Za nami obchody upamiętniające 79. rocznicę tzw. krwawej niedzieli, najbardziej tragicznego aktu rzezi wołyńskiej. Tegoroczna rocznica niewątpliwie była inna niż wszystkie. W obliczu rosyjskiego najazdu na Ukrainę, wiele osób głośno zastanawiało się, czy warto w jakikolwiek sposób przypominać o tej tragicznej karcie w naszej historii. Argumentowano to na przykład troską o straumatyzowane wojną społeczeństwo ukraińskie, mniej lub bardziej świadomie zapominając o uczuciach osób, które przeżyły masakrę. Uciekano się również do cynicznych powodów. Dramatyczne wydarzenia z 1943 roku miały pójść w niepamięć w imię utrzymania przyjaznych relacji z południowo-wschodnim sąsiadem.
Reakcja społeczeństwa pokazała jednak, że powyższa argumentacja nie przyjęła się u szerokiego grona odbiorców. Społecznicy zadbali o pamięć ofiar z jeszcze większym zaangażowaniem, niż w poprzednich latach. Na uroczystościach państwowych po raz pierwszy uczestniczyli jednocześnie Prezydent RP, Premier RP oraz ambasador Ukrainy w RP, co niewątpliwie podniosło rangę tego wydarzenia. Liberalne media zapowiadały nawet oficjalne przeprosiny Wołodymyra Zełenskiego, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Zamiast tego Prezydent Ukrainy ziścił swoje zapowiedzi z maja, nadając Przemyślowi honorowy tytuł Bohatera Ukrainy, jak również składając projekt ustawy przyznającej Polakom specjalne uprawnienia. Są to niewątpliwie ważne decyzje dla naszego kraju pod kątem wizerunkowym i politycznym, jednak tego dnia oczekiwano innych słów. Z drugiej strony, potępienie rzezi wołyńskiej obniżyłoby morale żołnierzy o poglądach nacjonalistycznych, więc trudno się dziwić, że nie doczekaliśmy się takiej deklaracji.
Liebe polnische Freunde,
an diesem Jahrestag möchte ich Ihre Opfer des Zweiten Weltkrieges würdigen 🙏🏻Polen hat besonders gelitten während der Gewaltherrschaft der Nazis & Sowjets. Heute werden wir keinem erlauben, einen Keil zwischen das ukrainische & polnische Volk zu treiben pic.twitter.com/GqyFrjKUhY— Andrij Melnyk (@MelnykAndrij) July 11, 2022
Aktualnego stanowiska Ukrainy w sprawie masakry na Wołyniu powinniśmy się doszukiwać w wypowiedzi Andrija Melnyka. Kończący swoją misję w Niemczech dyplomata postanowił przypomnieć o tym, że Polska podczas II Wojny Światowej padła ofiarą tyranii nazistowskiej i sowieckiej. Gdyby ten wpis został opublikowany 1 lub 17 września spotkałby się powszechnie z pozytywnymi komentarzami. Te same słowa wypowiedziane 11 lipca należy uznać za dość nieudolną próbę zamiecenia sprawy pod dywan. Zamiast przybliżenia się do pojednania, wyszedł, w mojej ocenie, pokaz cynicznego uprawiania polityki. Z tego względu, deklaracja przyjaźni ze strony ambasadora staje się pustym słowem bez żadnego pokrycia.
Przy okazji uroczystości upamiętniających padło wiele słów o potrzebie pojednania. Będą to jednak słowa puste, o ile nie pójdą za tym żadne czyny. Należy więc się zastanowić, jakie działania mogą doprowadzić do zgody. Przede wszystkim, władze ukraińskie muszą przyznać przed rodakami, że partyzanci walczący o niepodległość Ukrainy podczas II Wojny Światowej dokonali czystek etnicznych na Polakach. Warto podkreślić, że w tej materii polityki historycznej byłby to zwrot o 180 stopni. Tak radykalne odbrązawianie bohaterów Ukrainy w chwili, gdy kraj ich potrzebuje, aby utrzymać wzmożenie patriotyczne, mija się z celem. Mimo tego, po zakończeniu działań wojennych konieczne jest umożliwienie polskim badaczom ekshumacji. Odnalezienie i pochowanie poległych w godnym miejscu przy obecności znamienitych przedstawicieli obu narodów czyniłoby zadość licznym apelom ocalałych. Zważywszy na to, że z każdym rokiem bezpośrednich świadków jest już coraz mniej, czasu zostało niewiele.
Powyższe działania zależą jednak od dobrej woli Ukrainy i są niemożliwe do spełnienia dopóki trwa wojna. Jakie czynności można podjąć obecnie? Niewątpliwie przy okazji lekcji historii warto zatrzymywać się przy tematyce rzezi wołyńskiej, a obecność licznej mniejszości ukraińskiej nie powinna w niczym przeszkadzać. Wręcz przeciwnie, przedstawienie naszej narracji młodym Ukraińcom jest naszym obowiązkiem, jeśli nie chcemy, aby taka tragedia powtórzyła się w przyszłości. Na Ukrainie te same wydarzenia są przedstawiane jako wojna ukraińsko-polska, czego konsekwencją jest zrównanie odpowiedzialności Ukraińców i Polaków za dokonane zbrodnie.
Nie zapominajmy, że niejedna ukraińska rodzina z narażeniem życia ratowała prześladowanych Polaków, za co im także się należy cześć i chwała. Najlepszym sposobem upamiętniania takich osób byłoby ustanowienie specjalnego państwowego odznaczenia (tak jak np. Medal Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata) na wniosek osoby uratowanej lub jej krewnych. Oczywiście taką funkcję mogłyby pełnić też już istniejące odznaczenia. Odnalezienie żyjących Ukraińców, którzy uratowali Polaków przed masakrą jest już w zasadzie niemożliwe, jednak dla ich potomków takie uhonorowanie stanowiłoby powód do dumy. Walor edukacyjny też byłby nie do przecenienia, zwłaszcza dla strony ukraińskiej.
Nie brakuje jednak głosów apelujących o zarzucenie tematu, ponieważ naszą racją stanu jest bezwarunkowe wspieranie Ukrainy. Przede wszystkim należy się zastanowić, czy warto zrezygnować z walki o pamięć poległych na Wołyniu i wschodniej Małopolsce, dla partykularnych interesów? O ile mi wiadomo, dobrowolne odstąpienie tak wrażliwej kwestii byłoby sytuacją bez precedensu. Skoro nawet Niemcy i Rosja w dogodnym momencie politycznym potrafiły choćby symbolicznie rozliczyć się z trudną przeszłością, nic nie stoi na przeszkodzie, aby to samo zrobiła Ukraina. Dobrowolna rezygnacja z próby godnego pochówku ofiar rzezi wołyńskiej świadczyłaby nie tylko o słabości politycznej, ale też i moralnej naszego państwa. Swoim przodkom jesteśmy obowiązani oddawać pamięć i cześć. Ofiary ukraińskiego ludobójstwa także na to zasługują. Ponadto, nic nie stoi na przeszkodzie, aby wciąż wspierać Ukrainę w wojnie z Rosją i jednocześnie wymóc na niej zmianę stanowiska w sprawie rzezi wołyńskiej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nowa przyjaźń czy chwilowe uniesienie? O relacjach polsko-ukraińskich
Żeby tak jednak się stało, potrzebna jest spójna polityka historyczna ze strony naszego państwa. Niestety, na chwilę obecną ciężko stwierdzić, że tak jest. Podczas tegorocznych uroczystości upamiętniających rzeź wołyńską stanowcza wypowiedź Prezydenta Andrzeja Dudy zderzyła się z koncyliacyjnym przemówieniem Premiera Mateusza Morawieckiego. W związku z powyższym, trudno powiedzieć, w jakim kierunku będzie zmierzała polityka historyczna wobec Ukrainy. Z jednej strony pada potrzeba przyznania się strony ukraińskiej do zbrodni, a z drugiej strony mamy próbę, w moim odczuciu, przerzucenia (choćby częściowo) winy na stronę niemiecką i rosyjską. Oczywistym jest, że Ukraińcy chętniej przyjmą tą drugą narrację, co zresztą poświadcza wypowiedź ambasadora Melnyka. Mam jednak nadzieję, że ostatecznie zwycięży opcja, w której Ukraińcy przeproszą za dokonane zbrodnie i zadośćuczynią to zapewnieniem miejsca pamięci dla poległych na swoim obszarze. Dopiero wtedy będzie można mówić o prawdziwym pojednaniu. Prawda nas wyzwoli. Wyzwolenie będzie tym cenniejsze, że wytrąci rosyjskiej machinie propagandowej z ręki najbardziej sporną kwestię między narodem polskim a ukraińskim. Obecnie kwestia rzezi wołyńskiej często jest podnoszona jako argument przeciwko pomocy Ukrainie, co osobiście uważam za sprzeczne z naszą racją stanu trywializowanie tej okrutnej tragedii. Można przecież jednocześnie wspierać Ukrainę w wojnie z Rosją i jednocześnie walczyć o pamięć ofiar rzezi wołyńskiej. Najważniejsze, aby w tym konflikcie przeszłości z teraźniejszością, nie zapomnieć o jednym albo drugim.
Grafika: Wikimedia Commons, lic. CC