienia bardzo wielu Katechonów w historii. Mogli być oni powstrzymującymi różnego typu. I tak zaliczał do nich Cesarstwo Rzymskie, Cesarstwo Bizantyńskie, ale też Józefa Piłsudskiego czy filozofów, którzy powstrzymywali triumf danych poglądów.
30 A. Wielomski, Charles Maurras i Carl Schmitt. Problem władzy suwerennej po „odczarowaniu świata”, „Pro Fide, Rege et Lege” nr 77-78 2017, s. 189.
31 Ł. Święcicki, Decyzjonizm jako doktryna antypozytywistyczna. Zarys myśli prawno-politycznej Carla Schmitta w latach 1912-1928, „Pro Fide, Rege et Lege” nr 75-76 2015, s. 257.
32 A. Wielomski, Charles Maurras i Carl Schmitt. Problem władzy suwerennej po „odczarowaniu świata”, „Pro Fide, Rege et Lege” nr 77-78 2017, s. 192.