W maju 1981 r. Warszawa gościła panel dyskusyjny zatytułowany Sąd nad Stanisławem Augustem, a zorganizowany przez Klub Forum Kultury Politycznej Zrzeszenia Dziennikarzy Polskich. Dla uczestników przewidziano dwie obszerne sale, a mimo to przybył tłum historyków, ludzi kultury, dziennikarzy i innych zainteresowanych przerósł najśmielsze oczekiwania organizatorów. Pomimo 183 lat, które upłynęły od śmierci monarchy, zainteresowanie tą postacią pozostało ogromne. Jak można było się spodziewać, większość osób, które zabrały głos, wypowiadała się bohaterze dyskusji w sposób nieprzychylny, bazując na utartych schematach z minionych epok, zadawnionych uprzedzeniach i krzywdzących analogiach historycznych, pielęgnujących czarną legendę Poniatowskiego, budowaną intensywnie od epoki romantyzmu. Marian Brandys uznał, że „nie był to sąd nad królem, ale pluton egzekucyjny”. W środkach nie przebierała także prasa, która podsumowując wysiłki dyskutantów i powołując się na autorytet akademicki przyznawała rację większości wrogiej królowi, zaś ludzi sceptycznie nastawionych do jego czarnego PR-u bądź umiarkowanych w osądach zarzucała brak rozsądku. Niewiele w tej materii zmieniło się przez kolejne 30 lat, czego dowód dostarczyła ankieta przeprowadzona przez portal Arcana w 2012 r. Spośród 1140 respondentów ponad 62% uznało króla za zdrajcę, podczas gdy zaledwie 2,5% określiło go jako wybitnego władcę, który przerósł swoją epokę (pozostali respondenci wybrali opcję „marny polityk” – niemal 22%, „dobry król, ale nie na te czasy” – 9% lub „inne/ nie wiem” – 4%).
Świadectwo przetrwania czarnej legendy Stanisława Augusta Poniatowskiego dostarczają także artykuły publicystyczne i komentarze, lawinowo pojawiające się po każdej wypowiedzi dotyczącej króla w mediach społecznościowych i na forach. Współcześnie dysponujemy archiwaliami, które pozwalają w sposób rzetelny przedstawić omawianą postać – dlaczego więc jej postrzeganie opiera się wciąż na uprzedzeniach i zdezaktualizowanych tezach? Dlaczego ewentualne zalety sprowadza się na ogół do mecenatu kulturalnego, zaś wszystkie inne wysiłki umniejsza bądź pomija, przyklejając Poniatowskiemu etykietę zdrajcy, słabeusza i głupca, który „doprowadził do upadku państwa”? Czy głównym motorem jego działania była miłość do rosyjskiej carycy, a obowiązki wynikające z pełnionej funkcji zostały przez władcę Rzeczpospolitej zupełnie zlekceważone?
Autor, pisząc niniejszy tekst, pragnie przybliżyć czytelnikom wyjątki z odbioru postawy króla w różnych epokach, a także sposób, w jaki król Poniatowski widział (bądź kreował) samego siebie. Oceny władcy na ogół odnoszą się jedynie do katastrofalnego schyłku jego panowania, jednak na tronie zasiadał przez długie 31 lat, podczas których nie ustawał w wysiłkach na rzecz zreformowania kraju pogrążonego w anarchii, a kiedy nabrał przeświadczenia o nieuchronności upadku, skupił wysiłki na działaniach na polu kultury i edukacji. Zdaniem niektórych stworzył wówczas depozyt, który pozwolił narodowi polskiemu przetrwać najcięższe chwile zaborów. Jego największą zbrodnią, w oczach przeciwników, było realistyczne podejście do sprawy kraju otoczonego wrogimi potęgami – lawirowanie, rokowania i dyplomatyczne wybiegi zamiast beznadziejnego rozlewu krwi. Tkwiąc między młotem i kowadłem robił to co w jego mocy, pozornie spiskując z Rosją, a faktycznie wybierając „mniejsze zło”. Stosunek do realizmu Poniatowskiego będzie powracać w kolejnych epokach, zyskując pochwałę bądź dezaprobatę i antagonizując osoby odnoszące się do tej postaci. Oto jak do „ostatniego króla Polski” odnoszono się w różnych momentach dziejowych.
W epoce stanisławowskiej
Za życia Poniatowskiego swoje spostrzeżenia ujęło w formie pamiętnikarskiej przeszło 400 autorów, spośród których około 60 szerzej odniosło się do postaci monarchy. Źródła pisane tego okresu cechuje szereg wad – często powstawały po latach, zawierały świadome bądź nieświadome przekłamania, bazowały na niesprawdzonych informacjach i stereotypach, a wręcz stanowiły narzędzie propagandowe. Spośród motywów cieszących się zainteresowaniem diarystów można wynotować kilka, które pojawiały się stosunkowo często. Autorów intrygowało pochodzenie Poniatowskiego (dopiero jego ojciec dał podwaliny świetności rodu), rzekome pochodzenie żydowskie, kulisy elekcji („podarowanie” korony przez carycę Katarzynę), skala rosyjskich wpływów, stosunek do najważniejszych wydarzeń epoki (zwłaszcza zachowanie króla w roku 1792). Generalnie spokojne etapy panowania pomijano, a uwagę poświęcano różnego rodzaju kontrowersjom. Na wyróżnienie spośród pamiętnikarzy zasługuje ks. Jędrzej Kitowicz, który szczerze nienawidził króla, dostrzegając w nim marionetkę carycy i wykorzystywał każdy możliwy pretekst, by poddać go zajadłej krytyce.
Przełomowe znacznie w tym okresie miało ukazanie w obiegu, w 1793 r., dzieła O ustanowieniu i upadku konstytucji polskiej 3 maja, napisanego przez I. S. Potockiego, F. Dmochowskiego i H. Kołłątaja. Andrzej Zahorski przypisuje mu rangę „pierwszej chyba w Polsce nowożytnej pracy z zakresu propagandy politycznej pisanej tak żywo i barwnie, z dużą siłą przekonywania, przy zastosowaniu barw czarnobiałych” (Spór o Stanisława Augusta). Na przeszło 500 stronach autorzy przekonywali, że podjęcie walki zbrojnej stanowi jedyne rozwiązanie dla narodu pragnącego niepodległości, a zwycięstwo jest możliwe, ale wymaga odsunięcia od władzy niegodziwej elity, czyli takiej, która spiskuje z wrogiem. Dla Kołłątaja i współautorów wygodnym zabiegiem było obarczenie króla i jego otoczenia winą za całe zło, podczas gdy szlachecki naród jawił się jako szlachetny i pełen cnót. Księga ta dała podstawę czarnej legendzie, która zbiera swoje żniwo do dnia dzisiejszego.
Poniatowski, który już wcześniej zgodnie ze wyznawanym credo „chwytał za pióro” (zamiast miecza) by bronić swoich działań i decyzji, dostrzegł w pracy trzech autorów niespotykane wcześniej zagrożenie i nakreślił Obronę Stanisława Augusta, którą podpisał nazwiskiem Mikołaja Wolskiego, zaufanego dworzanina. Pracę napisano w taki sposób, by mogła bez przeszkód krążyć w zasięgu rosyjskiej cenzury, przez co motywy potencjalnie nieprzyjemne dla cara Pawła I, następcy Katarzyny II, zostały zamaskowane. W opinii Zahorskiego Rosjanie umyślnie wstrzymywali wydanie publikacji mając świadomość, że pod dyplomatycznymi wybiegami zawiera ona krytykę ich poczynań wobec Rzeczpospolitej. Na carskim dworze uważano, że Obrona stanowi świadectwo oporu Rzeczpospolitej, podczas gdy zaborcy pragnęli wytłumienia sentymentów wobec państwa wymazanego z map. Obrona została ostatecznie wydana w 1868 r., prawdopodobnie dzięki egzemplarzowi pracy, który żona Wolskiego zabrała ze sobą do Paryża. Pozostałe pisma i dokumenty Poniatowskiego pozostały pod kluczem rosyjskich władz, dostępne dla nielicznego grona, aż rewolucja roku 1905 zliberalizowała podejście do nich. W Obronie król przekonywał, że jego obowiązkiem było powstrzymywanie patriotycznych uniesień i respektowanie traktatów podpisanych z Rosją, a przede wszystkim nie drażnienie carycy. Sporo miejsca poświęcił Targowicy, argumentując swoje przyłączenie tym, że sytuacja wojskowa i ekonomiczna Rzeczpospolitej była rozpaczliwa, a jedynie podpisanie akcesu mogło powstrzymać podjęcie beznadziejnej, wykrwawiającej naród walki. Zahorski podsumowuje tezę główną królewskiego wywodu w sposób następujący: „król prowadził politykę słuszną i ostrożną, zgodną z polską racją stanu”, zaś konfederaci barscy, patrioci na Sejmie Wielkim i powstańcy kościuszkowscy kolejno sprowadzili na kraj rozbiory.
Obraz króla opisany na kartach Obrony dopełniają osobiste pamiętniki Poniatowskiego, które zaczął on spisywać prawdopodobnie pod wpływem wydarzeń pierwszego rozbioru. Znajdziemy tu opisy, które rzucają nieco więcej światła na prywatne opinie króla na rozmaite tematy, ale nie ma tu wyznań szokujących – władca zachowywał takt i umiar, być może obawiając się konsekwencji wpadnięcia wspomnień w niepowołane ręce. Prawdopodobnie ich najciekawszy element stanowią przemyślenia Poniatowskiego o sobie samym. Doceniał swój wygląd i postawę, pisał o swoim starannym wychowaniu, dzięki któremu mógł ukrywać, choćby umysłowe, niedostatki. Wspominał o rzekomym lenistwie, które faktycznie trudno byłoby mu zarzucić. Podobnie jak w Obronie podkreślał, że kierunek jego życiu wyznaczała potrzeba reformy i naprawy kraju. Fragmenty Pamiętników opublikowano już w XIX wieku, a kiedy w XX wieku podjęto starania na rzecz ich opracowania i wydania na przeszkodzie stanęły wydarzenia wojenne, a następnie śmierć badaczy (w tym Konopczyńskiego), przez co w druku ukazała się zaledwie niewielka część. Przełom nastąpił dopiero w 2013 r., kiedy staraniem Łazienek Królewskich polski czytelnik otrzymał tom zatytułowany Pamiętniki króla Stanisława Augusta. Antologia, w którym ujęto większość zapisków, pomijając te o charakterze czysto dyplomatycznym bądź oficjalnym. Choć król kontynuował narrację zaledwie przez kilka lat po pierwszym rozbiorze, to co zostało spisane daje wgląd w jego umysłowość i świadectwo swego rodzaju „heroizmu” – realizowanego nie na polu bitwy, ale na arkuszach pergaminu zapisanych atramentem.
Król-realista w dobie romantycznej
Romantycy na ogół nie znosili Poniatowskiego, wytykając mu słabość charakteru, skłonność do kompromisu, egoizm i stawianie nacisku na dyplomację. Jego realistyczne podejście nie pozwalało mu podjąć beznadziejnej walki zbrojnej ze znacznie silniejszym przeciwnikiem, a to ówcześni autorzy uznawali za zdradę sprawy narodowej. Król zapewne mógł zostać bohaterem romantyków, gdyby tylko w heroicznym akcie pozwolił się zabić w 1792 r., co najpewniej w żaden sposób nie poprawiłoby położenia Rzeczpospolitej.
Wierzył, że kumuluje siły, które w stosownym momencie, być może w obliczu osłabienia wrogich mocarstw w innych konfliktach, będzie można użyć do wyciągnięcia kraju ku niezależności. Wyczekiwał, analizował, szacował siły i obserwował poczynania wroga. Zrywy z 1830 i 1863 roku stanowiły całkowite odrzucenie jego spuścizny. Pamiętano doskonale utratę wolności pod jego rządami, ale milczano o zabiegach na rzecz jej odzyskania.
W optyce romantyków figurowały głównie trzy wydarzenia: konfederacja barska jako pierwszy zryw niepodległościowy, konstytucja 3 maja pojmowana jako wielka próba uzdrowienia państwa oraz powstanie kościuszkowskie traktowane jako ogólnonarodowy zryw mający ocalić Rzeczpospolitą w krytycznym momencie (Zahorski, Spór…). Poniatowskiego przedstawiano jako wroga trzech powyższych, a nawet odmawiano mu zasług na polu kultury, zarzucając mecenatowi zbyt światowy i elitarystyczny charakter. Warto mieć na uwadze, że ówcześni autorzy korzystali z ograniczonego zasobu materiałów, często mających charakter propagandowy i dających upust subiektywnym odczuciom, a w dodatku metody badawcze nie dojrzały jeszcze do nowoczesnej formy, pozostawiając wiele do życzenia w sferze weryfikacji i rzetelności. Wiele spośród kluczowych materiałów, takich jak dokumenty, archiwa czy monarsze zapiski, dotarło do szerszego grona odbiorców znacznie później.
Lelewel, Wielka Emigracja i polscy wieszcze
Jednym z głównych dzieł epoki romantycznej nt. Poniatowskiego była praca pt. Panowanie króla polskiego Stanisława Augusta, wydana w 1818 r. przez Joachima Lelewela – przez wielu nazywanego najwybitniejszym historykiem polskiego romantyzmu. Autor oparł swą pracę na rusztowaniu ideologicznym, za punkt wyjścia swojej krytyki przyjmując brak monarszego zaangażowania w walkę o wolność (czyli nieoddanie życia za Rzeczpospolitą). Przytaczał obszerne fragmenty książki O ustanowieniu i upadku konstytucji 3 maja i aprobował je, nie mają pojęcia o sile propagandowych przeinaczeń. Na zapatrywania Lelewela rzutowały także silnie przekonania republikańskie i zajadła wrogość do wszelkich postaci monarchii.
Na przeciwnym biegunie sytuował się paryski Hotel Lambert czyli emigracyjny obóz dowodzony prze księcia Adama Czartoryskiego (nota bene przez zwolenników tytułowanego królem „de facto” Adamem I), a zwłaszcza jego frakcja monarchistyczna, uznająca konstytucyjną monarchię za najlepsze rozwiązanie dla odrodzonej Polski. W przeciwieństwie od konkurencyjnej frakcji republikańskiej, monarchiści na ogół przychylnie odnosili się do króla Poniatowskiego, doceniając jego wpływy reformatorskie i udział w pracach nad konstytucją 3 maja. Takie przekonania wyrażali choćby Karol Boromeusz Hoffman, Karol Sienkiewicz czy Teodor Morawski. W piśmie Towarzystwa Historyczno-Literackiego ukazała się Obrona Stanisława Augusta, która odegrała znaczącą rolę w procesie rehabilitacji władcy i szerzej – idei monarchicznej (Zahorski). W latach 50. twórczość Hoffmana stała się przedmiotem akademickiej polemiki między M. H. Serejskim a N. Assorodobaj, w toku której ta ostatnia zarzucała Hoffmanowi, że kreował historię Polski w taki sposób by sprzyjała ona monarchistycznej ideologii księcia Czartoryskiego i jego zwolenników. Król Poniatowski miał zatem stanowić oręż w walce między republikanami a monarchistami – warto odnotować, że książę Adam był synem ks. Adama Kazimierza Czartoryskiego, a ten z kolei był oponentem króla Stanisława Augusta.
Sporo uwagi poświecił królowi Adam Mickiewicz, który odwołania do tej postaci umieścił między innymi w Panu Tadeuszu. Docenia wysiłki władcy na polu kultury, sztuki i polityki prowadzonej na wczesnym etapie rządów, ale to przyłączenie do Targowicy stanowi główny element jego interpretacji tej postaci. Obstawał twardo przy konfederatach barskich, którzy byli w jego odczuciu bohaterami walki o wolność Rzeczpospolitej. Poza utworami literackimi, sporo miejsca poświęcił Poniatowskiemu i epoce oświecenia podczas wykładów o literaturze słowiańskiej, wygłaszanych w Paryżu, w połowie XIX wieku. Przedstawił tam Augusta III jako dobrego władcę, doceniał działania Familii Czartoryskich, która miała dążyć do odbudowy potęgi Rzeczpospolitej, aż wreszcie dotarł do Poniatowskiego, który miał zbłądzić nie posłuchawszy rad najpotężniejszego wówczas stronnictwa.
Mickiewicz w swoich wywodach mieszał fakty i zmyślenia, poświęcił wiele uwagi wpływowi Katarzyny na króla, a wręcz czynił z romansu swego rodzaju drogowskaz postępowania monarchy. Jak zauważa Zahorski, Mickiewicz silnie ulegał propagandzie Czartoryskich, którzy uważali, że słaby król zaprzepaścił ich słusznie podejmowane wysiłki, i których półwieczne starania Poniatowski miał całkowicie zmarnować. Wypominał monarsze, że nie potrafił być królem, jakiego oczekiwał naród – najzuchwalszym ze wszystkich Polaków. „Zdobycie się na odwagę i szczerość powróciłoby mu w jednej chwili wszystko, co przez wiele lat niedołęstwa i pokątnych intryg utracił” – twierdził wieszcz.
Pozytywizm i przełom wieków
W II połowie XIX wieku, w okresie znanym pod nazwą pozytywizmu, nastawienie społeczeństwa do kwestii wolności uległo zmianie. Dotychczasowe wysiłki nie przyniosły rezultatów, a zamiast upragnionej niepodległości sprowadziły na Polaków śmierć i represje. Podniesiono więc hasło pracy organicznej, a wydoskonalone metody badawcze i postawienie nacisku na weryfikację przekazywanych informacji przyczyniły się do częściowego oczyszczenia króla Poniatowskiego. Historycy skoncentrowali się wokół dwóch szkół, krakowskiej i warszawskiej, a ich przedstawiciele z zapałem podjęli mrówcze wysiłki na rzecz wyciągnięcia epoki oświecenia z mroku uprzedzeń i przeinaczeń. Pierwszą z wymienionych szkół reprezentował Walerian Kalinka, do dnia dzisiejszego uważany za jednego z najwybitniejszych historyków polskich. Swe refleksje nad postacią Stanisława Augusta i jego epoki oparł on na obszernym i wiarygodnym materiale badawczym, nie stroniąc od archiwów, korespondencji i innych materiałów, zgromadzonych tak w zasobach polskich jak i austriackich, niemieckich czy watykańskich. Zahorski bardzo docenia Kalinkę, wyrażając przekonanie, że niemal wszystko, co wcześniej napisano o Poniatowskim, stanowi zaledwie „wstęp do badań nad epoką stanisławowską i to wstęp oparty na nikłej bazie źródłowej, jakże często bałamutny, wiodący na bezdroża, gdzie często brano legendy za fakty, a własne przekonanie wynikające z emocji za obiektywizm badawczy”.
W Sejmie czteroletnim z 1880 Kalinka zawarł obszerną analizę omawianej postaci, w której przeciwstawiał interesy carycy Katarzyny, pragnącej zredukowania polskiej państwowości, interesom króla dążącego do jak najskuteczniejszego jej zabezpieczania. Historyk osobiście skłaniał się ku monarchii dziedzicznej, skutecznej na polu konsolidacji sił narodowych, przez co nie dziwi jego wrogie nastawienie do systemu elekcyjnego, w którym, jak podkreślał, silna jest samowola, prywata, zewnętrzne wpływy i anarchia. Ciekawe fragmenty Kalinka poświęcił roli kobiet w dobie stanisławowskiej. Uważał, że w owym czasie kobiety miały ogromną ambicję i w faktycznym rządzeniu zastępowały mężczyzn, jednak swoje decyzje opierały nie na podejściu realistycznym, ale na emocjach i ulotnych odczuciach. Historyk cenił za postawę monarchy w obliczu obcych mocarstw, a zwłaszcza jego zasługi na polu reorganizacji armii i wykorzystanie Rady Nieustającej na korzyść Rzeczpospolitej (kwestię tą autor niniejszego opracowania omówił szerzej w odrębnym tekście). Wreszcie Kalinka wyrażał przekonanie, że zepsucie relacji polsko-rosyjskich stanowiło zamierzony rezultat polityki pruskiej, której, co gorsza, uwierzyli naiwni obywatele Rzeczpospolitej. Doceniał zmysł polityczny króla, który doskonale rozumiał, że opcje są dwie, pozorne sprzyjanie Rosji albo upadek. Podsumowując, zdaniem Kalinki król Poniatowski postępował słusznie, starając się „przeczekać Katarzynę”, a przez to oceniał go jako ostatniego wielkiego, polskiego męża stanu.
Na przełomie wieków, w okresie młodopolskim, odżyły nastroje charakterystyczne dla romantyzmu, a zarazem nastąpił regres w interpretowaniu postaci króla. Świat zmierzał ku I Wojnie Światowej, a trony państw zaborczych tkwiły w pogłębiającym się kryzysie. Potrzebna była mobilizacja i stawienie oporu, czyn, który zrzuci z Polski wrogie jarzmo. W tym czasie swoją pozycję budował Józef Piłsudski, który inspiracje ideowe czerpał od Mickiewicza i Słowackiego (epigona legendy konfederatów barskich), a swojego idola upatrywał w Napoleonie. Powróciło zamiłowanie do powstań, zrywów i konspiracji. Warto także zauważyć, że utworem najczęściej cytowanym przez marszałka Piłsudskiego był Beniowski Słowackiego – działo o człowieku, który był osobistym wrogiem carycy Katarzyny (P. Rzewuski, Filozofia Piłsudskiego). Z uwielbieniem odnoszono się do Napoleona i Kościuszki, a królowi Poniatowskiemu, konsekwentnie, przywrócono romantyczną dezaprobatę. Szczególnym uprzedzeniem do rozbiorowego monarchy odznaczał się Stefan Żeromski żyjący w kulcie powstania styczniowego. Jego drogowskaz w ocenie Poniatowskiego stanowiły oszczercze Pamiętniki gen. Zajączka, w wiarygodność których wręcz fanatycznie wierzył, wynotowując obficie fragmenty, które uderzały w króla.
20-lecie międzywojenne – król w cieniu marszałka
Po zakończeniu I Wojny Światowej jednym z wiodących historyków był Władysław Konopczyński, który przychylnie odnosił się do postępowania króla, zwłaszcza w czasie obradowania sejmu rozbiorowego (1773-1775). Dostrzegał w Poniatowskim męża stanu, który „okazywał się nie tylko nie wspólnikiem zaborców, ale ich wrogiem i męczennikiem, integralności ziem polskich wytrwałym obrońcą” (Konfederacja Barska). Tymczasem władze bardzo negatywnie odnosiły się do panowania władcy, obwiniając go o zdrajcę sprawy walki o polską niepodległość za wszelką cenę. Na szczególną uwagę zasługuje sprawa ponownego pochówku władcy, który odbył się już po śmierci Piłsudskiego, w 1938 r. kiedy szczątki przenoszono z likwidowanego kościoła katolickiego w Petersburgu (ówczesnym Leningradzie) do Polski. Naturalnym miejscem docelowym dla króla byłby Wawel, ale zakłopotane władze były niezdecydowane. Prezydent Mościcki przekazał sprawę ówczesnemu premierowi i ministrowi spraw zagranicznych, gen. Felicjanowi Sławoj Składkowskiemu, który uznał, że Poniatowski nie zasługuje na pochówek w królewskiej nekropolii bowiem był złym monarchą. Nakazał potajemny pochówek w zakrystii kościoła w Wołczynie, gdzie król przyszedł na świat. Transport pozostałości szczątków złożonych w trumnie odbywał się koleją, w wagonie towarowym oznaczonym jako „bagaż zwykły”. Po trzech dniach postoju transport dotarł do miejsca docelowego, a przed kościołem czekał proboszcz i przedstawiciel władz w otoczeniu licznej policji, zarówno umundurowanej jak i tajnej. Szczegółowy protokół ze złożenia trumny w niszy ujawnia wręcz obsesyjną troskę o pozostawienie sprawy w tajemnicy. Zabezpieczenia wzmocniono, opieczętowano i sporządzono protokół, a proboszczowi zabroniono odprawiana nabożeństwa za duszę monarchy.
Sprawa szybko przeciekła do opinii publicznej i po publikacji krótkiego komunikatu Polskiej Agencji Telegraficznej urosła do rangi politycznego skandalu. Dziennikarze rzucili się do roztrząsania jej najdrobniejszych aspektów, a w katedrze warszawskiej odprawiono nabożeństwo. Nie po raz pierwszy władca stał się orężem walki ideowej. Endecki autor opublikował w Myśli Narodowej (7 VIII 1938) płomienny artykuł, w którym podkreślał szacunek należy monarsze niezależnie od jego błędów i abdykacji bowiem „król to król”. Powoływał się na przekonania katolickie i prestiż państwa. Skąd tyle „hałasu” o szczątki monarchy zmarłego blisko półtorej wieku wcześniej? Zgodnie z interpretacją Zahorskiego było niedopuszczalnym, by zaledwie 3 lata po złożeniu na Wawelu szczątków marszałka Piłsudskiego, wodza odbudowanego państwa, złożono w pobliżu szczątki króla-targowiczanina. Skandal podsunął Wiadomościom literackim pomysł rozsyłania czytelnikom ankiet dot. Poniatowskiego, publikowanych w kolejnych wydaniach pisma. 72 odpowiedzi nadesłali przedstawiciele elity intelektualnej, którzy w 32 przypadkach domagali się pochówku na Wawelu, w 26 w warszawskiej katedrze bądź Łazienkach, a jedynie w 8 pragnęli pozostawienia szczątków w Wołczynie. Badanie to daje pewien wgląd w opinie ówczesnych elit i pokazuje czasowe odwrócenie od czarnej legendy króla w okresie II RP. Intelektualiści, jak S. Estreicher i J. Iwaszkiewicz, podkreślali, że przeszło 30-letni dorobek kulturalny monarchy pozwolił Polakom przetrwać lata zaborów. A. Bruckner przypisywał monarsze jak najlepszą wolę, której nie mógł realizować z uwagi na sytuację Rzeczpospolitej.
Na koniec warto jeszcze pochylić się nad zapatrywaniami Stanisława Cata-Mackiewicza, jednego z najsłynniejszych i najbardziej zaangażowanych polskich monarchistów doby II RP. W 1938 r. na kartach wileńskiego Słowa pisał, że „Wielkim był Stanisław August jako artysta, małym jako człowiek, zbrodniarzem jako polityk”, ale już kilkanaście lat później stawiał króla obok Piłsudskiego jako jednego z dwóch największych mężów stanu ostatnich 250 lat. Po latach żałował napisania przedmowy do książki Niemcewicz od przodu i tyłu Zbyszewskiego z 1939 r., której autor nie szczędził monarsze dosadnych obelg. Cat doceniał realizm króla, który starał się wywiązywać ze swych powinności pomimo wciśnięcia Rzeczpospolitej między obce mocarstwa. Wypowiedział się także we wspomnianej ankiecie Wiadomości literackich, w której podkreślał, że współczesny polski rząd nie ma prawa detronizować żadnego monarchy i odbierać mu prawa do godnego pochówku. Uznawał to za brak pokory i skłonność do kreowania historii za pomocą ustaw. Pozostawał jednak niechętny wobec politycznego dorobku władcy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Za kulisami Rady Nieustającej
W latach 50. Cat, pisząc biografię Poniatowskiego, zrewidował swój stosunek do postaci, która wraz z poszerzeniem wiedzy zaczęła jawić mu się jako bohater podejmujący beznadziejne starania o zachowanie bytu państwowego w obliczu upadku. Ubolewał przy tym nad skalą przeinaczeń i zakłamań na temat historii Rzeczpospolitej w XVIII wieku – odnalazł wiele fanatyzmu i uprzedzeń, a niewiele sprawiedliwości. Poniatowski w swym realizmie działania między Scyllą a Charybdą stał się prekursorem realistycznej linii, którą w XX wieku kontynuowali w stych pracach bracia Pruszyńscy. Poniatowski miał świadomość, że najgorszym scenariuszem dla Polski będzie sojusz rosyjsko-pruski, dlatego robił wszystko co w jego mocy, by do niego nie dopuścić. A że historia lubi się powtarzać, brak króla-realisty w XIX wieku wykorzystał Bismarck, w XX wieku – Stalin, a kto wie kiedy znów odczujemy brak takowego?
Zakończenie
Postać króla Stanisława Augusta Poniatowskiego nadal budzi niesłabnące emocje i nic nie wskazuje na to, by stan ten miał ulec zmianie. Epoki się zmieniają, podobnie jak wiodące umysły, które nadają im kształt. Nie zmienia się za to mentalność polskiego narodu, który nie wyciągnąwszy lekcji z historii, nadal hołduje postawie romantycznej i idealistycznej, nie zważając na realistyczne uwarunkowania. Wbrew pozorom Poniatowski nie stracił także potencjału jako narzędzie w walce ideologicznej – epigoni rozwiązań republikańskich gorączkują się słysząc pozytywne oponie o monarchach, co być może stanowi przyczynę dla której nie doczekaliśmy się przeniknięcia obrazu władcy, opartego o aktualny stan wiedzy, do szerszego grona odbiorców. Stanisław August Poniatowski pozostaje naszym wyzwaniem na przyszłość. Nadejdzie czas ponownego odkrycia spuścizny „ostatniego króla Polski”.
Grafika: domena publiczna
