Myśl Suwerenna

Zza woalu pokoju wyziera wojna. Spojrzenie na konflikt w Tigrej

🕔 Artykuł przeczytasz w 13 min.

10 grudnia 2019, Oslo

Ze ściany sali Ratusza Miejskiego w Oslo na licznie zgromadzonych, odświętnie ubranych ludzi spogląda Święty Hallvard – patron miasta, patron niewinności, a więc poniekąd wszystkich tamże zgromadzonych. Wszakże wszyscy jesteśmy niewinni przyszłych grzechów, których jeszcze w danej chwili nie popełniliśmy.

Razem ze świętym na uroczystą ciżbę spogląda Siedem Cnót chrześcijańskich: Pokora, Hojność, Czystość, Miłość, Umiarkowanie, Cierpliwość i Gorliwość z pracowitością w jednej metaosobie. Stojąc na wyniesionej mównicy, krótko acz modnie ostrzyżona starsza pani, z energicznym zaczesem rewitalizującym jej szlachetną fizis, podniosłym tonem kogoś wywołuje. Wtem zdaje się, że nie tylko wszystkie Siedem Cnót, ale i sam Święty Hallvard obrońca niewinnych, skupili swe bezgraniczne spojrzenia na jednym człowieku, Etiopczyku i, jak go nazwała uroczysta pani, laureacie Pokojowej Nagrody Nobla.

Abiy Ahmed Ali, bo takie imiona nosił ten przystojny, zadbany czterdziestoparoletni mężczyzna w nieskazitelnie białej koszuli, wyprasowanej marynarce, pod burgundowym krawatem lekko odcinającym się od jego karnacji, zajmuje teraz miejsce starszej pani, po uprzednim uściśnięciu jej dłoni.

To ważna osoba, to Premier Etiopii, który dokonał niemożliwego godząc zwaśniony naród etiopski z ludem erytrejskim po krwawej wojnie lat 1998-2000 oraz następnych 18 latach wrogości. Co więcej, ten Adonis Rogu Afryki promieniujący uśmiechem na lodowatym krańcu świata zdołał pogodzić zwaśnione kraje w zaledwie 6 miesięcy od objęcia urzędu premiera 2 kwietnia 2018 roku.

Wymieniając osoby, w imieniu których przyjmuje nagrodę, Abiy oświadcza, że odbiera ją w „imieniu Afrykańczyków i obywateli Świata, dla których marzenie o pokoju często zamieniał się w koszmar wojny”. Premier mówi o swojej młodości, kiedy jako etiopski żołnierz brał udział w wojnie przeciwko Erytrei, o tym, jakie okrucieństwa i okropieństwa widział.

– Są takie osoby, które nigdy nie widziały wojny, a jednak gloryfikują i romantyzują ją. Nie widzieli strachu ni wycieńczenia, ni zniszczenia czy załamania, ani nie czuli ponurego zgorzknienia jakie sieje wojna – stwierdził. – Wojna to synonim porażki dla wszystkich uwikłanych stron… Widzicie, byłem nie tylko kombatantem, ale i świadkiem tego, co wojna jest w stanie uczynić ludziom.

4 listopada 2020

Stolica Etiopii Addis Abeba żyje dniem powszednim. Jest środa, przyjemna pogoda, temperatura oscyluje wokół 23 °C. Najmłodszy afrykański przywódca najprawdopodobniej przebywa w swoim gabinecie w budynku Kancelarii Premiera. Niedawno doszły go informacje o ataku Tigrajskiego Ludowego Frontu Wyzwolenia (TPLF) na kwatery Północnego Dowództwa Etiopskich Narodowych Sił Obronnych (ENDF) w stolicy Regionu Tigrej – stanu federalnego w ramach Federalnej Demokratycznej Republiki Etiopii.

Nie wygląda to dobrze. Reprezentujący zaledwie 6 procent populacji Etiopii, TPLF nie przyjął dobrze podjętej przez Abiego próby scalenia partii w ramach rządzącego od 30 lat Etiopskiego Ludowo-Rewolucyjnego Frontu Demokratycznego. Nowopowstała Partia Dobrobytu nie została uznana przez TPLF trzymający władzę w Tigrej, co już wieszczyło ogień secesji. Dawna tigrajska dominanta w ramach niegdysiejszej monopartii poczuła się tym bardziej zagrożona, gdy sierpniowe, regionalne (to jest stanowe) wybory do parlamentu zostały przełożone przez Premiera Abiego na nieokreślony czas w 2021 z powodu ryzyka proliferacji COVID-19.

TPLF zdawało się ślepe na fakt, że wybory parlamentarne we wszystkich państwach współtworzących Federalną Demokratyczną Republikę Etiopii zostały odroczone ad Kalendas Graecas. Być może tigrajski front właśnie takiego pretekstu potrzebował, aby podkopać autorytet Abiego, 9 września przeprowadzając wybory parlamentarne wbrew jego woli.

Abiy podchodzi do okna i wygląda na ulice Addis Abebe. Pamięta swoją reakcję tego września… to też była środa. Oskarżył wtedy TPLF o kwestionowanie jego autorytetu. To musiało uderzyć w czułą etniczną strunę. Wszak on sam, Abiy Ahmed, z pochodzenia jest Oromo-Amharem, nie zaś Tigrajczykiem. Zrealizowane za zgodą Prezesa TPLF Debretsiona Gebremichaela wybory w Regionie Tigrej Abiy uznał za nielegalne.

A teraz to… ten atak. Jeśli jakikolwiek rzeczywiście nastąpił. Czy w imię zachowania federalizmu i w obawie przed centralizacją władzy w ręku młodego, czarującego polityka Gebremichael usankcjonował by tak jawny komunikat wrogości?

Trzeba było działać, bo jeśli kolejna oznaka buntu ujdzie płazem, kolejne regiony mogą znaleźć inne powody, by wnosić obiekcje. A to groziłoby destabilizacją, zatrzymaniem prac nad niemal ukończoną Tamą Odrodzenia i skompromitować premiera.

Laureat Pokojowej Nagrody wydał tego samego wieczora oświadczenie: „Przekroczono ostatni punkt na czerwonej linii”. Kilka godzin później ENDF rozpoczęło ofensywę w Tigrej, którego władze zawiesiły połączenia lotnicze. Wkrótce miała polać się krew.

05 – 08 listopada 2020

Czy decyzja o ofensywie sił federalnych w Tigrej to na pewno dobry pomysł? Nie licowało to z wizerunkiem mediatora-rozjemcy jaki do niego przylgnął. Nie najlepiej prezentował się etiopski premier wprowadzając wojska do Regionu Tigrej, na którego terytorium leży miasto Aksum – stolica dawnego Imperium Aksum uwzględnianym w historycznej tożsamości tak Etiopii jak i Erytrei. Jednak Abiy dobrze znał historię i społeczne zależności Etiopii – kraju od 1991 roku rządzonego przez Tigrejów stanowiących zaledwie 5 procent 110 milionowej populacji.

Poniżej zbuntowanego regionu żyli Oromowie. Choć reprezentowali 35 procent ludności Etiopii, to nigdy w jej nowożytnej historii nie trzymali cugli władzy. Oromowie skarżyli się za to na polityczne wyłączenie, a w 2015 roku, to jest za czasów poprzednika Abiego imieniem Hailemariam Desalegn Boshe, padli ofiarą krwawych represji, będących odpowiedzią na ich sprzeciw wobec rozbudowy Addis Abeby kosztem oromskich ziem uprawnych. Napięcie i rozlew krwi trwały trzy lata, doprowadziły do usunięcia Hailemariama i mianowania Abiego Ahmeda Alego na urząd premiera.

A fakt, że w niedzielę 1 listopada, jeszcze przed rozpoczęciem ofensywy w Tigrej 4 listopada, w dystrykcie Guliso stanu Oromia doszło do ataku Oromskiej Armii Wyzwolenia (OLA), w wyniku którego śmierć poniosły 32 osoby, skradziono żywy inwentarz, a kilka domów zostało podpalonych. Być może, gdyby Premier Abiy nie rozpoczął ofensywy w Tigrej, Oromo odczytaliby to jako oznakę słabości, a wtedy i OLA posunęła się do bardziej rażącej niesubordynacji.

Będąc w połowie Oromem a w połowie Amharem, Premier Abiy nosi w swych żyłach szczególną mieszankę krwi. Z jednej strony jest to zmarginalizowana tożsamość oromska, z drugiej przebrzmiała pieśń amharskiej władzy. Tak, to właśnie Amharowie są tradycyjnie uważani za władców Etiopii. Tradycyjnie, a tradycja nie może dyskutować z marksizmem-leninizmem. Amharowie istotnie władali Etiopią, ale wraz z obaleniem Imperatora Haile Selassiego w 1974, czas ich rządów się skończył.

Na samym południu Etiopii, tuż przy granicy z Kenią i Południowym Sudanem, znajduje się z kolei Region Narodów, Narodowości i Ludów Południa (SNNPR) reprezentujący ponad 45 grup etnicznych mówiących różnymi językami.

Na wschód od SNNPR leży suchy Ogaden zamieszkały przez 6 milionów ludzi. Region ten znany jest z rebelii przeciwko Addis Abebie podsycanych niskim poziomem rozwoju regionu i trudnymi warunkami życia. Abiy pewnie zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli do Tigrejczyków dołączyliby Oromowie, to nie musiałby długo czekać, aż ognie wojny zamigoczą i w Ogaden.

To pod wpływem mieszaniny słów i obrazów ludzie łapią za broń. Może dlatego na przełomie 4 i 5 listopada rząd Abiego rozkazał wyłączenie połączenia internetowego i komunikacji telefonicznej w Regionie Tigrej. To nie powstrzymało walk i już 5 listopada donoszono o ponad dwudziestu zabitych żołnierzach po stronie ENDF.

Poparcia dla młodego etiopskiego premiera w międzyczasie udzielił Sekretarz Stanu USA Mike Pompeo, wyrażając „zaniepokojenie faktem, że TPLF zaatakowało bazę ENDF w Tigrej”. Sekretarz Generalny ONZ António Guterres też dawał wyraz swojemu zaniepokojeniu, acz w nieco bardziej neutralnym tonie. „Stabilność Etiopii jest ważna dla całego Rogu Afryki. Wzywam do natychmiastowej deeskalacji i pokojowego rozwiązania dysputy”, tweetował.

Z kolei etiopski Zastępca Szefa Sztabu Armii Birhanu Jula powiedział 5 listopada, że „nasz kraj uwikłał się w nieoczekiwaną wojnę… Wojnę, która nie dotrze do centrum (kraju), ale skończy się tam (w Tigrej)”. Tak oto konflikt, który miał jeszcze szansę zostać zdławiony w zarodku, za sprawą wojskowego słów wojskowego przeistoczył się w wojnę domową. Być może dlatego wschodniosudański stan Al-Qadarif zamknął swoją granicę z Etiopią na linii Tigrej i Amhara. Decyzja ta została podyktowana obawami, że rozlanie się konfliktu zbrojnego na Al-Qadarif mogłoby zniszczyć zboża zbierane podczas przypadającego na listopad sezonu zbiorów.

Część wojsk federalnych rozlokowanych po całym kraju została poddana musztrze i przerzucona na północ. W międzyczasie Prezydent Regionu Tigrej Gebremichael oświadczył, że udaremniono skoordynowany atak federalnej artylerii i sprzętu przygotowanego do ataku na region. „Użyjemy tej artylerii, aby ochronić Tigrej niwecząc atak z jakiejkolwiek strony by nie nadszedł”, powiedział Gebremichael. Rzeczywistość zdawała się jednak malować inaczej, znacząc tigrajską ziemię ogniem artyleryjskim.
Krajobraz wojenny stawał się coraz bardziej wyrazisty, dlatego też Abiy Ahmed poinformował świat w piątek 6 listopada, poprzez Tweeter rzecz jasna, że operacje na północy kraju mają „jasne, ograniczone i osiągalne cele”. Etiopskie lotnictwo zaprezentowało doskonałą i skuteczną zgodność z zapewnieniami Premiera Abiego, bombardując i niszcząc magazyny broni, w tym wyrzutnie rakiet i infrastrukturę wojskową w pobliżu tigrajskiej stolicy Mekelie.

Abiy dalej zapewniła, że operacje „mają na celu przywrócić rządy prawa i porządek konstytucyjny, a także chronić prawa Etiopczyków do prowadzenia spokojnego życia w jakimkolwiek rejonie kraju”.

Do przywracania praworządności przyłączyły się siły stanowe Regionu Amhara graniczącego od południa z Regionem Tigrej. Nota bene, Amharowie nie mieli nic przeciwko zaszkodzeniu Tigrajczykom, z którymi od dłuższego czasu spierali się o kształt wspólnej granicy.

Jednak na tym etapie, to jest w sobotę 7 listopada, już jasnym było, że tigrajski opór nie upadnie w przeciągu nawet tygodnia. Tigrajczycy to doświadczeni w konfliktach zbrojnych wojskowi posiadający jeszcze na początku listopada znaczne zapasy sprzętu wojskowego. Liczebność tigrajskiego wojska stanowego i zaprzyjaźnionych milicji wynosiła do 250 000 mężczyzn, jak podawał think tank International Crisis Group. Przejęcie przez Tigrajczyków Północnego Dowództwa pozwoliło im na kontrolowanie granic z Sudanem Dżibuti oraz Erytreą.

Natomiast coś, czego TPLF nie miało, to federalna legislatywa i egzekutywa Addis Abeby. W sobotę 7 listopada etiopski parlament zatwierdził sformowanie przejściowego rządu Regionu Tigrej. Był to ruch symboliczny, ale jakże ważne są symbole w komunikacji tak krajowej jak i międzynarodowej.

W niedzielę 8 listopada ONZ podniosło alarm. Nawet 9 milionów osób było narażone na przemieszczenie z powodu narastającego konfliktu, który mógł pociągnąć za sobą klęskę głodu. Przetrwanie około 600 tys. ludzi w Tigrej było zależne od pomocy żywnościowej, zaś kolejny jeden milion potrzebował innych form wsparcia, dostęp do których został znacznie utrudniony. Plaga szarańczy, która nawiedziła Róg Afryki w lutym br. dotarła również do Tigrej, a tocząca się wojna odwracała uwagę od zwalczania tych destruktywnych insektów.

Pomimo ryzyka katastrofy rolnej, walki trwały nadal. Tego samego dnia starcia między wojskami federalnymi a tigrajskimi toczyły się już w ośmiu lokacjach w regionie, przy czym obie strony odnotowały straty. Rannych hospitalizowano w i w pobliżu miasta Gondar. Czy to pod wpływem tych strat, czy też jako próba uderzenia w humanitarną nutę współtworzącą muzyczną aurę wokół autorytetu Abiego Ahmeda, Prezydent Tigrej Gebremichael powiedział, że byłoby dobrze, gdyby powstrzymano walki i podjęto negocjacje. Niemniej dodał on, że region będzie się bronić, zaś rząd federalny stracił cały autorytet w Tigrej.

Również 8 listopada doszło do roszady w rządzie w Addis Abebie. Abiy wymienił swojego dowódcę sił zbrojnych, szefa wywiadu, a także ministra spraw zagranicznych bez udzielenia jakichkolwiek wyjaśnień. Najciekawszą z tych zmian było uczynienie z Temesgena Tiruneha, prezydenta Regionu Amharskiego, szefem wywiadu. Taka decyzja została najprawdopodobniej podyktowana faktem, że region ten graniczy z Tigrej, a Amharczyk jest najlepiej zaznajomiony z uwarunkowaniami terenowymi oraz przepływem danych w rejonie objętym walkami.

W tym samym dniu bank centralny Etiopii zażądał zamknięcia 616 gałęzi banków komercyjnych w Tigrej. Na temat trwającego konfliktu wypowiedział się Papież Franciszek, który „z zaniepokojeniem przygląda się konfliktowi… Wzywając do odrzucenia pokusy zbrojnego konfliktu, zapraszam wszystkich do modlitwy i braterskiego szacunku, do dialogu i pokojowego pojednania”. Dialog istotnie trwał, ale był to dialog bomb i ognia karabinowego. Tego samego dnia etiopski bombowiec zbombardował stanowisko rakietowo-artyleryjskie w pobliżu lotniska obok stolicy Regionu Tigrej Mekelie. Armia federalna zapewniała, że przejęła kontrolę nad pogranicznymi miastami Dansza i Shire.

W sobotę 8 listopada Abiy rozmawiał z Gueterresem, który „zaoferował pomoc” w osiągnięciu pokojowego rozwiązania kryzysu, jak powiedział sam Premier Etiopii. Problem leżał w tym, że laureat Pokojowej Nagrody Nobla wcale nie chciał słuchać o zakończeniu walki i wezwań do rozpoczęcia mediacji, z czego zwierzali się anonimowi dyplomaci i oficjele.

09 – xx listopada 2020

„Etiopia jest wdzięczna swoim przyjaciołom za wyrażanie troski. Nasza operacja przywracania rządów para ma na celu zagwarantowanie pokoju i stabilności raz na zawsze poprzez sprowadzenie siewców destabilizacji przed oblicze sprawiedliwości. Obawy, że Etiopia osunie się w chaos są nieuzasadnione i wynikają z głębokiego niezrozumienia kontekstu. Nasza operacja przywracania rządów prawa, realizowana przez państwo będące w stanie prowadzić swoje wewnętrzne sprawy, zakończy się niedługo wraz położeniem kresu trwającej nieprawości”. Tak Abiy Ahmed rozpoczął nowy tydzień pracy. Tak się składa, że umieszczając ten cytat słuchałem monumentalnej muzyki Johna Williamsa. Bardzo pasuje.

Poniedziałek zaowocował także nagłym ujawnieniem strat powstałych w wyniku trwającego konfliktu. Źródła wojskowe z Regionu Amharskiego, na które powoływał się Reuters, napisały, że niemal 500 tigrajskich żołnierzy zginęło jak do tej pory w starciach. Inne źródła mówiły o setkach zabitych po stronie federalnej. Reuters zaznaczył jednak, że nie był w stanie zweryfikować tych liczb. I nic dziwnego, bo wszak dziennikarzom zabroniono zbliżać się do Tigrej a połączenia internetowe i telefoniczne. Dziennikarze Reuters zostali wycofani z przygranicznej miejscowości Dansza z powodów bezpieczeństwa. Zdążyli jednak zauważyć helikoptery z napisem “Zbudujmy razem jeden demokratyczny kraj” na burtach przygotowujące się do działań wojskowych.

W międzyczasie, w samej stolicy Addis Ababa doszło do zatrzymania 162 Tigrajczyków, w tym dziennikarza. Natomiast w Sudanie zaczęli pojawiać się etiopscy uciekinierzy i dezerterzy. Sudańska Komisja ds. Uchodźców zaczęła przygotowywać obóz dla uchodźców.

Wtorek 10 listopada przyniósł zdobycze po stronie federalnej. Lotnisko w Humera zostało zajęte przez wojsko etiopskie. Ze strony tigrajskiej zaczęto ciskać oskarżenia pod adresem Erytrei o wysyłanie swych żołnierzy przez granicę tigrajsko-erytrejską i atakowanie tigrajskich oddziałów. Rząd erytrejski zaprzeczył tym oskarżeniom. „To jest konflikt wewnętrzny, którego częścią my nie jesteśmy” Minister Spraw Zagranicznych Osman Saleh Mohammed powiedział Reuters w rozmowie telefonicznej.

Addis Abeba natomiast poinformowała, że rozmowy pokojowe będą możliwe jedynie, gdy tigrajski sprzęt wojskowy zostanie zniszczony, federalnie oficjele uwolnieni, a liderzy regionu aresztowani.

Ze swojej strony, rzecznik nowopowstałego Oddziału Specjalnego ds. Konfliktu Tigrajskiego Redwan Hussein potwierdził, że istotnie niektóre oddziały federalne wycofały się przez erytrejską granicę, gdzie się przegrupowały i wróciły do walki z siłami Tigreju.

Również we wtorek etiopska ofensywa wojskowa zabiła 550 tigrajskich żołnierzy, których państwowy nadawca Fana nazwał „ekstremistami”, 29 członków specjalnych oddziałów tigrajskich poddało się, a 17 oficerów zostało aresztowanych.

Na tym etapie już ponad 6 tys. Etiopczyków salwowało się ucieczką do Sudanu. Unia Afrykańska wzywała do zaprzestania walk, ale Etiopia nadal odrzucała te wezwania.

W środę 11 listopada etiopskimi mediami wstrząsnęła informacja o eksplozji pod jednym z mostów w Addis Abebie, w wyniku której ucierpiał jeden mężczyzna. Dzień później Premier Abiy oznajmił, że wojsko federalne znalazło związane ciała swoich żołnierzy z ranami postrzałowymi w Tigrej. Młody szef rządu dodał, że ofensywa wojskowa „wyzwoliła” zachodnią część Tigrej.

W tym samym czasie agencje pomocy humanitarnej biły na alarm, infromując, że z powodu blokady nie są w stanie uzupełnić zapasów jedzenia, ani zasobów medycznych. Coraz bardziej pogłębiało się ryzyko kryzysu migracyjnego. Sudanowi w zaledwie dwa dni przybyło etiopskich uchodźców. Ich liczba wynosiła teraz 10 000 od początku wojny.

W czwartek 12 listopada Addis Abeba nadal podejmowała działania polityczne, tym razem pozbawiając 39 posłów, w tym Prezydenta Tigrej Debretsiona Gebremichaela, immunitetów. Tego samego dnia Region Tigrej ogłosił lokalny stan wyjątkowy, aby zwalczyć „inwazję”.

Inwazja lub wojna domowa, w zależności od strony, którą byśmy pytali, trwała w pełni. Większość personelu ONZ wycofała się z regionu. Spodziewano się i nadal spodziewa się odwrotu od pomyślnej sytuacji gospodarczej sprzed wojny.

W międzyczasie w stolicy policja zatrzymała 242 agentów Tigrajskiego Ludowego Frontu Wyzwolenia (TPLF) pod zarzutami siania chaosu. Policja poinformowała, że bomby i amunicja zostały skonfiskowane.

Z kolei władze Regionu Tigrej poinformowały, że naloty sił rządowych zabiły nieokreśloną liczbę obywateli. Mimo to, rząd regionalny zapewnił, że będzie bronić swoich ludzi dopóki siły federalne nie zrozumieją, że „nie możemy oddać im się pod nóż”.
Tego samego dnia podano sumaryczną liczbę etiopskich migrantów, którzy uciekli za Sudańską granicę. Było ich już około 11 000. Dzień zbliżał się ku końcowi, gdy agencja Reuters podała, że według Amnesty International dziesiątki, jeśli nie setki, osób zostało zasztyletowanych na śmierć lub poszatkowanych w Regionie Tigreju.

Do zakończenia ofensywy i tysięcy zabitych

Jest 28 listopada 2020 roku. To poniedziałek, pracowity poniedziałek kiedy Premier Abiy Ahmed Ali siada przed swoim laptopem i tweetuje:

„Miło jest mi podzielić się wieścią, że zakończyliśmy i przerwaliśmy operację wojskową w Regionie Tigrej. Skupimy się teraz na odbudowie regionu i udzieleniu wsparcia humanitarnego, podczas gdy Policja Federalna pojmie klikę TPLF”.

Prezydent Tigreju Debretsion Gebremichael potwierdził, że TPLF wycofało się z regionalnej stolicy Mekelie, ale że jego oddziały będą kontynuować walkę. Najmłodszy afrykański szef rządu jednak się tym nie przejmował. Nie wiem, czy przejął się też tym, że w trakcie zaledwie 24 dni zabitych zostało tysiące osób, wedle szacunków i tak utrudnionych poprzez wprowadzenie blokady na komunikację oraz fizycznego zakazu wstępu do regionu. Te straty były być może potrzebne do przywrócenia rządów prawa… Ale właściwie czyjego prawa? Prawa jednego ośrodka władzy nad innym? Jeśli tak, to czy na pewno tego oczekiwano od laureata Pokojowej Nagrody Nobla? A co z 44 000 etiopskimi uchodźcami, którzy szukają teraz schronienia w Sudanie – kraju który sam jest w fazie transformacji i może nie być w stanie utrzymać takiej masy ludzkiej. Czy ci uchodźcy też są ofiarą złożoną na ołtarzu rządów federalnego prawa? Fakt, systemy polityczne zawsze się zwalczały, tak więc nihil novi sub Sole.

A jeśli już o słońcu mowa, Premier Abiy to pracowity polityk, który mimo ogromu obowiązków nie zaniedbuje tężyzny fizycznej. Oczami wyobraźni widzę, jak wychodzi ze swej kancelarii i właśnie w pełnym afrykańskim słońcu kieruje się ku swemu czarnemu samochodowi z przyciemnianymi szybami. Następny przystanek – siłownia, albo kompleks sportowy na świeżym powietrzu.

Jak Premier Abiy powtarza „zdrowie fizyczne idzie w parze ze zdrowiem psychicznym”. Nam, Czytelnikom, tutaj w mokrej, zimnej Polsce pozostaje wierzyć, że rzeczywiście tak jest. Choć z innej strony oznaczałoby to tyle, że zdrowie fizyczne pozwala umysłowi na sankcjonowanie zabijania setek, jeśli nie tysięcy ludzi.

Takie kompetencje mają tylko przywódcy, zwłaszcza jeżeli są przepełnieni złudzeniem mesjanizmu. „Mesjanizm z jakim Abiy postrzega niektóre rzeczy czyni negocjacje z nim niezwykle trudnymi”, powiedział anonimowy dyplomata jeszcze przed wręczeniem Premierowi Etiopii Nagrody Nobla, dodając: „ ludzie mieli go za demokratę, ale od samego początku ten facet (sic!) chciał zdobyć kontrolę nad systemem politycznym.”
Kjetill Tronvoll, profesor nauk o pokoju i konflikcie z Bjørknes University College w Oslo, powiedział Reuters, że Abiy „uważa, iż ma misję od Boga… Jego narracja jest bardzo niebezpieczna”. Profesor dodał, że Abiy sam nazywał się prorokiem. Alex de Waal z Tufts University zauważył, że „Abiy zawsze był trochę chimeryczny. Stanowił miks wywiadu wojskowego i Zielonoświątkowców, wraz z przekonaniem, że wszystko jest możliwe jeśli tylko ktoś ma wiarę i wiarę w siebie”.

Czy rzeczywiście Abiy Ahmed Ali jest po prostu chory na manię grandiosę czy może ma wielu politycznych przeciwników chcących go przedstawić jako szalonego proroka, który szaleństwo swe skrywał za fasadą zadbanego, wysportowanego, charyzmatycznego polityka i miłośnika pokoju? A może nie? Może laureat Pokojowej Nagrody Nobla z Etiopii doskonale wie, że aby zachować pokój, trzeba użyć siły? Co więcej, może Abiy Ahmed Ali jest mistrzem w używaniu wystarczająco małej, a skutecznej siły, aby zaprowadzić pokój? Być może Abiy jest człowiekiem pokojowym na miarę naszych czasów.

Takich rozważań niestety nie mogą mieć ludzie z obu stron barykady, mężczyźni, kobiety i dzieci, którzy zginęli lub zostali ranni w tym 24-dniowym konflikcie. Tigrajczycy, Amharzy, Oromowie, Etiopczycy… to oni są ofiarą, na których ciałach ma wyrosnąć pokój zasadzony przez człowieka w garniturze, na którego jeszcze przed chwilą spoglądał Święty Hallvard oraz Siedem Cnót chrześcijańskich: Pokora, Hojność, Czystość, Miłość, Umiarkowanie, Cierpliwość i Gorliwość z pracowitością.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w kwartalniku “Myśl Suwerenna. Przegląd Spraw Publicznych” nr 2(2)/2020.

[Grafika: Ethiopian National Defense Force 1st Lieutenant Ayella Gissa takes aim with an AK-47 assault rifle on a simulated enemy during a practical exercise as part of Combined Joint Task Force – Horn of Africa’s train the trainer course in Hurso, Ethiopia, December 27, 2006, autor: Chief Mass Communication Specialist Eric A. Clement, U.S. Navy]

Skip to content