Myśl Suwerenna

Włącz myślenie. Tym razem naprawdę

🕔 Artykuł przeczytasz w 4 min.

Hasło “wyłącz telewizor, włącz myślenie” zrobiło furorę, zwłaszcza w ostatnim czasie w kilkuletnim okresie szeregu wydarzeń zaburzających dotychczasową, spokojną rzeczywistość. Osoby “włączające myślenie” mają w swoim własnym mniemaniu być tymi, którzy zostali wyzwoleni z oków propagandy i jako głos wołającego na puszczy starają się objawić prawdę tym wszystkim, którzy niczym w platońskiej jaskini widzą jedynie złudne cienie, nie zdolni dostrzec prawdy. Prawda (nomen omen) w tej kwestii jest niestety dużo bardziej bolesna – ani telewizja nie jest jedynym nośnikiem propagandy, ani jej wyłączenie nie ukierunkowuje nas w sposób automatyczny na poznanie prawdy. 

Nie chcę przez to powiedzieć, że każdy kto posługuje się tym, skądinąd słusznym, hasłem w rzeczywistości nadal błądzi, lecz punktem wyjścia tych moich krótkich rozważań chciałbym uczynić fakt, że samo zdanie sobie sprawy z faktu, że jesteśmy poddawani swego rodzaju “programowaniu” w zakresie jedynego słusznego myślenia jest dopiero pierwszym krokiem, a także intelektualnym zobowiązaniem do tego, by tym bardziej mieć się na baczności. Nader często zaś stanowi to zwolnienie z faktycznego myślenia oraz wyjątkowo niskich lotów kontrargumenty w dyskusji (myślisz inaczej – wyłącz telewizor, ponieważ bezmyślnie łykasz propagandę). 

Bez wątpienia należy uznać, że internet sprzyja poszukiwaniu prawdy dużo bardziej niż telewizja, która często przedstawia nam informację z reguły sprawdzoną, lecz opatrzoną odpowiednią narracją, która ma wprowadzić nasze myślenie ma pożądane tory, zgodne z linią programową stacji. Internet pozwala na większe zróżnicowanie źródeł, z których czerpiemy naszą wiedzę, jednakże zawiera także znacznie więcej pułapek, w które łatwo wpaść.

Pomijając oczywistą kwestią portali plotkarskich, których brak wartości wynika z doboru tematycznego treści, należy stwierdzić, że na przestrzeni ostatnie dekady wyrosło wiele portali, które zdobyły szeroki zasięg, jednakże poziom językowy jak i merytoryczny prezentowanej narracji sięga rynsztoka (nie ukrywam, posiadam swoją prywatną “listę wrogów”, której pozwolę sobie tutaj nie przedstawiać), a ich odbiorcą w domyśle jest zapewne przeciętny “mainstreamowy” internauta, raczej liberalny i niezbyt wymagający, oczekujący raczej, że przeczytany artykuł będzie mało treściwy, ironiczny i wskazujący “właściwy” sposób myślenia.  

Odrębną kategorię stanowią portale o wyraźnym profilu ideowym. Oczywiście, głupotą byłoby negować potrzebę ich istnienia, wszakże idea, jeśli ma być żywa, musi być przedmiotem rozważań, chodzi jednak o portale mające charakter informacyjny, a powiązane z określonym światopoglądem lub wręcz partią i wyrażające te powiązanie w prowadzonej narracji. Nie musi to stanowić o bezwartościowości przekazu, jednakże dobrze byłoby uzupełnić go sobie wówczas o narrację innej strony, która z pewnością pewne aspekty uwzględni, które tu mogły zostać zlekceważone.  

Kategorią, którą należy zdecydowanie poddać największej krytyce są nacechowane tabloidową narracją portale informacyjne, na ogół swój charakter wyrażających już w samej swojej nazwie, których nie brak na polskiej prawicy (o tym jak wygląda sytuacja na lewicy niestety nie jestem w stanie się wypowiedzieć, choć nie uznaję tego za istotne w obliczu mojego dogłębnego przekonania, że dążenie do poznania prawdy z lewicowością nie ma zbyt wiele wspólnego). Prócz tabloidowej treści i “clickbaitowych” tytułów mających odsłaniać całą prawdę, której nikt inny nam nie poda prezentują również wyjątkowo niską jakość informacji. Próżno usiłować weryfikacji ich prawdziwości, gdyż często okazuje się, że rzeczywiście mogą to być informacje z gatunku “tylko u nas”.  

W obliczu wyżej wymienionych “pułapek” pozwolę sobie ponowić twierdzenie, iż znane z popularnego w internecie hasła wyłączenie telewizora nie stanowi warunku sine qua non “włączenia myślenia”. Za jeden z istotnych tego elementów uważam natomiast uznanie obiektywnego charakteru prawdy, co w teorii nie powinno nam, jako katolikom i konserwatystom, przysparzać najmniejszego problemu, w praktyce zaś bywa różnie. Niezbędne jest więc uznanie, że prawda leży tam, gdzie leży, nie zaś tam, gdzie nam się tak wydaje. Logiczną konsekwencją tegoż faktu musi być przekonanie, że za prawdziwe możemy uznać te informacje, które możemy co najmniej uprawdopodobnić w kilku źródłach o dostrzegalnej wartości merytorycznej. W praktyce odnoszę niestety wrażenie, że zbyt często uznajemy za prawdzie źródła i dane potwierdzające naszą tezę bez względu na ich jakość oraz weryfikowalność, przez co na własne życzenie osłabiamy naszą argumentację.  

Sądzę, że niezbędna do przyznania samemu sobie racji jest nie tylko ostatecznie zweryfikowana prawdziwość naszej tezy, ale także prawdziwość przesłanek, z których daną tezę wywiedliśmy, stąd też daleki byłbym od tryumfu w przypadku, gdy nasza teza okazuje się prawdziwa, lecz całą naszą zasługę w dochodzeniu prawdy zawrzeć można w powiedzeniu “trafiło się ślepej kurze ziarno”. Z tego też powodu zdecydowałem się napisać tych parę akapitów, w nadziei, że zmuszą one Czytelnika do myślenia, być może autorefleksji, a także autentycznego “włączenia myślenia” – nie tylko deklaratywnego, ale faktycznego, opartemu o poszukiwanie prawdy obiektywnej, choćbyśmy w oparciu o nią musieli przemyśleć ponownie pewne nasze przekonania.  

⇒ CZYTAJ RÓWNIEŻ: Bachmura: Duch Kijowa vs Duch Europy

Oczywiście warto na koniec zauważyć, że umysł ludzki nie tylko bywa, ale po prostu jest zawodny, stąd też odmienną “herezją” będzie popadanie w jakieś formy scjentyzmu, gdyż nawet wyglądające na dobrze zweryfikowane informacje mogą się potencjalnie okazać fałszywe – Prawda zaś należy wyłącznie do Boga i tylko on zna ją pełną i nie obarczoną ryzykiem błędu. Jest natomiast różnica między krytyczną analizą informacji, które do nas docierają, a selektywnym doborem dokonywanym według zgodności z apriorycznie przyjętymi tezami – i do tej właśnie krytyki chciałbym Czytelnika zachęcić. 

[Grafika: pixabay.com]

Skip to content