Myśl Suwerenna

W odmętach szaleństwa tłumów

🕔 Artykuł przeczytasz w 5 min.

Słowa twoje kłamią – ale twarz twoja niewzruszona,
blada, udać nie umie natchnienia.

Nie-Boska Komedia, Zygmunt Krasiński

Wybuchowość współczesnego świata, ukazuje nam specyficzny mechanizm, kierujący działaniem naszego społeczeństwa. Mechanizm ten sprowadza się przede wszystkim do emocjonalnego i irracjonalnego reagowania na toczące się w życiu publicznym wydarzenia, oraz do odbierania debaty publicznej, a szerzej, całego naszego życia w społeczeństwie, jako stawiającego na piedestał przede wszystkim odruch uczuciowy, nie racjonalny. Zdaje się, że na naszych oczach podważany jest jeden z paradygmatów świata politycznego zachodu – prymat rozumu zostaje zastąpiony nadrzędnością emocji. Jednakże, trzeba podkreślić, że mamy tu do czynienia z emocjami, które są de facto produktem strachu, często obrazującego się nam, kiedy sięgamy po telewizję, czy patrzymy w gazetę. Obawa przed zachwianiem spokojnego życia jest największym katalizatorem uczuć, które muszą być w jakiś sposób rozładowywane w relacjach z innymi członkami społeczeństwa. Takie wyładowanie jednak, uzyskując charakter absolutny, to znaczy będąc zawsze sposobem na ostudzenie zwykłych ludzkich instynktów, staje się źródłem wykształcenia niebezpiecznej postawy, stosowanej przez niektórych w ramach naszego życia publicznego. Postawę tą, za Douglasem Murrayem można określić ,,szaleństwem tłumów’’, i choć Murray pojęcia tego używa w trochę innym znaczeniu, to jednak istota tkwi w tym samym błędzie współczesnego człowieka – błędzie pomieszania i amoku.

Obecny świat zatracił poczucie trwałości. Fundament, jakim była i jest religia, spajał mieszkańców państw Europy i oferował im zdrowe poczucie bezpieczeństwa, które mogło wykształcić postawę racjonalnego patrzenia na otaczający nas świat. Rolę rozumu jako pierwszy utrwalił, opierając się na dziełach Arystotelesa, św. Tomasz z Akwinu. Akwinata, za pomocą wywodu filozoficznego, doszedł do wniosku, że można połączyć wiarę z rozumem. Przyniosło to za sobą ważny punkt w rozważaniach na temat istoty odbierania rzeczywistości. Tomizm i Neotomizm pozwoliły nam uznać istotą rolę doświadczenia poznawczego i budowy na tej podstawie naszego obrazu świata. Jednak, zanik pewnika religijnego we współczesnym świecie, przyniósł za sobą utratę zdrowego sceptycyzmu i nadanie prymatu krótkofalowym bodźcom, emocjom. Ludzie, pozbawieni poczucia transcendencji, stali się niezwykle podatni na tymczasowość uczuć, których zmaterializowanie stało się priorytetowe w chaosie współczesnego ,,chodzenia w kółko’’ .

Wojna na Ukrainie jest czymś co my, Polacy przeżywamy w sposób szczególny – przybywają do nas uchodźcy uciekający przed wojną a polski rząd w sposób aktywny włączył się w propagowanie sprawy ukraińskiej na arenie międzynarodowej. Ale niestety, takie wydarzenie jak konflikt zbrojny jest przyczynkiem do wzrostu szczególnego strachu wśród ludzi, bo przecież jest to strach o własne życie. Nie pomagają media, które podgrzewają atmosferę wojenną co, w obecnej sytuacji, nie może przynieść nic dobrego. Wyłania się z tego silne odczucie obawy o bezpieczeństwo zarówno własne jak i swoich najbliższych.

Oczywiście, jest to odczucie jak najbardziej uzasadnione i nikt nam tego nie odmawia. Ale problem pojawia się, kiedy wejdziemy głębiej. Kiedy emocje stają się kierować naszymi działaniami w sposób nad wyraz nieprzemyślany. Wtedy nagle blokada w postaci rozumu znika i pozostaje nam tylko ,,szał uniesienia’’, który to pozostawiony samy sobie jest bardzo niebezpieczny. A dlaczego? Dlatego, że emocjonalna reakcja może popychać za sobą emocjonalne zachowanie, które będzie stanowić szkodę zarówno dla danej osoby, jak i ludzi wokół niej, kiedy ofiarą ,,szaleństwa’’ staną się politycy. A ofiar, jak już możemy zobaczyć, jest bardzo wiele i będzie jeszcze więcej wraz z ciągłym nagrzewaniem nieprzemyślanych emocji przez świat mediów i polityki.

W obecnej sytuacji, mocno na ,,szaleństwie tłumów’’ traci debata publiczna. Jak bowiem już wcześniej zauważyłem, większość ludzi w akcie bezkompromisowej solidarności z Ukraińcami i Ukrainą nie chcę nawet prowadzić debaty nt. ciągle rosnącej liczby uchodźców. Jeśli już taki temat jest poruszany, to ludzie, którzy śmią podważać mainstreamową retorykę w sprawie uchodźców są nazywani ,,ruskimi onucami’’ i ,,agenturą Putina’’. I nie ważne czy jest to prawda czy nie, czy takim przymiotnikiem zostanie określony Łukasz Warzecha, Janusz-Korwin Mikke, czy Wojciech Cejrowski. Reakcja musi być antyrozumowa, nieracjonalna, bo wynika z przeżywania radykalnych uczuć, które w jakiś sposób powinny być rozładowywane. Jednakże, nakierunkowując te uczucie na tych, którzy w jakiś sposób nadają inny ton współczesnej debacie publicznej, jest niezdrowe. Cierpi na tym przede wszystkim swobodna wymiana myśli i dochodzenie do wspólnych wniosków, które powinny nam mocno towarzyszyć w obecnej sytuacji, a niestety tak nie jest. Powinniśmy rozmawiać otwarcie o problemach z uchodźcami czy o polityce wobec walczącej Ukrainy. To, że mających zdanie odmienne od większości rozemocjonowanego tłumu nazwiemy ,,ruskimi agentami’’ w niczym nam nie pomoże, chociaż pozwoli nam w jakiś sposób rozłożyć ciężar ,,szaleństwa’’, wywołanego słusznym, choć niestety napompowanym uczuciem strachu.

Jednakże etykietowanie ludzi, ze względu na ich odmienne zdanie, nie jest jeszcze najniebezpieczniejszym przejawem ,,szaleństwa tłumów’’. Prawdziwe zagrożenie wiąże się z tym, że nabrzmiałe emocje zostaną nakierunkowanie na decyzje polityczne, a mówiąc wprost – na dołączenie Polski do tej wojny. Choć wydaje się nam teraz, że jest to jakaś forma politcal fiction to patrząc na niedawno opublikowany sondaż dla ,,Polityki’’, pomieszanie zdaje się coraz bardziej decydować o charakterze ludzkich reakcji. W sondażu Kantar Public dla tygodnika “Polityka” zapytano Polaków czy kraje NATO, w tym Polska, powinny zbrojnie, z udziałem wojska pomóc Ukrainie w wojnie z Rosją. 27 proc. respondentów odpowiedziało “zdecydowanie tak”, 23 proc. udzieliło odpowiedzi “raczej tak”. Odpowiedź “zdecydowanie nie” wybrało 16 proc. badanych, a 21 proc. – “raczej nie”.1 Tym samym prawie 50% społeczeństwa popiera interwencję zbrojną w konflikt dwóch państw. Gdybyśmy zastanowili się choć przez chwilę, to zrozumielibyśmy, że wkroczenie NATO na Ukrainę to wywołanie de facto III wojny światowej. Czy więc ludzie świadomie chcą doprowadzić, do sytuacji, w której zginie jeszcze większa liczba niewinnych? Oczywiście, że nie. Ale pewne naturalne, instynktowne, emocjonalne odczucia podpowiadają im, że jedną słuszną reakcją na cierpienie ludzi na Ukrainie jest włączenie się Rzeczypospolitej do tej wojny i aktywne działanie. Miejmy jednak nadzieje, że nie spotka się to z aprobatą polskich władz, zwłaszcza, że interwencji na Ukrainie nie chcę większość państw NATO. Przykład tego sondażu pokazuje nam jednak, że amok współczesnych ,,mas’’, który wyrósł z zaniku poczucia zdrowego sceptycyzmu, przyjmuje groźna formę, która może godzi w interes całej wspólnoty.

⇒ CZYTAJ RÓWNIEŻ: Bachmura: Duch Kijowa vs Duch Europy

Co więc możemy zrobić? Musimy ostrzegać ludzi przed, tym, że nie mogą dawać swoim emocjom upustu w życiu publicznym, gdyż szkodą nie tylko innym, ale także nam samym. Przezwyciężenie pewnego dogmatycznego ,,szaleństwa’’ współczesnego społeczeństwa jest niezwykle trudne i wielu ludzi nie będzie w stanie się go pozbyć. Ale nie ma innego rozwiązania. Nasza debata publiczna i relacje z innymi ludźmi w ramach jednego narodu, nabierze odpowiedniego kształtu tylko wtedy, gdy powrócimy w ramach naszej postawy wobec świata, do zdrowo rozumianego racjonalizmu a także arystotelesowskiej cnoty roztropności, mówiącej nam, że zanim coś zrobimy, to chociaż przez chwilę się na tym zastanówmy.

[Grafika: pixabay.com]

_______________________________

1. https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-ktora-partia-nie-dostanie-sie-do-sejmu-najnowszy-sondaz,nId,5927005

 

Skip to content