Zakończony dopiero co miesiąc środowisk spod znaku sześciobarwnej flagi zaczyna, niestety, coraz bardziej wrastać w nasz uliczny krajobraz. Fakt, iż jest to również miesiąc poświęcony Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, temu samemu, które na swoje sztandary wzięli bohaterowie wojen wandejskich, dodatkowo podkreśla cywilizacyjny wymiar konfliktu, jaki rozgrywa się na naszych oczach. Przyznający się do prawicowości rząd wykazuje zbyt daleko idącą bierność, co każe nam mieć nadzieję jedynie na większe zaangażowanie tych nielicznych sprawiedliwych, którzy, miejmy nadzieję, wchodzą w jego skład lub też przynajmniej stoją w kuluarach.
Organizowane w polskich miastach, na czele ze stolicą, “imprezy” zwracają uwagę na jeden istotny problem. Państwo polskie reprezentowane przez aktualny obóz rządzący deklaruje chęć obrony wyrosłych na fundamencie chrześcijańskim wartości, jednocześnie brak mu zdecydowania w działaniu, przez co swoją biernością przyzwala na objęcie Polski ochronnym parasolem demoliberalnej świętej wojny. Wojna ideologiczna, prowadzona przez lewicowych fanatyków w sojuszu z globalnymi korporacjami ma za zadanie utrwalenie jedynego słusznego wzorca społecznego, w którym społeczeństwu europejskiemu w jego tradycyjnym kształcie nie przewidziano miejsca nawet w formie rezerwatu, jakie niegdyś Stany Zjednoczone przyznały rdzennym Amerykanom.
Wojna ta, prowadzona na dwóch odcinkach, brukselskim i waszyngtońskim, transformuje nas coraz bardziej w społeczeństwo zachodnie w najgorszym możliwym, współczesnym wydaniu. Brak zdecydowania w działaniach rządu sprawia, że nie dość, że nic na jego postawie nie korzystamy (tzn. nie chronimy skutecznie własnej tożsamości), ale pośrednio jeszcze tracimy mając trudności w porozumieniu się z naszymi sojusznikami, stawiającymi żądania dotyczące wdrażania elementów obcej nam ideologii w nasze społeczeństwo i nasze prawo.
Ostatnia warszawska “parada równości” pokazuje, że celem fundamentalnym powinno być nadanie tego typu działalności charakteru wewnętrznej sprawy państwa polskiego. Oczywiście, jest to nasza wewnętrzna sprawa nawet teraz, jednakże z perspektywy rezydujących w stolicy dyplomatów i ich mocodawców najwyraźniej nie jest w ten sposób postrzegana. Jak inaczej można wyjaśnić sprzeniewierzenie się przez szereg ambasadorów swojemu statusowi dyplomatów i przyjęcia roli współczesnego Repnina i innych carskich wysłanników w swoim nadwiślańskim protektoracie?
Zgodnie z art. 41. ust. 1. konwencji wiedeńskiej dyplomaci mają obowiązek nie mieszać się do spraw wewnętrznych państwa przyjmującego. Najwyraźniej 36 ambasadorów o tym fakcie zapomniało prowadząc ideologiczną agitację, zaś reakcja na ten proceder ze strony rządu jest, niestety, niewystarczająca. Ogranicza się ona w zasadzie do, skądinąd ze wszech miar słusznej, wypowiedzi Szymona Szynkowskiego vel Sęka na Twitterze, który trafnie zarzuca dyplomatom złamanie postanowień konwencji wiedeńskiej, a także odnosi się do antyrządowych haseł pojawiających się na paradzie firmowanej przez ambasadorów, z których wielu było również fizycznie obecnych na wydarzeniu. Poza tym, nie wybrzmiało żadne dosadne stanowisko polskiego MSZ.
Rozumiem, że z tolerancyjnym hasłem j…. ć PiS obecnym na paradzie na ustach.
Gratuluję wyczucia i znajomości konwencji wiedeńskiej.
Niewątpliwy wkład w relacje 🇵🇱 🇩🇪 https://t.co/0jIaOJYwzu— S Szynkowski vel Sęk (@SzSz_velSek) June 19, 2021
Oczywiście, można podnieść teraz argument – na Ukrainie trwa wojna, Polska jest postrzegana jako potencjalnie zagrożona w przypadku eskalacji konfliktu, więc nie możemy angażować się w sporu z sojusznikami. Przychodzą mi tu na myśl dwa pytania. Jeśli taki miałby być argument, to jaki argument przemawiał za biernością w poprzednich latach, gdy ambasadorzy podejmowali podobne kroki? Jeśli zależy nam na jedności, to zwróćmy uwagę – kto ingeruje w wewnętrzne sprawy i angażuje się w promowanie obcych nam ideologii w obliczu międzynarodowego kryzysu? Polska jako suwerenne państwo ma pełne prawo dać ten ingerencji odpór.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ile dywizji ma papież?
I ten odpór Polska dać musi. Należy wyznaczyć jasne granice naszej przynależności do świata Zachodu, tą zaś granicą jest poszanowanie naszej suwerenności oraz odrębność naszych wartości, tych samych, które przez Zachód zostały niegdyś porzucone. Osobiście, jako obywatel, chciałbym w przyszłości widzieć bardziej zdecydowane działania ze strony polskiego rządu, łącznie z wydaleniem ambasadorów, którzy minęli się z powołaniem i nie rozumieją charakteru swojej misji w Polsce. Zagwarantowanie Polsce poszanowania jej polityki wewnętrznej jest natomiast niezbędne do kolejnego, istotnego kroku, jaki rząd prawicowy powinien podjąć – zakazu finansowania organizacji pozarządowych z zagranicy. Byłby to silny cios w te środowiska i pomógłby znacząco spowolnić tęczową ofensywę dając możliwość przygotowanie skutecznej kontrrewolucji.
Grafika: File:Diplomats for Equality, Europride Vienna 2019.jpg – Wikimedia Commons, lic. CC