Kultury ulegają pewnym przemianom. Przyrównując przemiany do fizycznego wektora można powiedzieć, że mają one 4 cechy. Korzeń kulturowy wyznacza kierunek jej przemian oraz jest punktem przyłożenia, zwrot przemiany jest warunkowany postępem naukowo–technologicznym, zaś wartość warunkują zasoby naturalne i ludzkie. Człowiek i jego twory są jednak bardziej złożone. W kulturze pojawiają się rewolucje, które zaprzeczają jej korzeniowi, proponując doraźne rozwiązania na problemy, w których mają swoje źródła. Z czasem zakorzeniona głęboko w rewolucjoniście kultura powoduje częściowe ucywilizowanie rewolucji. Możemy zauważyć w historii tendencje do wybielania i reinterpretacji nawet najbardziej zbrodniczych idei. Tworzona jest wtedy otoczka, która będąc przystępniejsza dla człowieka kultury potrafi zmienić kierunki jego myślenia. Obecnie w dobie upadku wielkich narracji mamy całą masę sprzecznych prądów myślowych, współistniejących obok siebie, często w postrzeganiu świata przez jedną konkretną jednostkę. Jest to możliwe w głównej mierze dzięki utracie radykalnych części przez dane idee. Obecna kultura zachodu cierpi właśnie na ten syndrom współistnienia wielu dawnych, wzajemnie sprzecznych narracji. Powoduje to miałkość dyskursu filozoficznego i wiele logicznych niekonsekwencji. Na życie przeciętnego zjadacza chleba wpływa to równie tragicznie co niezauważenie. Z jednej strony od dziecka sprzedawane są nam postawy heroiczne, postawy wybitnych ludzi, epatuje na nas życie spiżowych pomników. To wszyscy znamy choćby z popkultury czy książek, a nawet z naszych własnych codziennych zainteresowań. W każdym hobby czy zawodzie znalazł się ktoś, kto coś udoskonalił. Z drugiej strony sprzedaje się nam hasła o bezpieczeństwie i posłuszeństwu. Zniechęca się do pojęcia ryzyka i trudu. Potęgowane jest to poprzez protekcje instytucji państwowych, które choć słusznie istnieją, dają też spore pole do nadużywania swojej opiekuńczości. Wiele więcej można by wymieniać sprzeczności, lecz poprzestanę na tym przykładzie gdyż uznałem ten za zasadny dla tematu. Specjalnie również piszę o sprzedaży a nie o promowaniu, bowiem od lat nie widziałem prawdziwej promocji pożądanych postaw, promocji, która wymaga i zaprasza do podjęcia trudu. Natomiast sprzedawanie gotowego wizerunku, takiego pluszowego bohatera, co po prostu pasuje do każdego jest nazbyt powszechne. Tak jak kultura i filozofia azjatycka poprzez masę ludu, który ją tworzy, ma niepohamowane tendencje do popadania w dychotomię, tak obecna kultura zachodu poprzez ucywilizowanie własnych rewolucji – które miały ją notabene zniszczyć – popada w schizofrenię. Uważam, że ten proces jest najważniejszym ze wszystkich, które powodują inflację zbiorowej świadomości i spłycenie pojmowania świata. Czyni to przeciętnych ludzi niezdolnymi do zrozumienia swoich możliwości. Jest to niezdolność oczywiście odwracalna, jednak zmiana podejścia do życia wymaga wiele własnej pracy.
Trafiłem zupełnym przypadkiem (albo działaniem algorytmu sugerującego co może mnie zainteresować) w Internecie na druzgocący przykład takiej niezdolności do pojmowania świata. Mowa tutaj o półtoragodzinnym materiale o tytule „Peter Schiff at Occupy Wall Street “I am the 1%. Let’s Talk”1 – na portalu Youtube. Założenie materiału jest dość proste – finansista z Wall Street schodzi porozmawiać z tłumem protestujących ludzi i zapytać przeciw czemu protestują. Tłum ten reprezentuje ruch „99%” – w odniesieniu do przynależności jego członków do 99% biednej części społeczeństwa amerykańskiego. Tutaj muszę nadmienić, że specjalnie nie sprawdzałem przeciwko czemu protestowali w 2018 roku, nie znam postulatów, nie znam genezy i żadnego oficjalnego przekazu tych ludzi. Chciałem spróbować wywnioskować to z tego co mówią do pana Schiffa na nagraniu, które powstało z jego pomysłu. Właściciel kanału jest z wykształcenia ekonomistą znanym z krytyki systemu gospodarczego Stanów Zjednoczonych. Jego postulaty to radykalna obniżka podatków i wydatków publicznych, likwidacja rezerwy federalnej i powrót do parytetu złota. Jak można się domyślić jest on zwolennikiem austriackiej szkoły ekonomii oraz zwolennikiem partii republikańskiej. Kapitalizm według Schiffa jest oparty o bogacenie się poprzez dostarczanie dóbr i usług, które ubogacają społeczeństwo. Ekonomista podejmując rozmowę z protestującym tłumem zaczyna od poparcia protestu, jednak nie przeciwko kapitalizmowi a korporacjonizmowi i rządowym regulacjom. Zaznacza również kilkukrotnie, że jest „w 1% jednego procenta”, co wynika z jego wartości rynkowej – 70mln dolarów USA. Mimo wyraźnego niezrozumienia jego postulatów, przez całe nagranie stara się spokojnie tłumaczyć swoje racje.
Aby przybliżyć o jakiej różnicy w postrzeganiu świata mowa, przybliżę kilka rozmów ekonomisty z protestującymi ludźmi. W pierwszych minutach nagrania, ze strony rozmówcy biznesmena padł zarzut o trzymanie pieniędzy „w materacu” przez bogatych ludzi, na co finansista odpowiedział bez namysłu, że nikt tak nie robi, bowiem to obrót kapitałem zapewnia zysk. W odpowiedzi usłyszał, że prawdopodobnie jest to zgodne z jego ekonomicznym wykształceniem, jednak zaraz potem doprecyzowano pytanie o grupy ludzi, którzy tylko kumulują kapitał i nie puszczają go w obieg. Doprecyzowanie to zostało skwitowane podobną odpowiedzią z przykładem Steve’a Jobsa, który „nie był filantropem tylko biznesmenem” i sprzedawał swoje dobra ludziom. Co ciekawe, rozmówca kapitalisty stwierdził tylko, że on rozumie potrzebę dobrego wizerunku przed kamerą i chciałby porozmawiać w cztery oczy. Postawa uczestnika protestu sugeruje niezdolność do przyjęcia narracji rozmówcy.
Następny uczestnik rozmowy z tłumu również chciał porozmawiać poza kamerą, jednak ostatecznie został zachęcony do zadania swojego pytania. Chciał się dowiedzieć jak może założyć własny biznes nie mając na to środków. Peter Schiff nie odpowiedział wprost, wykorzystał okazję do przedstawienia swojego punktu widzenia. Zaznaczył, że w obecnej Ameryce ciężko jest założyć jakikolwiek biznes nie tyle z powodu braku kapitału, co z powodu regulacji rządowych dotyczących między innymi prawa pracy. Powoływał się na swojego dziadka imigranta, który gdy miał zatrudnić pracownika, po prostu go najmował do pracy. Finansista przywołuje tutaj słynny „amerykański sen” i tłumaczy czemu dwa pokolenia później jest on nie do zrealizowania. Nadmienił również, że chciałby aby takie możliwości wróciły do ludzi. W odpowiedzi usłyszał kolejne doprecyzowanie pytania, którego sens można streścić jako „ale kto mi da pieniądze na teraz?”. Jak to bywa w czasie rozmów z większą grupą ludzi, wtrącił się kolejny rozmówca z pytaniem jak regulacje przeszkadzają w zainwestowaniu przez bogatego w małe przedsiębiorstwo? W odpowiedzi usłyszał, że to nie chodzi o samą wykonalność czynności, lecz o to, że wymagania jakie stawiają przepisy generują ogromne ryzyko straty poprzez wzięcie odpowiedzialności za tego, w kogo się inwestuje. Potem następuje burzliwa i mało składna wypowiedź o udowadnianiu racji protestu, gdzie zarzuca się bogatym, że nie chcą inwestować w małe przedsiębiorstwa, którą kończy wymiana danych kontaktowych między rozmówcami. Bowiem pomimo ciągłego trafiania na ścianę niezrozumienia z obu stron, chociaż ten fragment materiału jest wyjątkowo spokojny.
Chwilę później materiał robi się gorzko komiczny. Postaram się wyciągnąć syntezę z tego fragmentu. Pewien Afroamerykanin zaczyna głośno twierdzić, że rząd jest dobry bowiem zniósł niewolnictwo i reguluje poprzez sprawiedliwość społeczną prawo pracownicze, zaś bogaci chcą powrotu do świata bez regulacji żeby wyzyskiwać pracownika. Nie były skuteczne wyjaśnienia pana Schiffa o mechanizmach rynkowych, które powodują, że w biznesie na dużą skalę pracownik jest równie pożądany co zysk oraz przykład fabryki Forda z początków jej działalności. Fordyzm swoją drogą to koncepcja ciekawa, jednak nie jest wolna od krytyki. Nie chcę jednak podejmować jej w tym tekście tylko skupić się na różnicy w pojmowaniu świata przez oponentów w dyskusji. Po małej awanturze dosłownie dwie minuty później, przedstawiciel protestu zostaje zapytany o to czy mając dwie takie same koszulki kupiłby droższą czy tańszą? Odpowiedź wskazuje na drugą opcje. Finansista doprecyzowuje mówiąc, że ta tańsza jest w takiej cenie właśnie kosztem wynagrodzenia pracownika. Tutaj następuje ciekawy moment, bowiem Afroamerykanin mówi, że korporacja Apple powinna produkować swoje produkty w swoim kraju aby zatrudnić więcej ludzi i gdyby stosowała taką praktykę wzrost ceny usług tej firmy byłby uczciwy. Trafna diagnoza problemu ucieczki produkcji przemysłowej USA do Azji. Biznesmen jednak ciągnie ten temat dalej tłumacząc zwolennikowi rządu i sprawiedliwości społecznej, że winne są właśnie regulacje, o których wspominał. Twierdzi, iż każdy ma prawo do produkowania tam gdzie jest najtaniej i rolą gospodarza jest uczynić kraj przyjaznym dla tego rodzaju biznesu. Nagle i niespodziewanie dostajemy od protestującego głośną deklarację, że wszyscy by się zgodzili na wyższe ceny towarów i nikt nie przyszedł tu protestować aby uzyskać cokolwiek taniej. Następnie zaczyna się nieskładne przerzucanie argumentami o opodatkowaniu paliwa, w którym – przyznaję, nie widzę ciągu logicznego. Z naszego rodzimego podwórka można to przyrównać do internetowej dyskusji zwolenników Konfederacji i Lewicy.
W późniejszej części materiału przewijają się podobne pytania i odpowiedzi co w pierwszej połowie. Dodatkowo poruszane są tematy związane z historią, takie jak finansowanie drugiej wojny światowej czy przyczyny wielkiej depresji. Równie dobrze odznaczają się różnice w pojmowaniu świata między przedstawionymi stronami. To co wydaje się najistotniejszą różnicą w myśleniu przedstawionych stron jest podejście do swoich problemów. Bogaty praktyk widzi przeszkody i szuka rozwiązania w swoich zasobach wiedzy, biedni protestujący mają problem z nazwaniem swoich problemów – chociaż je dostrzegają to nie mają narzędzi do rozwiązania sytuacji na swoją korzyść.
Jak pisałem wcześniej, nie szukałem żadnych informacji na temat postulatów protestujących aby dowiedzieć się tego bezpośrednio z ich słów. Niestety nie jestem w stanie powiedzieć o jakie chodzi konkrety, ponieważ jedyne co rzuca się w oczy to rozczarowanie obecnym stanem rzeczy, brak wiary w możliwości, poczucie odrzucenia przez system i bezradność. Obraz taki pasuje do człowieka, któremu obiecywano z jednej strony niesamowite możliwości, z drugiej pełną opiekę. Do takiej sytuacji mogę przypasować zjawisko społeczne, które uważam za główny czynnik generujący ten dysonans. Mowa o „społeczeństwie zero ryzyka”. Termin ten dobitnie opisuje sprzedawaną nam wszystkim przeciwwagę do postaw heroicznych. Tragizm sytuacji polega na tym, że i jedno i drugie jest sprzedawane ludziom równolegle. Zjawisko asymilowania przeciwstawnych prądów myślowych poprzez kulturę, powołuje do życia potworka myślowego o straszliwych logicznych konsekwencjach. Z połączenia niechęci podejmowania wysiłku i bezpieczeństwa za wszelką cenę, promowaną przez chociażby rozrost instytucji publicznych mających na celu chronić ludzi przed ich własnymi błędami oraz naturalnej chęci podejmowania ryzyka i dążenia do wielkości powstaje postawa „jesteś kimś” wypierając postawę „stawania się kimś”. Takie myślenie sprzedawane nam na każdym kroku przez świat to synteza najgorszych skrajności z normalnych, neutralnych moralnie odruchów człowieka jak instynkt samozachowawczy i potrzeba uznania. Ciężko jest więc winić ludzi za wyżej opisane niezrozumienie kogoś, kto żył według jednej idei i unikał opisywanego potworka. Zakładam, że komuś przeszła przez myśl rola czynników środowiskowych jak wychowanie czy edukacja. Uważam jednak, że dopuszczenie do rozwoju swoistego dwójmyślenia to grzech systemowy, powstały z unifikacji środowisk życia i przepływ informacji tak wielki, że człowiek ewolucyjnie nie jest w stanie go przetworzyć. Ma w tym swój udział „rewolucja menagerów” czyli ostatnio podnoszone hasło przez niektórych publicystów, sugerujące, iż w czasach najnowszych wszelkie przemiany są sterowane w sposób krótkotrwałego zysku, zaś konsekwencje decyzji są nieistotne, bowiem poniesie je już ktoś inny. Ludzie zaś chętnie kupią to czego potrzebują. Na szczycie piramidy potrzeb jest potrzeba samorealizacji, więc sprzedawanie ludziom poczucia wyjątkowości zawsze będzie dobrym biznesem. Po co kimś się w pocie stawać skoro można po prostu kimś być z racji tego, że się po prostu jest? Zawsze w historii były w naturze ludzkiej tendencje do lenistwa, jednak od dobrych kilkudziesięciu lat stają się one dominującą tendencją. W historii były ruchy hedonistyczne, był projekt „Utopia”, powstał esej „Prawo do lenistwa” i hasło „Nigdy nie pracuj”. Główne nurty filozofii oświeceniowej zajmowały się właśnie rozgrzeszeniem natury człowieka. Obecne czasy są o tyle inne, że te rewolucyjne prądy stają się mainstreamem, między innymi dlatego, gdyż są odarte ze swoich własnych skrajności i prezentowane w postaci hasłowego przekazu nie zmuszają do głębszych przemyśleń.
Problemem nie jest to, że w społeczeństwie są ludzie niepredysponowani do bycia elitą. Zawsze tak było i tak zawsze będzie. Problemem obecnego społeczeństwa zachodu jest generowanie coraz gorszego „punktu widzenia”. Co gorsza, istnieje na to popyt. Załóżmy jednak śmiałą tezę, że społeczeństwo się, kolokwialnie mówiąc, ogarnie. Wygenerowałoby to potrzebę programu, który podniesie ogólny poziom postrzegana rzeczywistości.
W środowisku fanów gier komputerowych utarło się hasło „min/max”. Dotyczy ono gier, zwłaszcza z gatunku RPG, czyli opartych o rozwój postaci, będących na rynku wystarczająco długo aby odkryć wszystkie mechaniki oraz najskuteczniejszą drogę dla gracza do osiągnięcia profitu. W dłuższej perspektywie powoduje to unifikację stylów gry poprzez takie podniesienie poziomu średniej rozgrywki, że każda inna forma zabawy staje się z automatu nieskuteczna. Podobnie jest w przypadku treningu sportów technicznych, takich jak gry bilardowe, gdzie skuteczny trening nie wymaga kombinowania z własną drogą a podjęciem (przynajmniej z początku) jednej z dróg uznanych za skuteczne. W życiu społecznym takim modelem wychowawczym posługują się korporacje. Generuje to rzeczywistą skuteczność na rynku, jednak jest zagrożeniem dla indywidualnego rozwoju człowieka.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wolność od posiadania dzieci
Innym sposobem mogłaby się okazać marksistowska szkoła krytyczna. Negowanie zastanego porządku w rozpatrywanym przypadku wydaje się korzystne i pożądane. Na pierwszy etap planu odbudowy społeczeństwa idealna sprawa. Jednak krytyka ma większy potencjał negujący niż odnawiający. W dłuższej perspektywie – o którą przecież próbujemy walczyć – szkoła krytyczna będzie doprowadzała do stagnacji i samodestrukcji, co pokazała historia. Podobnie strategia „Do or die” – „zrób lub giń” – gdyby zabrać to co daje społeczeństwom poczucie bezpieczeństwa, uzyskalibyśmy ogromny regres, bowiem nie są problemem same próby zabezpieczania swojego losu a nadmierna logiczna konsekwencja tych prób.
Społeczeństwo, jako grupa ludzi powiązanych kulturowo nigdy nie będzie w stanie wypracować metod obrony przed własnym regresem. Dlatego społeczeństwa notorycznie przechodzą przemiany albo upadają. Masa ludzka zawsze ciąży w dół. Jedyną znaną mi drogą ucieczki przed takim kolapsem czy to rzeczywistą reorganizacją polityczną, czy tylko popadaniem w dekadencję, konsumpcjonizm czy nihilizm wraz ze społeczeństwem, jest zwrócenie się do czegoś wyższego niż sam człowiek. Religia wydaje się do tego idealna. W średniowieczu Kościół katolicki, podobnie jak przywołane wyżej korporacje obecnie, proponował ludziom pewne ramy myślowe ukierunkowane ponad samo jestestwo człowieka. Dopiero późniejsze prądy myślowe kierunkowane na człowieka metodycznie powodowały tą zmianę punktu widzenia, która tak często jest przyczyną niemożności do zmiany miejsca siedzenia. Wyparcie sprzedawanej nachalnie postawy „już jestem” na „stanę się” wymaga wyparcia pewnego kupionego obrazu siebie. Zaś wyparcie własnych wyobrażeń o sobie to praca ciężka i mozolna. Ale wykonalna.
Artykuł został pierwotnie opublikowany w kwartalniku “Myśl Suwerenna. Przegląd Spraw Publicznych” nr 4(6)/2021.
Grafika: Wikimedia Commons
_______________________________
1. https://www.youtube.com/watch?v=RY0R0NpIdQQ Peter Schiff at Occupy Wall Street “I am the 1%. Let’s Talk” opublikowany 8 listopada 2018 roku na kanale „Peter Schiff”