Jałowy piasek zasypuje naszą tradycje,
naszą cywilizację, naszą kulturę – Całą Polskę –
i zmienia ją w pustynię, na której giną kwiaty,
a żyć mogą tylko szakale
Wiry, Henryk Sienkiewicz
W całym masywie informacyjnym skupionym na wojnie na Ukrainie, umykać nam mogą pewne fakty o znaczeniu istotnym, choć oczywiście nikt o nich nie mówi. Otóż, na pohybel lewicy, międzynarodowym korporacjom i mediom głównego nurtu, gubernator stanu Floryda, Ron DeSantis, podpisał ustawę wzmacniającą prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z ich własnymi wartościami. Nauczyciele nie będą mogli podejmować tematów dotyczących tożsamości płciowej i orientacji seksualnej na zajęciach z dziećmi w przedszkolu i pierwszych trzech klasach szkoły. Jak stwierdził sam DeSantis ,,Prawa rodziców są coraz bardziej atakowane w całym kraju, ale na Florydzie stajemy w obronie praw rodziców i fundamentalnej roli, jaką odgrywają w edukacji swoich dzieci’’. Kolejny kontrrewolucyjny impuls wyszedł ze stanu Oklahoma, gdzie gubernator Kevin Stitt podpisał ustawę, która określa zabicie dziecka w aborcji jako przestępstwo. Jej zapisy precyzują, że „nikt nie może celowo dokonywać ani próbować dokonać aborcji, z wyjątkiem ratowania życia kobiety ciężarnej w nagłym przypadku medycznym”. Co prawda, ze względu na funkcjonowanie w ramach amerykańskiego systemu prawnego precedensu powstałego na mocy sprawy Roe v Wade, prawo Oklahomy może zostać zablokowane przez Sąd Najwyższy, to jednak ustawa amerykańskiego stanu jest dowodem, że wojna kulturowa, o której po części zapomnieliśmy ze względu na bardziej zajmujące nas problemy, wciąż trwa, a obrońcy tradycyjnych wartości i podstaw bioetyki są w stanie skutecznie w niej walczyć. Nieprawdą jest, że walka o ,,rząd dusz’’ nagle zanikła, przestała funkcjonować. Wojna cywilizacyjna toczy się każdego dnia: w szkołach, na uniwersytetach, na ulicy, w kinach, a nawet w Kościele. Nie możemy zamykać się na rzeczywistość i wmawiać sobie, że ,,zawieszenie agendy obyczajowej’’ jak to twierdzi pan Terlikowski, jest dostosowaniem się do obecnej sytuacji, bo przecież lewica kulturowa nigdzie nie powiedziała, że ,,zawiesza swoją agendę’’ na czas napaści Rosji na Ukrainie. Niedawno do sejmu wniesiony został projekt ,,Legalna Aborcja’’, który po żmudnym zbieraniu podpisów zaproponowali polscy aborcjoniści. Prawdę mówiąc, nie słyszałem apeli z lewej strony o zawieszenie procedowania ustawy ze względu na trwający konflikt. Ciekawe, dlaczego?
Wojna kulturowa nie znikła, magicznie nie wyparowała. Ona trwa nadal. Codziennie możemy odnaleźć znaki toczącej się walki o podstawowe wartości cywilizacji zachodniej w dobrze pojmowanym sensie tego określenia. Należy bronić tradycyjnego małżeństwa, rozumianego jako związek kobiety i mężczyzny.
Musimy bronić życia człowieka: nienarodzonego, chorego czy starego (jeśli ktoś spróbuje mi zarzucić hipokryzje to może się nie wysilać – jestem zwolennikiem i wspieram pomoc uchodźcom z Ukrainy). Ochronić należy naszą antyczno-chrześcijańską kulturę, świat sacrum zgniły od współczesnej kiczowatości, tradycję narodową, a nawet prawidłowe pojęcia związane z płcią i seksualnością. To czy zwyciężymy, nie będzie zależało od tego, czy wygramy kolejne wybory, naszym prezydentem zostanie katolik, ani czy będzie można legalnie używać słowa murzyn. Nie, to nie jest istotne. Wyborcza walka to to tylko tło, bo przecież ludzkie wybory uwarunkowane są tym, jak ludzie interpretują rzeczywistość, co oglądają, jakie wartości są im przekazywane. To na tym polu należy się skupić. Dla niektórych, którzy do tej pory nie zrozumieli postaram się to jeszcze bardziej podkreślić: To jest bój o ludzką duszę. Nigdy nie sprowadzało się to do danej partii politycznej czy stowarzyszenia, chodziło o coś znacznie szerszego – o świadomość ludzkiego umysłu. Czy najbardziej współczesna lewicowo-liberalna ideologia nie uderza właśnie w zwykłego człowieka? Mówi się, że współczesność postawiła człowieka na piedestale, wywyższyła go, jego emocję, seksualność i wyjątkowość, ale tak naprawdę temu wywyższeniu, towarzyszy głęboka pogarda do tego co jest najbardziej ludzkie. Do życia w lokalnej społeczności, życia rodzinnego, życia w małżeństwie czy życia we wspólnocie narodowej.
Świat ponowoczesny jest głęboko dogmatyczny a wręcz można powiedzieć religijnie fanatyczny. Po zniknięciu z widnokręgu wiary, na pierwszy plan weszła politycznie poprawna idea progresywizmu stwierdzająca, że to co stare i ,,nieużywane’’: religia, rodzina, tradycja, kultura, wolność, nawet własność prywatna należy wyeliminować i pod płaszczykiem prawdziwej swobody będącej de facto wypchaną materializmem atrapą wolności, przed która ostrzegał De Tocqueville, dokonać całkowitej destrukcji tradycyjnego społeczeństwa i przekształcić go w Nowy Wspaniały Świat. Oczywiście, lewica kulturowa nigdy by nie zdobyła takie pozycji, gdyby nie wsparcie wielkich braci, czyli międzynarodowych korporacji. To milionerzy tacy jak Soros czy Bill Gates znani są z powszechnego finansowania lewicowej agendy obyczajowej. A właściwie, dlaczego tak bardzo tym gigantom zależy na zniszczeniu ładu? Odpowiedź jest banalna. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Tradycyjna różnorodność i suwerenność państw Europy jest niesamowicie poważną przeszkodą dla współczesnego świata mega biznesu, bo utrudnia całkowite ustandaryzowanie i zuniformizowanie społeczeństwa i produkcji. Tak więc trzeba zlikwidować to co czyni człowieka naprawdę wolnym i zamienić to na jakże elegancki i dochodowy ,,kult wieżowca’’, jak trafnie określał to Ramiro de Maetzu. A żeby tego dokonać, wystarczyło tylko przekupić lewicę, żeby ta porzuciła masy ludowe i zrezygnowała z tradycyjnych postulatów antyglobalistycznych. Kiedy socjaliści nagle stali się ,,lewicowymi liberałami’’, zaniechali walki z ekspansją międzynarodowych latyfundiów i mogli skupić się na tym, jak tu rozwalić obrzydliwy patriarchat. A do tego jeszcze otrzymali małe wsparcie finansowe w imię walki za idee. Szczodrość giga koncernów nie zna granic.
A co z całymi społeczeństwami, które może nie chciałby by tego idealnego świata, jaki oferują im ,,wielcy bracia’’? Ich zdanie się nie liczy. Głosy sprzeciwu się ocenzuruje, ,,niedobre’’ gazety zablokuje a większości ,,ciemnego ludu’’ odbierze się własność, żeby nie mogła pyskować. Taki obraz przynosi nam świat Klausa Schwaba, jednego z najbardziej wpływowych teoretyków czwartej rewolucji przemysłowej. On o tym pisze wprost, z pełną świadomością, że ludzie nawet jeśli o tym usłyszą to dostaną przy tym adnotację, że to ,,skrajnie prawicowa teoria spiskowa’’ . Co więc zostanie po korporewolucji? Większość społeczeństwa utraci wolność, tożsamość, prawo do własności oraz będzie miało zapewnione minimum przetrwania. W końcu każdy potrzebuje ,,chleba i igrzysk’’. A większość władzy zostanie skupiona w rękach międzynarodowych korporacji, które de facto staną się nowymi feudałami, panującymi nad naszą rzeczywistością. Powstanie ,,społeczeństwo menadżerów’’, które będzie arkadią dla wszystkich. Taki raj obiecywała Dziewica Hrabiemu Henrykowi. Co z tego wyszło? Odpowiedź znamy wszyscy.
Czy znaleźć możemy w tym świecie, zbrukanym od tak dawna ogniem rewolucji i radykalnych idei w postaci utylitaryzmu, socjalizmu czy materializmu, coś co warte jest zachowania, i coś co powinniśmy ochronić przed destruktywnością współczesności? Owszem. To tradycja. Ale nie byle jaka tradycja. W końcu może istnieć ,,tradycja tortur’’ czy tradycja związana ze znęcaniem się nad zwierzętami. Chodzi o tą tradycję, w której możemy znaleźć odbicie ładu naturalnego, prawa wynikającego wprost z ludzkiego natury. Dzięki takiej tradycji, człowiek jest w stanie zrozumieć prawa rządzące człowiekiem oraz społeczeństwem. To ta tradycja, będącą rdzeniem naszego życia w społeczeństwie, pozwala nam na połączenie pokoleń przeszłych, teraźniejszych i przyszłych więzią, budującą poczucie trwałości i stabilności. Jak uważał Gilbert Keith Chesterton, tradycja to ,,demokracja umarłych, która nigdy nie podda się małej, choć aroganckiej oligarchii tych, którzy przypadkiem teraz właśnie chodzą po świecie’’. Konserwatysta więc, na rozwiązanie współczesnego kryzysu świata postnowoczesnego, nie będzie wymyślał jakichś nowych ideałów, dogmatów czy abstrakcji, bo to właśnie doprowadziło do współczesnej gorączki świata Zachodu. Pozostanie przy tradycji. Oczywiście, ślepe pożądanie tylko za tym co było nie jest dobrym rozwiązaniem. Jak pisał T.S Eliot: ,,Konserwatysta często zajmuje się konserwowaniem niewłaściwych rzeczy’’, co zwłaszcza się ujawnia, kiedy ktoś stara się chronić tradycję powstałą na mocy (nie)ładu rewolucyjnego, a współcześnie jest to zjawisko bardzo powszechne. Instynktowny konserwatyzm, jak twierdził Russel Kirk, trzeba wzmocnić ,,konserwatyzmem myśli i wyobraźni’’. Nie znajdziemy rozwiązania w nieudolnej próbie utrzymania status quo. Musimy szukać wymyślnych i ambitnych dróg do jak najsilniejszego odzwierciedlenia sacrum, przeżywania duchowej osobowości naszej cywilizacji. Jeśli się nam to nie uda, to ludziom pozostanie tylko ,,chodzenie w kółko’’ i ,,wybijanie martwego dźwięku’’ jak w Ziemi Jałowej Eliota w świecie, całkowicie pozbawionym wartości i wyobraźni.
Wszystko to jednak sprowadza się do stoczenia najważniejszej walki, jaka stoi przed konserwatystami i obrońcami cywilizacji zachodniej. Jest to bój o rodzinę. Już Marks i Engels starali się zdesakralizować ,,małe plutony’’ rodzin w swojej pracy Święta Rodzina. Dużo później psychologowie, psychoterapeuci spod znaku Reicha, Kinseya czy Freuda starali się dotrzeć do wniosku, że albo rodzina jest źródłem alienacji albo staje na przeszkodzie człowiekowi do emancypacji i do postawienia seksualności w centrum.
Postnowoczesność dostarcza nam największego zagrożenia dla autonomii rodziny, z jakim spotkaliśmy się w historii. Coraz większy udział szkoły w wychowaniu dzieci, konflikt pokoleniowy, powszechność rozwodów i treści seksualnych, zanik czasu rodzinnego – to wszystko sprawia, że relacje w ramach rodziny coraz bardziej się relatywizują, rozluźniają. Z czasem rodzina przyjmuje tylko formę spółki, gdzie nie ma miejsca na miłość, istotne są tylko pieniądze oraz ślepa erotyka. A w momencie rozpadu więzi rodzinnych, całe społeczeństwo staję się już tylko zbiorem niemrawo poruszających się jednostek. Czy nie przeraża nas, jak w Roku 1984 Georga Orwella, dzieci nauczono systematycznego szpiegowania swoich rodziców? To tylko obraz literacki, ale wymownie pokazuje, do czego prowadzi zniszczenie i rozpad ,,królestwa wartości’’ jaką jest rodzina i małżeństwo, na którego podstawie się ją buduje.
⇒ CZYTAJ RÓWNIEŻ: Majcher: W odmętach szaleństwa tłumów ⇐
Odnowa naszego świata, jego przetrwanie, będzie w dużej mierze zależeć, czy uda nam się utrzymać wartość rodziny. Wartość, bez której nie będziemy mogli mówić o prawdziwiej wolności. Jak uważał św. Jan Paweł II: ,,w łonie ,,ludu życia i dla życia’’ najważniejsza odpowiedzialność spoczywa na rodzinie’’. Rodzina jest ,,sanktuarium życia’’, miejscem, w którym człowiek jest w stanie prawidłowo się rozwijać i wyrastać do życia w miłości. Co obrońcy ładu powinni uczynić w zakresie ochrony rodziny? Walczyć z rozwodami, zwiększać prawa rodziców do wychowania własnych dzieci, starać się o więcej czasu wolnego dla rodziny, promować edukację domową, ograniczyć samowolę różnego rodzaju ,,organizacji młodzieżowych’’. Ale przede wszystkim konserwatyści powinni walczyć o ponowne postawienie rodziny na piedestale naszej kultury. Jeśli nie będziemy w stanie uratować tej sfery życia, wtedy radykalna rewolucja może ostatecznie zatriumfować, uporządkować nasz świat, gdzie nie będzie prawdziwej wolności, a nowi feudałowie będą mówić nam co mamy robić. Ale jest jeszcze szansa. Świat nie jest zdeterminowany przez ,,prawa historyczne’’ o jakich pisał Hegel. Ludźmi kieruje dobra wola, i to od niej – spożytkowanej na prawdziwie słusznym celu – zależy, czy zasługujemy na życie w przyszłości.
[Grafika: pixabay.com]