Źródło sporu o moralność
Widmo krąży po Europie – widmo antynatalizmu. Wszystkie potęgi starej Christianitas połączyły się dla świętej nagonki przeciw temu widmu.
Owszem, chciałbym aby zjednoczone siły wszystkich nurtów myśli europejskiej raz na zawsze rozprawiły się z antynatalizmem jednak na to się nie zanosi. Oskarżenie o niemoralność rozrodu człowieka wraca jak bumerang, z tą różnicą że bumerang wraca w tej samej pojedynczej liczbie a argumenty przeciwko rozrodowi paradoksalnie ulegają pomnożeniu.
Jakim sposobem urodziło się oskarżenie, które wymaga u człowieka zaprzeczenia na poziomie instynktów i budzi w większości ludzi wewnętrzny sprzeciw? Żeby dotrzeć do istoty problemu należałoby zrozumieć skąd biorą się wszelkie spory i kontrowersje. Każdy człowiek ma inne „poznanie”, co tłumaczy się w filozofii jako zdolność obserwacji świata. Na każdym poziomie opisu rzeczywistości każdy będzie postrzegał ją w trochę zniekształcony sposób. Wieloczynnikowość zagadnienia wyjaśnia kognitywistyka, od poziomu budowy zmysłów do poziomu myślenia czy języka. Waga sporu w temacie pasującego do zasłonek koloru ścian czy sporu o gust muzyczny jest inna niż w sporach dyplomatycznych i nieporównywalna przy debatach o naturze rzeczy. Chciałbym uprościć sprawę i powiedzieć, że idee są abstrakcją jednak abstrakcja to słowo zbyt małe. Liczby są abstrakcyjne, jednak do pewnego poziomu można nauczyć się rozumieć je tak jak inni ludzie – jeżeli nie są one zbyt wielkie czy zespolone. Proste liczby rzeczywiste są osiągalne dla każdego. Idee niestety nie.
Spór o moralność
Ludzkość ma taką cechę, że nie zwraca uwagi na to, czy coś jest osiągalne, czy nie. Próby są podejmowane zawsze, co dobrze widać chociażby na przykładzie przemiany technologicznej z ostatnich 30 lat. Jeżeli więc idee mają nieosiągalny opis i są niepoliczalne, nie ma przeszkody w podjęciu próby ich opisania czy policzenia.
Jednym z filozoficznych opisów pochodzenia zła i dobra jest melioryzm. Pogląd ten zakorzenił się w kodzie kulturowym tak głęboko, że ludzie często nie zdają sobie sprawy z tego, że go podzielają. Upraszczając: głosi on, że człowiek dąży in – meliora, ku dobru; zaś zło jest konsekwencją błędu rozumu. Stanowi to próbę oderwania zła z natury człowieka, drogę jego intelektualizacji. W takim wypadku zło jest oderwane od innej władzy duszy, którą jest wola.
Bardzo dobrze jest to wyjaśnione w wykładzie prof. Bogusława Wolniewicza wygłoszonym w czasie konferencji „Poza czasem i przestrzenią”, która odbywała się w dniach 7/8 czerwca 2016 roku1. Profesor Wolniewicz przeciwstawia ten pogląd „fenomenowi złej radości” – możności człowieka do odczuwania przyjemności ze zła. Od siebie uzupełnię ten argument. Uleganie pokusie to działanie woli wbrew rozumowi. Złodzieje zazwyczaj wiedzą, że kradzież jest zła. Po prostu mają wolę kraść, co sugeruje dotknięcie woli przez zło. Jednym z Polskich meliorystów był polski filozof Tadeusz Kotarbiński, twórca „etyki niezależnej”2. Podejmuje on próbę oderwania etyki od wszelkich ideologii. Autor odwołuje się do wzoru spolegliwego opiekuna. Przez zachowanie czcigodne rozumie się postępowanie zgodne z własnym przekonaniem, kierującym się najwyższym dobrem osób powierzonych naszej opiece, cechujące się największą troską o tych, których dobro w jakiś sposób uzależnione jest od naszych decyzji. Przypomina mi to etykę lekarską i generuje skojarzenia z pewnym obecnym wśród lekarzy sposobem myślenia. Im lepiej wiemy co zrobić, tym mniej szkodzimy innym. Osobiście zgadzam się z tą postawą, pod warunkiem, że zdajemy sobie sprawę z tego, że nasza wiedza jest tak samo ułomna jak nasze poznanie. Inaczej mówiąc, nie będziemy popadać w scjentokrację.
Inną wielką próbą ustalenia ile jest dobra w dowolnym postępowaniu, jest między innymi utylitaryzm – od słowa użyteczny, w którym występuje nakaz „maksymalizowania szczęścia jak największej liczby ludzi”. Bardzo pięknie brzmiąca zasada, przesuwanie stosunku dobra i zła na korzyść dobra jest słuszne i moralne. Utylitaryzm poza bardzo bogatym dorobkiem ma również bogatą krytykę, zwłaszcza ze strony etyki cnót3, gdzie uproszczając skupiamy się na sprawcy czynu nie zaś na zgodności czynu z przyjętymi normami, jak tzw. etyka czynu (Etyka Kantowska i Utylitaryzm). Powyższa zasada słusznie jest krytykowana za dopuszczanie manipulowania dobrem jednostki w imię ogółu. Utylitaryzm to ideologia dość płodna i powstało wiele odmian oraz uzupełnień tej koncepcji, próbujących oprzeć się krytyce etyków cnót. Pomimo godnego podziwu rozbudowania tego stanowiska, chciałbym pokazać pewną genetyczną wadę „zasady użyteczności”, ograniczając się tylko do jej treści. Jeżeli za dobro uznamy taką wartość jak „wolność” i zaczniemy działać ku maksymalizacji wolności człowieka wyjdzie nam liberalizm – który rzeczywiście ma korzenie u jednego z myślicieli nurtu użyteczności, którym był John Stuart Mill. Gdy w ten sam sposób zamiast wolności podstawimy „równość” – pozostawiam to domysłowi czytelnika. Ta wada to wspomniana wcześniej różnica w poznaniu, w tym przypadku spór o wartości.
Katolicyzm z kolei w swoim porządkowaniu dobra i zła wydaje się być prosty. Dobro jest osobowe i jego źródłem jest Bóg, zaś człowiek poprzez wolną wolę może zdecydować o realizacji woli Bożej. W naturze ludzkiej zaś istnieje skłonność do zła, która opisywana jest jako grzech pierworodny. Istnieje szeroka literatura tematu, której nie będę tutaj przytaczał. Istotna jest praktyczna rada, którą pogląd katolicki proponuje. Radą tą jest nie obrażać się na istnienie w naturze ludzkiej skłonności do zła, bo żadna obraza tego faktu nie zmieni i zamiast tego lepiej koncentrować się na poznaniu Boga i realizowaniu jego woli. Osobiście uważam, że był taki przełom w filozofii, kiedy cała jej uwaga zwróciła się w stronę istoty człowieka, co doprowadziło do jej stopniowego uproszczenia. Obecnie antropocentryzm w filozofii sprowadza nas aż do emotywizmu.
Zbyt dużo zła
Antynataliści mają ten komfort, że w powyższe spory bawić się nie muszą. Do rangi aksjomatu wynieśli twierdzenie że „na świecie jest więcej cierpienia (nazywanego wprost złem) niżeli przyjemności”4. Istota świadoma jest więc narażona na odczuwanie cierpienia oraz na bycie sprawcą cierpienia. Osobiście widzę w tym logiczną konsekwencję utylitarnej zasady użyteczności. Brak świadomego życia ergo – brak zła w świecie. Stąd wywodzi się główny postulat tej myśli dotyczący powstrzymania się od prokreacji.
Samo stanowisko antynatalistyczne można podzielić na umiarkowane, które ogranicza się do powyższego postulatu oraz totalne, które dopuszcza dodatkowo eutanazję, aborcję i eugenikę społeczną. Można również dokonać podziału na nihilizm egzystencjalny, w którym każda przyjemność prowadzi ostatecznie do cierpienia oraz antynatalizm hedonistyczny, który czerpie z nauk Epikura i nie wyklucza poszukiwania przyjemności w życiu. Istnieje również antynatalizm ekologiczny, skupiający się na sprowadzaniu przez człowieka cierpienia na zwierzęta i przyrodę, dając możliwość odczuwania zła pomimo nieświadomości.
Opisywane stanowisko występowało w historii. Ze swojej natury i prostoty nie jest koniecznym aby zachodziła jego ewolucja w czasie. Wynika ono bowiem z tego, że człowiek w swoim poznaniu i doświadczeniu dochodzi świadomie lub nieświadomie do wyżej wspomnianego aksjomatu. Reszta jest tylko logiczną konsekwencją przyjęcia tego rozumowania. W literaturze tematu często padają przykłady takie jak mit o Sylenie, który opisał Fryderyk Nietzsche5. Znane są odniesienia do postaci Hegezjasza, filozofa którego przydomek to „nawołujący do śmierci”. Innymi przykładami są herezja manichejska czy z późniejszych czasów filozofia Schopenhauera, które zestawiam tutaj ze sobą, gdyż obydwie wykazują związki z buddyzmem. Sam buddyzm chociaż skupia się na cierpieniu, podobnie jak hinduizm są pronatalistyczne poprzez założenie, że tylko człowiek może wyrwać się z kręgu reinkarnacji. Powyższe przykłady z klasycznie rozumianym antynatalizmem wykazują związek, głównie poprzez skupianie się na cierpieniu. Za pierwszego myśliciela tego nurtu stawia się Petera Wessela Zappfe.„Wyłom w samej jedności życia, biologiczny paradoks, obrzydliwość, absurd, przesada nieszczęsnej natury. Życie przestrzeliło swój cel, zabijając samo siebie. Jeden z gatunków został uzbrojony nazbyt dobrze – z powodu ducha, wszechpotężny na zewnątrz, ale tak samo zagrożeniem dla siebie samego będąc.” Takie słowa zawiera filozof w swoim eseju z 1933 roku, o tytule „Ostatni mesjasz”. Tezy z tego eseju są rozwijane w jego pracy doktorskiej, która nie została przetłumaczona na język polski. Reszta tekstu ma tak samo pesymistyczny charakter a przesłanie, że świadomość człowieka stanowi „broń obosieczną”, stanowi jego treść.
Zagłębiając się w temat można również natrafić na istnienie czegoś, co nazywane jest „antynatalizmem chrześcijańskim”. Dotyczy to postaw przyjmowanych przez margines wiernych, które obecnie opisuje się jako „trzecia droga”, choć przywoływane są również „białe małżeństwa”. Nie zgadzam się z istnieniem takiego tworu. Takie postawy oczywiście istnieją jednak chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z wyżej opisanym aksjomatem i jestem gotów twierdzić, że ludzie którzy wybierają je w życiu mają inne powody niż „niemoralność płodzenia dzieci”. Przyjęcie takiego aksjomatu wyklucza zgodność z doktryną katolicką. Niemniej jednak antynataliści powołują się na starotestamentalną „Księgę Koheleta”. Osobiście uważam i uczciwie zaznaczam, że jest to moje prywatne zdanie, że przywołanie tego tekstu przez antynatalistów to wynik odwrócenia się „poznania” cywilizacji zachodu w kierunku antropocentrycznym. Przywołany tekst w oderwaniu od duchowości jest opisem cierpienia w życiu ludzkim. Właściwa natura tego tekstu z kolei polega na czymś innym. Jest to ta z „ksiąg mądrościowych”, która nie ma na celu mówić człowiekowi o bezsensie jego życia. Jej celem jest zapytać się człowieka o sens cierpienia.
Argumentacja stanowiska
David Benatar przedstawia argument zgodny z aksjomatem antynatalistycznym nazywany podstawową asymetrią. Przestawione są dwa scenariusze. Scenariusz A, w którym X istnieje oraz scenariusz B, w którym to X nie zaistniał. Sformułowane są cztery twierdzenia:
1) obecność cierpienia jest zła;
2) obecność przyjemności jest dobra;
3) nieobecność cierpienia jest dobra, nawet jeśli to dobro nie jest przez nikogo doświadczane; 4) nieobecność przyjemności nie jest zła, chyba że, istnieje ktoś, kto został jej pozbawiony.
Argument ten sprowadza się do tego, że więcej zła doznają ci co istnieją ergomoralny obowiązek ochrony człowieka przed złem nakazuje nie sprowadzać nowych bytów ludzkich na świat. Odnośnie potencjalnego odbierania przyjemności bytowi w scenariuszu B, stosowany jest negatywny utylitaryzm i Benatar twierdzi, że wobec bytów nieistniejących nie mamy obowiązków moralnych.
Inny myśliciel związany z nurtem Karim Akerna w swoim krótkim „Manifeście antynatalistycznym” zawiera całą lawinę argumentów i odpowiedzi na potencjalne pytania. Ciekawa jest odpowiedź na pytanie o utopijność antynatalizmu, który przecież zakłada zniknięcie człowieka ze świata. Filozof jednak kontruje mówiąc, że sukces jego stanowiska następuje już w momencie przekonania jednostki, nie zaś przy celu ostatecznym. Wysuwa się wniosek, że opisywana koncepcja w jego rozumieniu jest nastawiona nie na likwidację zła w świecie a umoralnienie konkretnego człowieka. Nie jest to jednak wyjaśnienie pasujące do całokształtu idei. Kolejnym przywołanym argumentem jest odpowiedź na pytanie „Altruizm czy egoizm?” która brzmi: „Rodzice chętnie mówią, że dla swoich dzieci zrobiliby wszystko. Do tego dzieci muszą jednak zaistnieć. Ludzie, którzy płodzą dzieci, robią to tylko dla siebie lub dlatego, że czują się do tego zmuszeni przez innych — własnych rodziców lub społeczeństwo. Płodzenie dziecka nigdy nie dzieje się dla dobra dziecka.” Jest to wyraźne nawiązanie do imperatywu praktycznego Immanuela Kanta, który można sparafrazować jako nakaz uważania człowieka za cel sam w sobie a nie środek do celu. W „Manifeście antynatalistycznym” Akerna porusza jeszcze kwestię kontrargumentacji potencjalnych rodziców, deklarujących, że ich dziecko może zmienić świat na lepsze. Autor jednak odpowiada tak: „Rodzice, którzy tak mówią, muszą postawić sobie pytanie, dlaczego oni sami lub ich przodkowie nie wykonali zadania naprawy, zanim sprowadzili swoje dzieci na ten źle urządzony świat.” Gdy w dalszej części tekstu przywołane są zapewnienia hipotetycznych rodziców o próbach zapewnienia szczęścia dla swojego dziecka, pojawia się odpowiedź polegająca na wartościowaniu szczęścia i nieszczęścia w życiu. „Można latami chorować na raka, ale nikt nie przebywa przez lata w siódmym niebie. Trwałym stanem może być co najwyżej zadowolenie. To, co dotyczy etapów życia jednostki, przenieść można na porównania zbiorowych doświadczeń. Czy negatywność niemieckich obozów zagłady została „zneutralizowana” tym, że cud gospodarczy poprawił jak nigdy wcześniej sytuację materialną milionów ludzi?” – pisze Karim Akerna. Trzeba mu jednak tutaj oddać wspieranie idei adopcji.
Antynatalizm stwarza problem dla oponentów. Jego argumentacja jest ściśle spięta z jego aksjomatem. Powoduje to, że potencjale kontrowanie wymaga odrzucenia aksjomatu, gdyż twierdzenia stanowiska dopiero poza nim tracą sens. Polemika w tym wypadku wymaga od oponenta zrozumienia, że jego przeciwnik arbitralnie określa szczęście i nieszczęście. Cokolwiek nie zostałoby przedstawione, znajdzie się kontra sprowadzająca dobro do zła. Podobny wzorzec myślenia został przedstawiony w nazistowskim filmie propagandowym, wymierzonym przeciwko chorym psychicznie o tytule „Egzystencja bez życia”. Jest tam scena gdzie na sali wykładowej profesor tłumaczy studentom, że wolałby nie istnieć niż stać się takim obciążeniem dla otoczenia, jakim są chorzy. Bez odrzucenia aksjomatu pozostaje nam tylko „dowód nie wprost”, czyli redukcja do absurdu. Pokażę na przykładzie: We wspomnianym manifeście jest pytanie o to, czemu, skoro życie jest tak złe, to ludzie masowo nie popełniają samobójstwa? Akerna odpowiada, że z biologicznego strachu przed śmiercią, który dopiero musi zostać przeważony przez sumę zła w życiu. Później postuluje państwowe gwarancję na zabieg eutanazji dla każdego chętnego. Moja odpowiedź w duchu aksjomatu to: skąd filozof ma pewność, że przez własną egzystencję nie sprowadza zła na innych? Oraz jak powstała niekonsekwencja w odrzucaniu przez niego biologicznej natury w jednym aspekcie gdy jednocześnie powołuje się na inny jej aspekt? Dowodzenie nie wprost dla mnie osobiście nie jest najlepszym narzędziem do prowadzenia sporów.
Konsekwencje:
Przed wyznawcą opisywanego poglądu stoją trzy postawy, będące logiczną konsekwencją stanowiska antynatalistycznego. Dwie są czynnym, radykalnym działaniem, jedna – najczęstsza – jest postawą bierną. Z pierwszej grupy wyłania się EFILizm, będący po prostu logiczną konsekwencją i poszerzeniem twierdzenia, iż „na świecie jest więcej cierpienia niżeli przyjemności”. Sama nazwa zawiera słowo „life” (ang. „życie”) zapisane od tyłu. Dokonane poszerzenie obejmuje jednak wszelakie życie, nie tylko życie ludzkie. Najbardziej radykalna forma tego stanowiska głosi, że aby uniknąć zła we wszechświecie należy czynnie zlikwidować każde możliwe życie świadome, czasem postuluje się, że nieświadome też może odczuwać cierpienie, więc na wszelki wypadek nie należy go pominąć. Zakładało by to ostatecznie wielopokoleniową misję kosmiczną w celu niszczenia wszystkich przejawów życia we wszechświecie. Drugą postawą czynną jest po prostu odrzucenie aksjomatu antynatalistycznego i spojrzenie na jego argumentację z innej perspektywy. Osobiście, czytając literaturę tematu, miałem nieodparte wrażenie, że tak jak normalny proces myślowy idzie w stronę wnioskowania, tak przy argumentach opisywanego stanowiska wnioskowanie było pierwsze, zaś argumenty są hermetycznie spójne tylko w jego obrębie. Pozostawiam otwartym pytanie: skąd u ludzi taki wniosek, który to zapoczątkował?
Postawa bierna, jak wspominałem najczęstsza na świecie, to po prostu brak rozrodu. Nazywam ją bierną, gdyż nie wymaga wpływania na cudze życie. Wymogi stawiane przez nią są proste, antykoncepcja – pasuje do wspomnianego wyżej antynatalizmu hedonistycznego, albo wstrzemięźliwość – współgra z nihilizmem egzystencjalnym. Nieistotne czy postawa ta wynika z „troski” prawdziwych antynatalistów, czy z mizantropii. Najwięcej jednak, co przyznają sami zainteresowani, jest ludzi, którzy po prostu nie chcą mieć dzieci. Powody są różne, czasami jest brak powodów. Nie jest wymagane nawet zapoznanie się z doktryną. Może wynikać to z egoizmu, z troski o samego siebie, unikania odpowiedzialności. Prawdziwi antynataliści zripostowali by moje twierdzenie, postulując, że antynatalizm wynika ze świadomości cierpienia, nie zaś z prostego egoizmu. Rozumiem tą postawę. Sam sympatyzuję z pewnymi poglądami i też mnie niepokoją dyletanci w temacie. Moja odpowiedź jednak pozostaje prosta – to WY im dostarczacie argumentów, którymi ludzie, do których się nie przyznajecie, potem powielają je jako usprawiedliwienie.
Prawdą jest że antynatalizm jest niszowy. Mało kto słyszał tą nazwę, jeszcze mniej osób zna definicję, zaś osób znających argumentacje jest garstka. Pomimo to ciągle słyszy się namowy do nieposiadania dzieci. Przykładowo, Pani Kaya Szulczewska6 w wywiadzie dla Wirtualnej Polski prezentuje powody, dla których zdecydowali się z mężem na jego wazektomię aby ratować planetę. Argumentacja – poza osobistymi powodami – idealnie odpowiada argumentom o skazywaniu dziecka na cierpienie, którego hipotetycznie dozna ono w czasie życia w kryzysie klimatycznym. Nie umiem powiedzieć na ile zgodność z antynatalizmem jest świadoma, faktem jest jej występowanie. Wazektomii poddał się również francuski radykalny ekolog o imieniu Sereb7. Jego założenie brzmiało: „przerwanie łańcucha prokreacji faktycznie przysłuży się do zahamowania globalnego ocieplenia”.
⇒ CZYTAJ RÓWNIEŻ: Żelechowski: Masa ciągnie w dół ⇐
Tragizm pracy filozoficznej wykonanej nad opisaniem zasadności bezdzietności polega na tym, że jeżeli, zamiast jak w powyższych przykładach ekologii, podstawimy cokolwiek innego, będzie można użyć tej pracy do uzasadnienia swojego działania. Boisz się, że nie dasz sobie rady z dzieckiem i pracą? Wyzwolenie seksualne bez konsekwencji? Ekologia? Masz dosyć tłumaczenia rodzinie czemu jeszcze nie masz dzieci? Każdy z tych problemów można rozwiązać właśnie poprzez spłycenie, pocięcie i własną nadbudowę tej filozofii. Właśnie dlatego nazywam to tragizmem. Osobiście nie chciałbym, żeby moja praca umysłowa i twarde trzymanie się aksjomatu było sprowadzane tylko do usprawiedliwiania swojego postępowania. Jest to dla mnie idealny przykład na to jak działa idea, jak jest żywa w ludziach jej nieświadomych i jak wpływa na nasze życie. Każda namowa do powstrzymania się od prokreacji, nieistotne czy będzie to stanowisko kulturowe, ekologiczne, polityczne, czy będzie grało na poczuciu winy czy zagrożenia, będzie właśnie oparta o bliźniacze do antynatalistycznego poznanie dobra i zła. A możliwe że nawet o nie same.
Artykuł został pierwotnie opublikowany w kwartalniku “Myśl Suwerenna. Przegląd Spraw Publicznych” nr 2(4)/2021.
[Grafika: pixabay.com]
_______________________________
1. Wykład jest dostępny na platformie YouTube na kanale „głos racjonalny” pod tytułem „Bogusław Wolniewicz 82 MELIORYZM LEIBNIZA” (https://www.youtube.com/watch?v=tp_q_oLW66o opublikowany 22.06.2016)
2. Anna Brożek i Jacek Jadacki „Minimalizm etyczny Tadeusza Kotarbińskiego” ETYKA 39 2006r
3. Natasza Szutta – „Utylitaryzm wobec krytyki etyków cnót”
4. Filip Jach – „Antynatalizm jako recepta na problemy współczesności?”
5. „Narodziny tragedii czyli hellenizm i pesymizm” Friedrich Nietzsche
6. „Zrezygnowała z posiadania dzieci ze względu na ekologię. Aktywistka wyjaśnia powody” – nagranie dostępne na portalu wideo.wp.pl (https://wideo.wp.pl/zrezygnowala-z-posiadania-dzieci-ze-wzgledu-na-ekologie-aktywistka-wyjasnia-powody-6426569830962817v z dnia 20.09.2019)
7. „Radykalny ekolog poddał się zabiegowi wazektomii aby nie zanieczyszczać planety dziećmi” – z portalu Propolski.pl (https://propolski.pl/radykalny-ekolog-poddal-sie-zabiegowi-wazektomii-aby-nie-zanieczyszczac-planety-dziecmi/ z dnia 28.10.2019)