Myśl Suwerenna

Post-kinematografia – czy można wywrócić filmowy stolik!?

🕔 Artykuł przeczytasz w 6 min.

Mamy w Polsce od dawna post-teatr wspierany obficie przez samorządy wielkich miast, mamy post-literaturę nagradzaną „Nike” przez „Gazetę Wyborczą” jak i Paszportami „Polityki”, mamy też od wielu lat POST – kinematografię. W listopadowym (2021 r. – przyp. red.) 46-tym nr Tygodnika „Sieci” ukazał się obszerny, programowy wywiad (5 stron) prof. Piotra Glińskiego, wicepremiera i ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Red. Nacz. „Sieci” Jacek Karnowski zadaje ostre (o dziwo) pytania – Minister Piotr Gliński w wyważony sposób odpowiada.

„W świecie kultury mamy do czynienia z dyktaturą środowiska” (P.G.) – Kiedy to się stało? Kiedy dyktatura demo-liberałów, papugujących wszystkie zachodnie, lewackie mody stała się w III RP faktem?

Zaczęło się to – jeśli chodzi o kinematografię – w 1969 r. w Przedsiębiorstwie Realizacji Filmów – PRF „Zespoły Filmowe” w Warszawie, przy Puławskiej 61, (w dawnym przedwojennym, ocalałym gmachu kliniki psychiatrycznej, stąd kraty w kilku oknach podwórka – betonowej studni) W 1982 r. nazwa została zmieniona na Zespoły Polskich Producentów Filmowych, a szefem został Jerzy Rutowicz producent pierwszej ekranizacji filmu pt. „W pustyni i w puszczy” z 1973 r. (kręconej częściowo w Egipcie pod czujnym okiem MSW). 1986 r. nakręcił komunistyczną agitkę pt. „Epizod Berlin – West”. Po 1989 r. – autonomiczne Zespoły Filmowe były reliktem, a przede wszystkim subsydiowaną przez podatnika synekurą (W październiku 2019 r. po silnych oporach środowiska zostały połączone z WFDiF w Warszawie).

Gdy zacząłem pracę w „Zespołach Filmowych” w wiosną 1981 r., poza dyr. Leonem Bachem, Zespołami rządził układ towarzyski Andrzeja Wajdy i Krzysztof Teodor Toeplitz – (KTT) „bezpartyjny” prorządowy publicysta (z rodziny baronów CK Monarchii z Triestu).

Byli też tzw. „Rosjanie” – kilku pracowników z obywatelstwem ZSRR i PRL (w TVP „Rosjanie” byli wręcz elitą). Rządził Andrzej Wajda. To w jego rezydencji na Żoliborzu Oficerskim w 1989 r. założono „Agorę” i postanowiono o wydawaniu (za cudze pieniądze) „Gazety Wyborczej”. W świecie filmu już wówczas panowała dyktatura środowiskowa. Rodziła się Unia Demokratyczna – „babcia” dzisiejszej Platformy Obywatelskiej i jej satelickich KODów. Szkodzili wizerunkowi Polski wówczas i robią to dzisiaj w drugim, i za chwilę trzecim pokoleniu.

„To wszystko co nas spotyka w obszarze kultury, jest efektem przyjęcia przez siły opozycyjne linii bardzo szkodzącej Polsce. Symboliczne są te wulgaryzmy, które zostały tak szeroko wprowadzone do obiegu publicznego,…” (P.G.)

Pamiętam z dzieciństwa w Poznaniu (lata 1955-1960) przekleństwo „cholera” uchodziło za ciężkie, a ludzie kreślili znak krzyża (!) gdy ktoś w taki sposób publicznie przeklął. Przełomu w wulgaryzacji języka dokonał piosenkarz Michał Wiśniewski w 1999 r. na Festiwalu w Opolu. Po otrzymaniu nagrody i owacjach krzyknął radośnie do publiczności, i milionów telewidzów „Jesteście ZAJEBIŚCI!”. Publika oszalała z zachwytu. Uliczny wulgaryzm został nobilitowany. Wszedł do powszechnej polszczyzny. Kinematografia od 20 lat niemal maniakalnie wulgaryzuje język filmowych bohaterów.

Im więcej „k…” i zbliżonych słów pada z ekranu, tym film bardziej uchodzi za artystyczny i odważny. W 2019 r. brałem udział w kolaudacji filmu Piotra Domalewskiego pt. „Jak najdalej stąd” („Paszport Polityki” styczeń 2021 r.). Starłem się ostro z reprezentantem Mazowieckiego Funduszu Filmowego (leżącego w gestii wdowy Agaty Diduszko z Ratusza) „odzianego” w mini spodenki i takąż podkoszulkę, wytatuowanego od szyi po kostki. Scysja dotyczyła kwestii wulgarnego języka młodej bohaterki i jej środowiska. Z ekranu padało m.in. około 10 x wezwanie „J… policję.” Ja protestowałem, młodzian (około 35 lat) bronił przekleństw twierdząc, że teraz tak się „normalnie mówi”. Reż. Domalewski jednak lekko się ugiął. Do dystrybucji poszły kopie, na których pada tylko 2 x „J… policję”. Dzisiaj  tego sformułowania powszechnie używa Strajk Kobiet i środowiska doń zbliżone.

„J… policję! „ Wyp…. psy” itd. dzięki przekazom telewizyjnym ze Strajku Kobiet i wszelkich KOD, już na stałe weszło do mowy potocznej. Nie wiem czy w warszawskim Ratuszu czy Senacie RP też tak się już mówi. PATOJĘZYK, język agresji poprzedza zawsze agresję fizyczną.

„…musimy rozmawiać z nieprzejednanymi, to nasz obowiązek wspólnotowy.”… „Środowisko filmowe, tak jak środowisko teatralne, uważa w większości, że nie jest mu po drodze z tym co robimy.” (P.G.)  Pan wicepremier i minister rozmawia na swoim poziomie kontaktów politycznych, ja na kolaudacjach dyskutuję ze zwykłymi filmowcami, a przynajmniej staram się to czynić z Twórcami, którzy są skłoni rozmawiać, i wprowadzać sugerowane zmiany językowe, czy merytoryczne. Moje dokonania są skromne. Część Twórców na moje uwagi reaguje ugodowo, cześć robi to z oporami, ale „presja ma sens”. Oczywiście artyści tej „klasy” co Agnieszka Holland czy Małgośka Szumowska na kolaudacje w ogóle się nie fatygują, no bo po co.

Paroksyzmem nienawiści i pogardy wobec wszystkich, z którymi środowisku filmowemu jest „nie po drodze”, była demonstracja reż. Ryszarda Brylskiego na premierze wyreżyserowanego przez siebie filmu pt. „Śmierć Zygielbojma” w Teatrze Narodowym w Warszawie – listopad 2021 r. Wspierałem ten film od Konkursu Scenariuszowego do premiery (i czynię to nadal). Realizacja, z niebywałymi oparami, trwała 4,5 roku!  Reż. Brylski, który podpiął się pod udany, gotowy już scenariusz i rozwodnił go swoimi pomysłami, wszedł na scenę Teatru Narodowego i przy kamerach TVP i innych mediów wyrzygał się na widownię, obecnego na niej wicepremiera i ministra Piotra Glińskiego, na mnie, na aktorów, sobie na buty, a przede wszystkim na heroiczną postać polskiego polityka w londyńskim rządzie emigracyjnym – Szmula Zygielbojma. Na Świętą Ofiarę śmierci złożoną  przez Zygielbojma w imię przebudzenia sumień polityków państw Zachodnich, na samotną demonstrację przeciw milczeniu światowej opinii publicznej wobec Zagłady obywateli polskich wyznania mojżeszowego, jak i Zagłady wszystkich Żydów w Europie.

Przygotowane wcześniej polityczne wystąpienie reż. filmu Ryszarda Brylskiego, a zainspirowane przez zawodowego polakożercę prof. Jana Grabowskiego na antenie ogólnopolskiej radiostacji TOK FM – (własności Agory Michnika), praktycznie zdyskredytowało historyczny, i czysto ludzki przekaz filmu. Mamy pierwszy taki przypadek, gdy sterroryzowany poprawnością polityczną twórca niszczy swoje dzieło, zrealizowane w dodatku za społeczne pieniądze. Film miał około 6.000 widzów. Tylko emisje w TVP i dyskusja historyków może uratować przekaz o tragicznej śmierci Szmula Zygielbojma.

„Może trzeba więc wstrząsnąć całym systemem? Wywrócić stolik?” pyta red. Jacek Karnowski.  „A co to da? Zniszczyć jest łatwo, ale za zniszczenia płaci się wysoką cenę. Jestem zwolennikiem inteligentnych ewolucyjnych reform….. W mojej ocenie najlepszą strategią, w istocie jedyną możliwą, są zmiany ewolucyjne. I ja te zmiany robię, krok po kroku, cierpliwie, znosząc różnego rodzaju despekty.” (G.P.)

Faktycznie, każda decyzja odbierająca skrawek pola eksploatowanego przez środowisko filmowców, totalną opozycję w wykonaniu Gildii Reżyserów Filmowych, tzw. Polską Akademię Filmową, czy panią prezydentkę Europejskiej Akademii Filmowej – Agnieszkę Holland, wywołuje histeryczne wystąpienia na Krakowskim Przedmieściu lub zmanipulowane zadymy medialne. Przypomnę demonstrację pod wodzą filmowej „aktywistki” Jagody Szelc przed MKiDN, po odwołaniu szefowej PISF Magdaleny Sroki w październiku 2017 r. (odwołania, moim zdaniem spóźnionego – afery z filmami zatwierdzonymi przez nią ciągną się latami).

Wstrzymanie finansowania przez PISF filmów firmowanych przez totalna opozycję takich jak np. „Wszystkie nasze strachy” czy ponury gniot pt. „Magdalena” wywołałoby zapewne interwencje posłów i senatorów PO, i być może nawet protesty skierowane do kongresu i senatu USA, czy parlamentu UE.

Jacek Karnowski pyta: „Dobrze, jest monopol po tamtej stronie. To może szeroko otworzyć drzwi? Dać szanse początkującym, …” Wicepremier odpowiada: „… Jest wielu „Wujków Dobra Rada”, ale jak trzeba do pracy, do działania, do ciężkiej pracy, do kierowania, do ponoszenia kosztów medialnych i społecznych, to nie ma wielu chętnych.” (P.G.)  Jako jeden z „wujków”  kosztów społecznych nie ponoszę, bo nie kandyduję na posła z ramienia Zjednoczonej Prawicy. Koszty medialne ponosiłem wielokrotnie, a publikując w „Tygodniku Solidarność” 1992 – 2002 r., a w 1998 r., po wyjściu z Redakcji dostałem fizycznie po mordzie. Mimo to do pracy się garnę.

Co mogę zaproponować MKiDN  w ramach spokojnej, merytorycznej ewolucji? Sprawa generalna: zmiana doboru tzw. ekspertów w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej oceniających scenariusze i kierujących filmy do produkcji!  Część z nich to totalna opozycja. W dodatku jak wiem z praktyki, nie czytają scenariuszy tylko je przeglądają i w ich ocenie kierują się nazwiskiem autora. W zatwierdzaniu filmów do produkcji jest jeszcze „straszniej” – w tym roku ekspert popiera kolegę reżysera, a w przyszłym roku kolega kieruje do produkcji film byłego eksperta. Jawna korupcja? Mało – zwykła hucpa. Zmiana części ekspertów to początek uzdrawiania kinematografii.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Strach przed dekoncentracją mediów 

Drugi postulat to rozpoczęcie przez MKiDN stosowania polityk postulowanej w celu pozyskiwania scenariuszy filmowych. To MKiDN powinno zlecić by komórka PISF czy NCK, zwracała się do twórców z pomysłem i prośbą o napisanie treatmentu filmu np. o zamordowanym przez SB nastolatku Emilu Barchańskim, o Lisowczykach z XVII w., czy w końcu o Ewie Frykowskiej. To są przykłady z szuflady, a nie moje wskazania.

Pokrzykuję i podszczekuję sobie na łamach kwartalnika „Myśl Suwerenna”, bo wybory wiosną 2023 r. są już w zasięgu ręki. Totalna opozycja przygotowuje pakiet filmów na jesień 2022 i wiosnę 2023 r.. Jakie filmu zaproponuje młodej widowni Zjednoczona Prawica? Czekamy na film „Orlęta” o obrońcach Grodna w 1939 r., czekamy na „Misję Pileckiego”. Co dalej?

Artykuł został pierwotnie opublikowany w kwartalniku “Myśl Suwerenna. Przegląd Spraw Publicznych” nr 4(6)/2021.

Grafika:pixabay.com

Przejdź do treści