Myśl Suwerenna

Kultura na sprzedaż Made in China

🕔 Artykuł przeczytasz w 11 min.

W okresie globalnej wioski teza o niemożliwości bycia cywilizowanym na dwa sposoby wydaje się być martwa. Podkreślić należy: „wydaje się”. Podobnie jak z trzmielem majowym, który nie wie, że nie powinien latać – a jednak lata. Uzasadnienie tego twierdzenia jest banalnie proste, bowiem mając różne wzorce generowania podstawowych pojęć w różnych cywilizacjach znajdujemy wachlarz od odkrywania znaczenia, do nadawania znaczenia. Jest logicznie sprzecznym jednocześnie odkrywać coś z założenia niezmiennego, oraz stwarzać to samo od nowa. Człowiek, który żyje w takiej sprzeczności, nie może być uznany za wychowanka któregokolwiek wzorca cywilizacyjnego. Powstaje więc na świecie masa ludzi nieświadomych braku swojej własnej tożsamości, zaś globalna wioska tworzy z tego nową normę. Zatracenie kodu kulturowego, uzyskanego poprzez rozwój w danej grupie społecznej, jest dodatkowo wspomagane poprzez ignorancję społeczeństwa odnośnie własnej kultury. Pojawia się tutaj zjawisko analogiczne do próby tłumaczenia rybie czym jest woda. Dla człowieka świat pojęć również jest jak powietrze, którego na co dzień nie zauważa, zaś tożsamość nabyta w okresie wzrastania powoduje możliwość oddzielenia zanieczyszczeń. Codzienna nieświadomość oraz brak chęci edukowania się o tym metaforycznym powietrzu powoduje poszukiwanie przez niektóre jednostki własnej drogi do „ucywilizowania”. Cywilizacja łacińska jest w swej naturze wyrozumiała dla swoich dzieci. Poprzez silne nastawienie na indywidualny rozwój jednostki, jej konstrukcja pozwala negować proponowany przez nią ład. Mamy więc konstrukcję dającą człowiekowi na start zasób pojęć i zasad, które bez jego udziału porządkują mu życie, oraz wolność do negowania tego co otrzymał.

Obecnie dysponujemy masowym eksportem towarów, ludzie przemieszczają się w każdym kierunku oraz istnieje nieograniczony dostęp do informacji. Zjawiska te tworzą sklep dla każdego kto świadomie bądź nieświadomie może kupić to, czego potrzebuje, lub w trakcie oglądania pomyśli, że potrzebuje. Za każdą rzeczą, człowiekiem oraz informacją płyną idee starych kultur. Istnieje więc możliwość dowolnego dobierania podwalin własnego świata, dla ludzi, którzy buntują się przeciwko temu, co zastali, jednak boją się iść w całkowite zatracenie i samozniszczenie, więc starają się pozostać w swoich starych strukturach społecznych. W opisanym hipermarkecie dział „Azja” jest najpotężniejszy oraz najbardziej różnorodny. Najważniejszym zasobem tego obszaru jest zasób ludzki. Ponad dwa i pół miliarda ludzi, dodatkowo nieznana jest liczba osób niefigurujących w żadnym oficjalnym rejestrze. Taki ogrom będzie generował potężny soft-power, promieniujący na cały świat.

W Azji występuje niezliczona wielość kultur i kultów, więc materiał do eksportu na świat jest różnorodny. Widujemy – czy to w europejskich domach, czy na straganach, czy to w filmach – różnego rodzaju posążki Buddy, złotego kotka machającego łapą, niezrozumiałe, wyglądające na azjatyckie, znaki na produktach w sklepach czy sprzęcie sportowym. Ludzie robią sobie tatuaże z motywem, które później okazują się być czymś w rodzaju napisu „kurczak w cieście”. Olbrzymia część rynku motoryzacyjnego również jest zajęta przez Azjatów, zaś na zlotach samochodowych widoczne są liczne JDM-y. W muzyce i subkulturach każdego rodzaju przejawiają się azjatyckie motywy. Są to przejawy żywotności ideowej kultur azjatyckich, które nie mają większego wpływu na codzienne życie, poza widomym napomnieniem brzmiącym „jesteśmy wszędzie, produkujemy wam wszystko”. Ciekawiej się robi, gdy biały człowiek zaczyna interesować się w różnym stopniu ideami azjatyckimi. Na opisywanym kontynencie pomimo różnorodności ludów można wyróżnić dwie najbardziej wpływowe cywilizacje, czyli bramińską oraz chińską. Chcę pominąć tutaj ludy stepowe, Arabów oraz Izrael (Izrael podobnie jak Japonia leży w Azji, co niby jest oczywiste, jednak proponuję pomyśleć chwilę nad tym ogromem), gdyż przeciętnemu człowiekowi nijak się one z Azją nie kojarzą.

Cywilizacja Bramińska jest to nazwa używana przez Prof. Feliksa Konecznego, znana też potocznie jako hinduska. Hindusi to nazwa nadana przez plemiona żyjące na terenie dzisiejszego Pakistanu i oznacza to ludzi żyjących nad rzekami Indus i Ganges. Trochę na zasadzie nazwania Polaków „Wiślanami”. Hinduizm to również naczelny system wierzeń, wokół którego został zbudowany każdy porządek na subkontynencie Indyjskim. Nie da się zrozumieć kultury bramińskiej bez zrozumienia hinduizmu. Tutaj pojawia się problem, gdyż hinduizm jest nie do zrozumienia w ciągu życia człowieka, nawet dla Hindusów. Jest to system wierzeń tak stary, że nie można rozróżnić ani założyciela, ani dogmatów, którymi się kieruje. Są oczywiście Wedy – święte księgi, istnieją komentarze do tych ksiąg i różne szkoły rozumienia tego co jest w nich napisane. Wspomnianych komentarzy jest tyle, że są liczone w tysiącach. Wynika to z ewolucji języka. Teksty te, podobnie jak nasza Biblia są tłumaczone z martwych języków, w których zostały napisane. Zauważalna różnica polega jednak na tym, że większość z tych komentarzy została uznana za kolejne święte pisma. Pokazuje to jedną podstawową różnicę pomiędzy kulturą łacińską a bramińską, mianowicie stosunek do rozszerzania i rozumienia tradycji. Nie ma potrzeby wchodzić w analizy religioznawcze, aby zauważyć, jak obrządek przekłada się na życie człowieka. W hinduizmie są praktyki, które z naszej perspektywy mogły by zostać uznane za praktyki magiczne. Gdy wykona się je nie zgodnie z rytuałem, Hindusi wierzą, że przyniosą odwrotny skutek. Jest to jedno z tych wierzeń, które przekłada się na życie codzienne, można powiedzieć, modelowy człowiek ucywilizowany na tą modłę będzie przejawiał tendencje do trzymania się skostniałych tradycji, które cechuje sztywna forma i często rozmyta treść. Europejczyk, który często zapomina o uzasadnieniu swoich własnych żywych tradycji może pogubić się już w tym momencie. Jednak jeszcze istotniejsze jest to, co oparło się nawet kolonializmowi białych Anglosasów, czyli system kastowy (kasty to nazwa portugalska, wg ks. prof. Kościelnego równie niewłaściwa jak nazwa „Hindusi”). Poprzez wypranie lekcji historii z sensownej analizy zdarzeń i faktów, oraz dewolucji pojęć takich jak „służba”, „poddaństwo”, „hierarchia” biały człowiek słysząc „system kastowy” ma flash-back rodem z jakobińskich karykatur czasów rewolucji francuskiej, które ukazywały wyzysk i brak równości. Obecnie mało kto zadaje sobie pytanie „po co to było?” zgodnie z założeniami „Płotu Chestertona”. Dla hindusów „kasty” to jak się okazuje jedyny ratunek duchowy. Spopularyzowane na zachodzie pojęcia „karma” oraz „reinkarnacja” wymagają ponownego przedstawienia. Karma w hinduizmie jest odbiciem wypełniania obowiązków wynikających z przynależności do swojej przyrodzonej grupy społecznej, jeżeli są wypełniane prawidłowo, zyskuje się dobrą karmę, jeżeli nieprawidłowo – złą. Mieszkańcy Indii wierzą, że lepiej jest wykonywać nieprawidłowo obowiązki sobie przypisane, niż robić to co przynależy się innej grupie społecznej. Istnieje również koncept przejściowego nieba oraz piekła przed kolejnym wcieleniem. Jednym z możliwych do wyodrębnienia założeń hinduizmu jest to, że zjednoczenie z Brahmanem może osiągnąć tylko członek kasty braminów. W życiu społecznym tego systemu okazuje się być to jedynym celem życia członków tej kasty. Czym jest Brachman ? Zasadniczo jest to pojmowany na różny sposób byt, będący ucieleśnieniem dobrych idei. Ciężko określić, czy jest to byt osobowy, oraz scharakteryzować Brahmana pod względem religioznawczym, choć uważam, że najtrafniej można przypisać określenie „Bóg Ukryty”. Wedy opisują go jako „absolutną rzeczywistość”, Upszaidy w swojej treści rozwijają ten koncept. Ważnym jest fakt że cały system społeczny, na którym oparł się subkontynent indyjski, oparty jest o ideę ucieczki z kręgu ponownych narodzin. Watro dodać, że hinduska kosmologia zazwyczaj opisuje wszystkie zachodzące w niej zjawiska, takie jak stworzenie, czy epoki świata, oraz ilość reinkarnacji, powyżej szóstego rzędu wielkości. Europejczyk zazwyczaj słuchając o reinkarnacji uważa to za fajny, sprawiedliwy koncept, gdzie patrząc z perspektywy ziemskiej oszukuje się śmierć. Tak jak karmiczna sprawiedliwość często przez białych jest brana jako zasada „oko za oko” egzekwowana przez bliżej nieokreślony wszechświat. Mieszkańcy Indii, którzy żyją z tymi konceptami, upatrują w nich źródła wszelkiego cierpienia. Opisany powyżej system, gdy już zyskamy świadomość, że jest to teokracja nastawiona faworyzująco dla małej grupy ludzi może wydać się niesprawiedliwy Europejczykom. Jednak dla Hindusa to nie ma znaczenia, bowiem Hindus wie, że zawsze można się odrodzić w kaście braminów, wystarczy tylko zbierać karmę. Wynikają z tego dwie rzeczy: po pierwsze system kastowy jest systemem zamkniętym na świat, nie posiada żadnej misji apostolskiej, bowiem kształt Hinduizmu tego nie wymaga. Drugą rzeczą jest coś widocznego w kulturach całego kontynentu azjatyckiego, można to określić mianem „nietrwałość”. Czy to w hinduizmie, czy buddyzmie, czy w filozofii Lao Tze, znajdujemy przekonanie o nietrwałości świata, nawet pomimo hinduistycznego założenia o cyklicznym tworzeniu i upadku wszechrzeczy. Powoduje to pewien logiczny paradoks, do którego wrócimy w dalszym ciągu wywodu. Wspominając o buddyzmie, jest to chyba najszerzej rozpowszechniony koncept azjatycki w świecie zachodnim. Większość ludzi zna historię Księcia Sidarhy (późniejszego Buddy), książę który miał nie zaznać cierpienia, a wychodząc raz z pałacu zobaczył starość itd. W sklepach budowlanych na działach ogrodniczych są figurki Buddy do kupienia, aby ozdobić sobie klomb czy skalniak. Jest to swego rodzaju profanacja, jednak mało kto się tym przejmuje. Po Internecie krąży wiele „motywujących cytatów” z obrazem Buddy w tle. Buddyzm sam w sobie jest to koncept indyjski, który jest wyznawany głównie poza Indiami, w Tybecie, Nepalu, częściowo w Chinach. Co jednak hindusi myślą o buddyzmie? W wykładzie ks. prof. Kościelnego przytoczony został pogląd niektórych braminów, gdzie Budda jest wcieleniem Wisznu mającym wskazać heretyków, bowiem ten złamał porządek kastowy. To, co istotne w tych rozważaniach to to, że buddyzm ma najsilniejsze przywiązanie do konceptu nietrwałości (stąd rysunki stworzone z pisaku, tylko po to aby je rozsypać zaraz po skończeniu dzieła), oraz niebywała – zakładam że najwyższa – chłonność. Tutaj chcę nadmienić, że wszystkie kultury Azji są jednocześnie płodne i chłonne, co wynika z braku dogmatów, oraz braku poszukiwań pojęcia prawdy jako absolutu. Najmocniej jednak objawia się to w buddyzmie, co tworzy świetny lep na każdego człowieka. Nie zarzucam tutaj celowej intencji tych kultur do indoktrynacji wszystkich ludzi, bo one takiej intencji nie wykazują; chodzi po prostu o to że ich „założenia” mają wybitnie niski próg wejścia. Chłonność polega w tym rozumieniu na zdolności przyznawania racji oponentowi, bowiem wielki szacunek do wszystkiego na świecie oraz płynność własnych założeń powoduje, że kultury azjatyckie w debacie z filozofią zachodnią zazwyczaj zgodzą się z nią, bowiem ważniejsze niż sztywne ramy dogmatyczne jest poszukiwanie odpowiedzi właściwej na dany moment i dla danego człowieka. Nie są istotne różnice a sam bliżej niesprecyzowany cel. Zachód będzie urzeczony uprzejmością. Dla człowieka nieucywilizowanego przez własną kulturę to jest całkiem przyjemna sprawa. Natomiast płodność kultur wschodu wynika z wyżej wymienionej chłonności i właśnie z tej cechy wynika wielorakość tradycji, często sprzecznych ze sobą, jednak wspólnych w swoim przedkładaniu formy nad treść.
Trzeba jednak nadmienić, że nie zawsze opisane przymioty chłonności i płodności wystarczają. Były bowiem w historii powstania i wojny wynikające właśnie z walki ideowej, zwłaszcza na terenie Chin, które były w starożytności po potężnym wpływem kultury indyjskiej.

 

Patrząc na drugą z głównych azjatyckich cywilizacji, widzimy państwo środka. Chiny, choć kojarzą się głównie z masą podobnych do siebie ludzi, produkcją tanich podróbek, oraz systemem punktacji społecznej odróżniają się od Europy już na poziomie mitów założycielskich. Początek świata w chińskiej mitologii pokazuje nam chińskie podejście do kwestii indywidualizmu i wspólnoty. W naszej kulturze Bóg stwarza z początku jednego człowieka i daje mu ziemię poddaną, w Chinach stworzenie ludzi następuje jednoczasowo dla całej ludzkości. Później następują półlegendarne etapy władania światem przez półbogów, którzy uczą chińczyków różnego rzemiosła. Pierwszy cesarz nazywany „Żółtym Cesarzem” (jest to rzeczywista postać historyczna, której tradycja chińska nadaje status półlegendarny) uczy ludzi stawiać domy oraz uprawy roli systemem studnia – pole. Przypomina to trochę kultury cargo, które wszystko dostają od obcych, później go naśladują w nadziei na ponowne przyzwanie dobrodziejów. Od samego korzenia, od poziomu mitu założycielskiego Chińczycy są skupieni kolektywie ludzi. W obrębie swojego państwa zamykają się na świat i wykonują przysługujące każdemu role. W historycznej „Epoce Wiosen i Jesieni” pojawia się Konfucjusz – wzór nauczyciela (imię Konfucjusz pochodzi od chrześcijańskich misjonarzy, którzy w XV w tak nazwali tego filozofa). Niezbędnym jest – aby mieć pogląd na kulturę chińską – skupić się na Konfucjuszu, pomimo istnienia innych szkół filozoficznych. Uzasadnić to można poprzez wyszukanie, jakimi tytułami został on obdarowany przez potomnych rodaków. W jego filozofii prawda jest uzyskiwana aposteriorycznie, ergo prawdy upatruje się w działaniu państwa oraz w rytualizmie. Warto opisać usztywnienie tych form. Istnieje opis lamentu filozofa po utracie ucznia, którego nazywał najwspanialszym z ludzi. Jego inni uczniowie opisują żałobę jako nadmierną, większą niż okazał po utracie własnego syna. Istniał w tamtych czasach zwyczaj chowania zmarłych w podwójnych trumnach, wewnętrznej i zewnętrznej. Ojciec ukochanego ucznia poprosił Konfucjusza, aby ten oddał swój powóz na drewno na trumnę zewnętrzną. Dlaczego ten odmówił posługi? Bowiem powóz był znakiem jego pozycji, zaś uczeń był niskiego stanu i nie zgadzałby się rytuał pogrzebowy. Prawdy i porządku filozof upatrywał bowiem w wypracowanych latami wzorcach. Jego filozofia jest dzielona na dwa poziomy: pierwszy społeczny, drugi jednostkowy. Zupełnie odwrotnie niż w cywilizacji łacińskiej, gdzie indywidualne cechy są rozwijane jako pierwsze aby służyć społeczności. Dao – droga, to zbiór obowiązków, którymi powinien kierować się człowiek etyczny. Etyka jest tutaj rozumiana mniej więcej jak w historii przytoczonej powyżej o uczniu Konfucjusza, poprzez wypełnianie swojej roli społecznej. Rozumienie tej roli przyjdzie z czasem – „w wieku lat siedemdziesięciu zrozumiałem mandat niebios”. Nie wiem, czy zadaniem myśliciela było uzasadnienie systemu feudalnego na zlecenie, czy po prostu zebrał on w swoich myślach (nie można powiedzieć – pismach, bowiem spisywanie myśli mędrca było zadaniem uczniów) zawartych w księgach konfucjańskich mentalność tego, w czym wyrósł i dojrzał. Podsumowując, mamy prawo, prawdę i etykę, której źródłem są państwo i tradycja. W Europie, z czego mało ludzi sobie zdaje sprawę, etyka i prawda mają źródło w absolucie – co jest zdecydowanie trudniejszym do przyjęcia konceptem i częstym powodem buntu wobec własnej kultury. Jednak na Konfucjuszu została zbudowana potężna państwowość, trwająca dwa millenia. Chciałem zauważyć jednak, że w za panowania Pierwszego Cesarza z dynastii Qin pomiędzy 213 a 206 rokiem p.n.e. spalono na rozkaz suwerena prawie wszystkie księgi konfucjańskie, oraz innych wcześniejszych filozofów. Cesarza namówił do tego kanclerz Li Si, zaś argumentów dostarczali prawnicy ze szkoły legistów. Dynastia Qin panowała krótko, zaś nagłe reformy, które przeprowadzała skończyły się buntami dawnej arystokracji i upadkiem rodu. To, co można zauważyć znając założenia konfucjonistów, to fakt, że palenie ich ksiąg jest logiczną konsekwencją ich własnej nauki. Przecież prawda jest dyktowana edyktem suwerena.

Pomimo występowania okresów buntów oraz powstań ludowych, Chiny zdołały swoją filozofią obronić cywilizację w czasie okupowania państwa środka przez mongolskich najeźdźców, bowiem podobnie jak na subkontynencie indyjskim występuje tutaj zjawisko chłonności i płodności. Dopiero w XX w. nadeszły pierwsze poważne pęknięcia w skostniałym porządku. Pokłosiem zniszczenia Chin przez Anglików było powstanie republiki, później wojna domowa nacjonalistów z komunistami, następnie Maoizm. Obecnie, po ciężkiej do sklasyfikowania transformacji ustrojowej Chińskiej Republiki Ludowej, znowu obserwowane są zaczerpnięte z Konfucjusza kolektywne podejście do pracy, cierpliwość, przywiązanie do rytuałów.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wielkie małe imperium – przemyślenia o szansie na uzyskanie statusu mocarstwa regionalnego

Poprzez skrajnie różne podejście do społeczności, prawdy, prawa, oraz integracji ze światem zewnętrznym Europa nigdy do końca nie zrozumie cywilizacji azjatyckich. Ani cywilizacja łacińska, ani bizantyjska, obecne na starym kontynencie, nie mają aż tyle punktów stycznych z cywilizacjami azjatyckimi, aby mogły spokojnie porozumieć się na płaszczyźnie innej niż handlowa. Pomimo to są ludzie, który próbują świadomie – bądź nieświadomie – łączyć skrajnie różne modele cywilizacyjne, wbrew wyżej przytoczonej tezie o niemożności bycia cywilizowanym na dwa sposoby. Chciałbym zauważyć, że im bardziej człowiek obcy dla danego nurtu cywilizacyjnego zagłębia się w niego, tym bardziej popada w sprzeczność. Figurki Buddy z marketu budowlanego kupowane do europejskiego ogródka mogą zostać uznane przez jednych za estetyczne, przez innych za fanaberię, przez jeszcze innych za świętokradztwo – bowiem w pewnym sensie jest to wywłaszczane znaczenie pewnego symbolu religijnego. Na innym poziomie w europie obok szkół HEMA (historican european material arts) powstają szkoły władania mieczem samurajskim czy szkoły sztuk walki. Od człowieka zależy, czy skupi się na sporcie, czy zacznie dorabiać do tego ideologię. Istnieją również ludzie, którzy świadomie odrzucają z różnych względów to w czym dorastali i przejmują kulturę azjatycką. Należy nadmienić, że zazwyczaj są to właśnie łatwo przyswajalne, chłonne i płodne, opisywane powyżej kultury dalekiej Azji, nie bliskiego wschodu. Czy na istnienie takiego zjawiska ma wpływ miałkość zrozumienia własnej kultury, czy przyrodzona człowiekowi skłonność do buntu, często bezrozumnego, nie ma większego znaczenia. Istotnym jest, że im więcej próbujemy wpisać w siebie świadomie obcych sposobów pojmowania świata, tym bardziej popadamy w sprzeczność, gdyż nie da się całkowicie wyrzucić z siebie tego, w czym człowiek wyrósł. Jak pisał Orwell „ignorancja to siła”, więc nie przeczę że będą jednostki, którym taki stan rzeczy w niczym nie będzie przeszkadzał.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w kwartalniku “Myśl Suwerenna. Przegląd Spraw Publicznych” nr 3(9)/2022.

Grafika: pixabay.com

Skip to content