Życie zawsze jest dobrem. Człowiek jest powołany, aby zrozumieć głęboką motywację tego intuicyjnego przeświadczenia, które też jest faktem poznawalnym doświadczalnie.
Evangelium Vitae, Jan Paweł II
Dnia 24 czerwca 2022 roku, po prawie 49 latach, Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych większością głosów 6 do 3 unieważnił precedensowy wyrok w sprawie Roe przeciw Wade, na mocy którego aborcja stała się legalna na terenie USA. Oznacza to, że kompetencje w zakresie ustalania i regulacji prawa aborcyjnego zostaną oddane władzom ustawodawczym poszczególnych stanów. Jak na to wskazują szacunki i przewidywania, obalenie precedensu Roe v Wade na tą chwilę spowoduje, że dzieciobójstwo zostanie zdelegalizowane lub przynajmniej poważnie ograniczone w 23 stanach. Tym samym najważniejszy cel, do jakiego dążył ruch pro-life w Stanach Zjednoczonych od początku swojego istnienia, właśnie został zrealizowany. Teraz w kręgach prawicowych mówi się o “Post-Roe America”, a decyzja Sądu Najwyższego USA jest przełomowym wydarzeniem nie tylko w zakresie ochrony życia ludzkiego, ale także przyszłości narodu amerykańskiego i całego świata Zachodu. To wielki triumf ludzkiej godności i życia, które nieśmiało, ale z wielką mocą przedziera się przez krzyki aborcjonistów i lewicy. Na naszych oczach pisze się historia, jednak nie możemy zapominać, że jest to zaledwie pierwszy krok, będący początkiem chwalebnej walki o zdrowie każdej kobiety i nienarodzonego dziecka.
Czym właściwie był wyrok Roe v Wade i jak doszło do jego uchwalenia? Musimy się cofnąć do roku 1973. Legalizację aborcji w Stanach Zjednoczonych przeprowadzono na podstawie przypadku Normy McCorvey, występującej pod pseudonimem „Jane Roe”. Główną przesłanką do uznania przez sąd „prawa do dokonania aborcji” była podana niezgodnie z prawdą okoliczność poczęcia dziecka w wyniku gwałtu. W rzeczywistości głównym powodem chęci dokonania aborcji była skomplikowana sytuacja osobista i materialna kobiety. Już wcześniej urodziła dwójkę dzieci, z których jedno adoptowała matka Normy, a drugim zaopiekował się ojciec dziecka. Norma McCorvey spała w parku i utrzymywała się ze sprzedaży kwiatów i nielegalnej prasy. Gdy po raz trzeci znalazła się w ciąży jej matka odmówiła zaopiekowania się dzieckiem. W tej sytuacji Norma McCorvey zaczęła szukać możliwości dokonania aborcji. Weszła w kontakt z grupą prawników zabiegających o legalizację aborcji w Teksasie, która szukała „odpowiedniego przypadku”, aby z sukcesem zaskarżyć stan Teksas przed Sądem Najwyższym USA. Przypadek Normy McCorvey wydał się prawnikom obiecujący, bo kobieta była „młoda, biała, w ciąży i chciała dokonać aborcji”. McCorvey pozwała prokuratora okręgowego z Dallas – Henry’ego Wade’a. Sprawę Normy poprowadziły dwie młode prawniczki: Sarah Weddington (oficjalna pełnomocniczka) i Linda Coffee. Przez cały czas trwania sprawy ze swoją klientką spotkały się zaledwie dwukrotnie, a o przebiegu sprawy Norma McCorvey dowiadywała się z prasy. Prawniczki przedstawiły klientce do podpisania zeznania, bez zapoznania jej z ich treścią. Z uwagi na przedłużenie się procesu, Norma McCorvey zdążyła urodzić dziecko, wokół którego toczyła się sprawa, i oddać je do adopcji. Sąd okręgowy odrzucił sprawę McCorvery, jednak jej prawniczki odwołały się do Sądu Najwyższego. Sprawa zakończyła się wyrokiem Sądu Najwyższego USA stwierdzającego (stosunkiem głosów 7-2 ) niekonstytucyjność zakazu aborcji w stanie Teksas, tym samym legalizując aborcję w całych Stanach Zjednoczonych.
Sprawa aborcji ponownie trafiła na wokandy Sądu Najwyższego w 1992 roku w postaci sprawy Planned Parenthood v Casey. Po obraniu nowych sędziów przez Regana, konserwatyści liczyli, że Sąd przychyli się do ich stanowiskach i dokona unieważnienia precedensu z 1973 r. Niestety, tak się nie stało a sędziowie, którzy mieli być nadzieją ruchu pro-life, de facto stanęli po stronie sędziów liberalnych. Sąd Najwyższy potwierdził ważność wyroku Roe v Wade, dokonując tylko korekty w zakresie ram umożliwiających prawne ograniczenie aborcji. Orzeczenie z 1973 zawierało ramy trymestralne, w których decyzję o aborcji w pierwszym trymestrze pozostawiano kobiecie i jej lekarzowi, państwo mogło ograniczyć, ale nie zakazać aborcji w drugim trymestrze, a w trzecim trymestrze, gdy płód jest zdolny do przeżycia poza macicą, państwo może zakazać aborcji, z wyjątkiem sytuacji, gdy jest to konieczne dla zdrowia kobiety lub dla ratowania jej życia. Natomiast zgodnie z wyrokiem z 1992, stany mogły regulować dostępność do aborcji zgodnie z tym, czy płód jest w stanie przeżyć poza organizmem matki. Zarówno wyrok Casey jak i Roe zawierały potwierdzenie, że prawo do aborcji jest prawem gwarantowanym przez konstytucje Stanów Zjednoczonych.
Wiele czasu upłynęło od tych dwóch ważnych dla sprawy aborcji wyroków, jednak temat był zawsze żywy i obecny w debacie publicznej w Stanach Zjednoczonych. Od czasu sprawy Roe v Wade ruch pro-life poczynił wiele starań, aby przekazać amerykanom prawdę o aborcji, jak i przekonać ich, że jest ona po prostu morderstwem, ale największa ofensywa ruchu dla życia nastąpiła w ostatnich latach. Szczególnie istotne było wzmocnienie platformy pro-life w Partii Republikańskiej, która wcześniej reprezentując raczej luźny stosunek do aborcji, stała się de facto partią w pełni zdominowana przez przeciwników zabijania nienarodzonych. Obok tego republikańskie władze stanowe wprowadziły szereg różnego rodzaju przepisów ograniczających możliwość dokonania aborcji, czego przykładem był Heartbeat Act w Teksasie czy też antyaborcyjne prawo uchwalone przez Florydę i Południową Dakotę. To właśnie w roku 2021 uchwalono najwięcej przepisów ograniczających aborcję w ramach ustawodawstwa stanowego. Przełomowym zwycięstwem ruchu pro-life było nominowanie przez prezydenta Donalda Trumpa aż 3 konserwatywnych sędziów, którzy jednoznacznie opowiedzieli się po stronie życia, głosując za obaleniem Roe. Gdyby nie aktywność prezydenta Trumpa, nie doszłoby do unieważnienia aborcyjnego precedensu.
W ten oto sposób docieramy do sprawy Dobbs v. Jackson Women’s Health Organization. Sprawa dotyczyła zgodności z konstytucją ustawy stanu Mississippi z 2018r., która zakazała większości zabiegów aborcyjnych po pierwszych 15 tygodniach ciąży. Sądy niższej instancji uniemożliwiły egzekwowanie prawa za pomocą nakazów wstępnych. Ostatecznie rozstrzygnięcie spadło na Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych, który 24 czerwca podtrzymując 15-tygodniowy zakaz aborcji w Mississippi, dokonał obalenia zarówno precedensu Roe v Wade jak i Planned Parenthood v Casey. W opinii większości napisanej przez sędziego Samuela Alito czytamy, że logika Roe była “wyjątkowo słaba, a wyrok miał szkodliwe konsekwencje”. Jak stwierdza Alito: „Konstytucja nie odnosi się do aborcji i żadne takie prawo nie jest domyślnie chronione żadnym przepisem konstytucyjnym’’ i jak czytamy dalej: „Nadszedł czas, aby wziąć pod uwagę Konstytucję i zwrócić kwestię aborcji do wybranych przedstawicieli ludu”. Patrząc na samo orzeczenie, możemy stwierdzić, że decyzja Sądu Najwyższego jest nie tylko zwycięstwem nienarodzonych, ale także prawdziwych wartości amerykańskiej demokracji. Czy nie mieliśmy od początku XX wieku do czynienia z coraz mocniejszą centralizacją władzy i ograniczania kompetencji poszczególnych Stanów na rzecz rządu federalnego? Proces ten uderzał w najbardziej podstawową wartość amerykańskiego ustroju, do którego przecież mieszkańcy USA są tak bardzo przywiązani. Decentralizacja i możliwość kształtowania własnej polityki wewnętrznej przez Stany była czymś, co pozwalało w pełni realizować się lokalnym społecznościom i całemu narodowi, oddając władzę naprawdę w ręce “ludu”, co podkreśla Konstytucja Stanów Zjednoczonych. Niestety, od początku istnienia USA, maszyna dążąca do uniformizacji i ujednolicenia wewnętrznego Ameryki prowadziła do tego, że uprawnienia poszczególnych Stanów zaczęły się zmniejszać na rzecz coraz bardziej “żarłocznego” rządu federalnego. W taki oto sposób USA, które tworzyli Jefferson czy Madison, którzy zawsze byli mocno nieufni wobec wzrostu roli rządu centralnego, stały się cieniem swojej dawnej świetności, całkowicie chowając pod dywan wartości, na których amerykańska demokracja była budowana od pokoleń. Również z początkiem XXI wieku kolejnymi wyrokami ograniczającymi stanową legislację w zakresie “małżeństw” jednopłciowych, polityki społecznej, posiadania broni, Sąd Najwyższy był narzędziem odbierając coraz bardziej autonomię amerykańskich wspólnot na rzecz zadłużonego i omnipotentnego rządu centralnego. Orzeczenie w sprawie Dobbs v. Jackson Women’s Health Organization w pewien sposób odwraca tę tendencję przekazując w ręce Stanów, ponownie, prawo do ustalania własnej polityki w zakresie ochrony życia nienarodzonego. Konserwatyści amerykańscy, wierni od początku ideałom republiki ojców założycieli Stanów Zjednoczonych powinni cieszyć się nie tylko dlatego, że wygrało życie, ale również dlatego, że Amerykanie, chociaż w tym maluczkim zakresie, będą mogli tworzyć prawo wedle własnej woli.
Co więc będzie dalej, w Ameryce po Roe? Jak podkreślają działacze pro-life, zniesienie precedensu z 1973 roku to dopiero początek odrodzenia się kultury życia w Stanach Zjednoczonych. Teraz dzięki temu, że problem ochrony życia został przeniesiony z powrotem na lokalne “podwórko”, będzie możliwe jeszcze silniejsze zaangażowanie na rzecz ludzkiej godności niż do tej pory. Chodzi tu zarówno o pomoc materialną dla ciężarnych kobiet, wsparcie psychologiczne, budowę ośrodków pomocy dla samotnych matek, promowanie prorodzinnego ustawodawstwa, ale także odnowienie umysłów. Na powrót ludzkie życie musi stać się wartością świętą i nienaruszalną, którego prymat musi powrócić do ram zachodniej cywilizacji. Tylko wracając do tej uświęconej wartości ludzkiego życia jesteśmy w stanie zbudować przyszłość, w której człowiek jest podmiotem praw i obowiązków a nie przedmiotem, zasługującym na traktowanie z pogardą i nienawiścią.
Postawa pro-life powinna skupiać się na część “pro” – nie można stworzyć pożądanej rzeczywistości, skupiając się tylko na złości, odrzuceniu i negacji. Obrońcy życia muszą bronić ludzkiej godności nie tylko słowami i krytyką, ale szczególnie teraz – wytrwałym czynem i świadectwem, bo to przykłady świętości i piękna życia są najlepszym dowodem tego, że należy je otoczyć najwyższą czcią. W ten sposób, nie spoczniemy tylko na zmianach prawie (które oczywiście są istotne), ale pójdziemy zdecydowanie dalej. Nie ma bowiem żadnej trwałości w decyzjach i wyrokach prawnych, jeśli nie będzie za nimi szło przekonanie społeczne. I do tego właśnie powołani są dzisiaj obrońcy życia – do pracy mającej na celu pokazać, że bezwzględny szacunek dla ludzkiego życia jest największą z możliwych cnót. Nie możemy pozwolić sobie na żaden ślepy optymizm. Decyzja Sądu Najwyższego była poprzedzona szeregiem, małych i wielkich działań, których podjęli się ludzie dobrej woli w całych Stanach Zjednoczonych, aby zbudować kulturę życia. Jeśli dalej nie będą w tym kierunku czynione starania, to wieloletnia praca zostanie zaprzepaszczona. A przecież zwolennicy aborcji nie pogodzą się ze swoją porażką i będą jeszcze mocniej działać na rzec zabijania nienarodzonych. Dodatkowo wsparcia udzielają im wielkie korporacje i mainstream medialny. Łódź życia może zostać zatopiona w fali proaborcyjnego szaleństwa, którą widać na ulicach amerykańskich miast. Dlatego szczególnie ważne jest teraz, aby nie poddać się nadmiernemu optymizmowi i swoje działanie nakierować jeszcze mocniej na walkę o szacunek dla życia każdego człowieka.
⇒ CZYTAJ RÓWNIEŻ: Bitwa o zasady ⇐
Co przykład Stanów Zjednoczonych może nauczyć Polskę? Przede wszystkim, obalony został kłamliwy mit lewicowego determinizmu, według, którego lewicowa rewolucja w sferze zarówno ekonomii, polityki, jak i kultury i etyki jest nieuchronna, a obrońcy tradycyjnego ładu mogą tylko opóźniać zachodzące nieuchronnie zmiany. Przykład USA pokazuje, że nie ma żadnej niewidzialnej siły pchającej cywilizację w kierunku przepaści. Wszystko zależy od ludzkich wyborów, decyzji i umysłów oraz od tego, jak zostaną one ukształtowanie. Jeśli wielu ludzi skupi się na jednym celu, a ich działanie będzie umotywowane szczerą chęcią zmiany na lepsze, to wielka część wartości podatnych dzisiaj na destrukcje, może zostać zachowana. Jakże ważne jest to dla nas, Polaków, którzy w myśl ideałów “nieuchronnego komunizmu” staliśmy się jego ofiarami przez wiele lat, daliśmy światu dowód, że zło zbudowane na pogardzie nie może przetrwać, jeśli postawi się mu tamę. Tego też powinni nauczyć się polscy działacze pro-life – jeśli będziemy sobie wmawiać, że najlepiej tematu aborcji nie poruszać, bo to nie wygodne, podczas gdy lewica wszędzie szerzy swoją proaborcyjną agendę, to rzeczywiście – przegramy. Będziemy tylko ciągle marudzić i narzekać, że nam nie wyszło, nie starając się nawet zrobić cokolwiek, żeby sytuację zmienić na lepsze. To lewica – jak dziwnie by to nie brzmiało – pokazuje nam jak skutecznie walczyć o ideały. Dlaczego osoby o poglądach prawicowych i konserwatywnych, zamiast drętwego narzekania i ślepej wiary, że “zawsze będzie tak jak jest” nie staną się kreatywni i pracowici w celu uratowania świata wartości? Nie byłoby żadnej “konserwatywnej kontrrewolucji pro-life” w Ameryce, gdyby nie wyobraźnia, upór i wytrwałość wielu ludzi. Taka sama sytuacja dotyczy Polski. Co prawda, doszło do ograniczenia aborcji na mocy wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r., ale to przecież nie kończy tematu. Lewica dalej usilnie stara się doprowadzić do rozszerzenia możliwości dzieciobójstwa prowadząc szeroką akcję propagandową, a na Facebooku działają grupy oferujące nielegalne aborcje. Trzeba coś z tym zrobić i wychodzić z pozytywnym przekazem do społeczeństwa, w kontrze do proaborcyjnej aktywności. Nadmierny optymizm i brak chęci jest największą przeszkodą stojącą przed środowiskami prawicowo-konserwatywnymi, bo całkowicie pozbawiają woli aktywności i chęci do pracy na rzecz wyznawanych wartości. Niektórzy z drugiej strony popadają w defetyzm i stwierdzają, że nic już nie da się zrobić i trzeba się poddać co również jest bardzo szkodliwie. Na takie postawy trzeba odpowiedzieć pracą – pracą organiczną w sferze ekonomii, nauki, kultury, pomocy społecznej, która może realnie przysłużyć się temu o co walczymy. Nie będzie funkcjonować prawdziwa ochrona życia, ani prawdziwa kultura oparta na naszej tradycji i wartościach, jeśli brak będzie szacunku dla godności każdego człowieka, a także dobrej woli osób, przekonanych o tym, że ludzkie życie – niezależnie czy nienarodzone, czy narodzone – ma znaczenie.
[Grafika: Philip Cohen, lic. CC]